Gość
Siedzę w kryjówce. Myślałam właśnie o tym co było wczoraj na plaży. Jet'a jeszcze nie było. Czekałam na niego, choć od jakiegoś czasu rzadziej się spotykamy. Chciałam go przeprosić za kłótnię, która miała miejsce na spacerze przed wczoraj wieczorem, choć nie byłam pewna, czy to ja mam go przepraszać, czy on mnie. Najpierw powinnam przeprosić Władcę Ognia, Ty lee i całą resztę, a Jet'a jak nie ma tak nie ma. Postanowiłam się przejść. Szłam po lesie. Teraz byłam całkiem spokojna, choć w głębi siebie tkwił niepokój, który zaraz miał eksplodować i nawet bym na nim nie panowała, dlatego wolałam byś sama... Zapadła wieczór. Zastanawiałam się gdzie się podziali inni, a szczególnie mój przyjaciel Jet. Nawet nie mogłam mu pokazać mojego nowego układu, a przecie dla niego go ułożyłam.
Usiadłam pod drzewem i teraz jedynie marzyłam by kogoś spotkać. Teraz samotność doskwierała mi jak jakaś bardzo denerwująca mucha. Wokół nie było żywej duszy, choć teraz wszystko bym dała, żeby jakaś była.
Doleciałam do Ba Sing Se. Dobra. To teraz pójdę na piechotę do lasu jakiegoś , gdzieś niedaleko jest podobno. O .. coś widać.. to las ! Już do niego idę. Doszłam. Miło się spaceruje. Jaka śliczna wiewiórka ! A jak ptaszki ślicznie ćwierkają.. Jak tu przyjemnie , a jakie świeże powietrze ! Opłaciło mi się wyjść do tego lasu. Idę już 10 minut , szkoda że nikt ze mną nie szedł. Kto to ? Widzę kogoś pod drzewem.. Lepiej się schowam .. Skradam się .. I .. Oh ! To Nickia !
- Cześć Nickia ! Co tu robisz , i czemu siedzisz sama pod drzewem?
Zaciekawiona spytałam się Nickii.
Offline
Gość
- Cześć! - Ucieszyłam się na widok Ty lee i z radości zaraz wstałam. "Jakiś anioł mi ją tu zesłał" - Pomyślałam. Dobrze wiedziałam od czego zacząć rozmowę, więc od tego zaczęłam.
- Ty lee... - zaczęłam niechętnie - Wiesz... To co było wczoraj na plaży to nie była twoja wina. Mam nadzieję, że nie pomyślałaś, że ten mój humorek to przez Ciebie. Po prostu przedwczoraj wieczorem stało się coś nieprzyjemnego.
- Ja i Jet poszliśmy na spacer, ale to nie była żadna randka tylko taki przyjacielski spacer... - zaczerwieniłam się troszeczkę i unikałam Ty lee wzrokiem - ...i po kilku minutach rozmowy, gdy tak szliśmy przez las to wszystko się zaczęło. Jak opowiadałam mu o mojej walce i o tym jak ćwiczyłam to palnęłam taką gafę, naprawdę to nie było nic wielkiego, ale nie chce tym mówić. Więc... Dla mnie to nie było nić wielkiego, raczej uznałam to za żart i wyśmiałam Jet'a, ale on to wziął na poważnie i nie źle się pokłuciliśmy, a wiesz przecież jak mi na nim zależy - zaczerwieniłam się bardziej - i no ten... Chciałam Cię przeprosić... Nie gniewasz się? - w pełnym skupieniu patrzyłam na zamyśloną Ty lee. Miałam wielką nadzieję, że się zgodzi, ale znając jej dobre serce byłam pewna, że to zrobi.
- No jasne , przecież nic się nie stało. Co do Jet'a to się nie przejmuj , na pewno zrozumie żart , przeprosi Cię za to że zaczął kłótnie , ewentualnie - co czasem trzeba robić w przypadku chłopaków - przyznać jemu racje , i przeprosić .. Tacy są chłopcy - zaśmiałam się.
Offline
Gość
Sam avatar teraz nie mógł sobie wyobrazić jaka byłam szczęśliwa! Podbiegłam do Ty lee i mocno ją uścisnęłam.
