Avatar - Legenda Aanga

Zip

-Żaden problem... - powiedział cicho i ponuro. -Jakoś nie sądze, żeby szukanie zaginionej siostry nie było problemem. No, ale skoro wiesz gdzie ona jest... - Zip rozglądnął się po okolicy. Akunai wciąż pisał. Postarał się uśmiechnął, ale nie wyszło mu to.

Akunai
             - Skończonego!- Wyciągnąłem z ręki mój zeszyt.
   

Bagna- Magiczne miejsce. Przyroda ściśle współpracuję z tutejszą fauną. Często można widzieć postacie ze swojej przeszłości, lub postacie, które się kiedyś pozna...

   - I jak wyszło?- Zaciekawiony dodałem. - Musimy jeszcze znaleźć... Bagienne plemię wody!!!- W oczach Akunaia malowała się euforia.

Idiko

- Znam jej imię i tyle - odrzekła znów pochmurniejąc. Nie zdradziła, że posiada jej portret z czasów niemowlęcych. Na nic by się przydał. Może powinna sobie ponownie wszystko przemyśleć. Musiała także stwierdzić, czy aby na pewno chce ją odszukać? Czy uda jej się to z tak małą ilością informacji? Może powinna pozostać tu wraz z nowo poznanymi ludźmi? Miała istny mętlik w głowie. Nie miała pojęcia co ma począć?

Ostatnio edytowany przez Ibuki (2010-09-14 16:07:03)

Zip

-Cholera!-zerwał się Zip. Miał już miecz w ręku.-To trzeba czymś ostrzejszym...
Zip rzucił się z powietrza rozcinając swoim ostrym mieczem. Rozciął kilka pnączy.
-A teraz....-zamachnął się, ale nie dokończył, bo on też został odepchniety przez nią. Na szczęśnie ustrzymał się na nogach.-To zielsko za dużo sobie pozwala!
Zamachnął się i zaczął ciachać na oślep. W okół jego dłoni owinęło się kolejne pnącze. Coraz bardziej porastało jego rękę. Rozpalił ogień