- Dziękuję! - powiedziałam w uścisku, a zaraz po tym ją puściłam. - Słuchaj... Mam doskonały pomysł! Pójdziemy do Ba Sing Se, do herbaciarni Iroh'a i napijemy się herbaty. Co ty na to? Pogadamy, poplotkujemy...
Ja stawiam! - Czekałam cierpliwie na odpowiedź w wielkim uśmiechu.
Gość
Z herbaciarni miałyśmy iść na basen więc wróciłyśmy po mój strój kąpielowy.
- Trzymaj... - i podałam jej linę, która wciąga na górę.
Złapałam się liny i wchodziłam po niej bez mniejszego problemu , bo nie tylko takie rzeczy robiło się w cyrku. Gdy weszłyśmy , spytałam -
- To gdzie jest twój pokój ? Czy jak to się nazywa , wybacz , nie znam się jak to jest jak się na drzewie mieszka.
Powiedziałam radośnie.
Offline
Gość
Uśmiechnęłam się.
- Namiot... - odpowiedziałam tak samo radośnie jak ona - Tędy i wskazałam jeden z mostów.
Gdy właśnie miałyśmy wejść(spokojnie ), złapałam Ty lee i pociągnęłam ją szybko do namiotu.
- Jet wrócił... - stwierdziłam z zaniepokojeniem. - Popatrz... - i wskazałam jej namiot naprzeciwko.
Gość
- Nie... - wymigiwałam się - Wiesz... Bo jakby teraz zaczęłam gadać, to bym już musiała go przepraszać i on mnie i w ogóle i trochę by nam to zajęło... - w tym momencie zrobiłam bardzo głupią minę do Ty lee. Po mojej wymówce byłam pewna, że Ty lee zrozumiała dlaczego rzadko się spotykamy. Zrobiło mi się strasznie głupio. Spakowałam strój i razem się wyślizgnęłyśmy z kryjówki.
- Dobra , to teraz lecimy po mój. Zagwiżdżę po Appę.
Wyjęłam gwizdek , który słyszał tylko Appa i po 10 minutach czekania przyleciał. W między czasie skoczyłyśmy szybko zapłacić do herbaciarni bo zapomniałyśmy.
Offline
Gość
Wróciłam do lasu pełna zdenerwowania, przed przeprosinami. Weszłam do kryjówki, do namiotu Jet'a. Był sam, leżał na łóżku i odpoczywał.
- Hej... - powiedziałam niepewnie - Co robisz?
On odwrócił głowę, zmarszczył brwi i znowu wpatrywał się w sufit [ nie wiem jak to nazwać w dużym, skórzanym namiocie ].
- Wiesz, Jet... - podeszłam bliżej - Chciałam Cię przeprosić za przedwczoraj. Wiem, to moja wina. To jak, zgoda? - Byłam pełna nadziei. Uśmiechnęłam się lekko i wyciągnęłam do niego dłoń. Chwilę się w nią wpatrywał. Podniósł brwi i uśmiechnął się, po czym usiadł na łóżku.
- Zgoda... - odezwał się cicho.
Gdy chciał wyciągnąć do mnie dłoń ja go szybko przytuliłam i trzymałam w uścisku. Teraz nie chciałam za nic puścić...
- Będę już szła spać... - puściłam chłopaka.
- Dobranoc. - dodał i pocałował mnie w policzek.
Nigdy w życiu się tak nie zaczerwieniłam, choć to był tylko taki przyjacielski cmok na dobranoc, to i tak byłam w szoku. Jet nigdy mnie nie całował.
- Tak... Dobranoc... - i wyszłam z namiotu.
Poszłam do swojego i długo nie mogłam zasnąć. Byłam cała w skowronkach.
W końcu zasnęłam.
To był cudowny dzień.
Użytkownik
- Więc jak się tam wchodzi? - zapytałem
Offline
Gość
Uśmiechnęłam się i zagwizdałam na dłoniach [ Off: Tak jak to robił Jet w 10 odc. ], a z drzewa zaraz została spuszczona drabina.
- Panie przodem - uśmiechnęłam się łobuzersko, złapałam drabiny i zaczęłam wchodzić. Zaraz za mną Garey. - Jesteśmy.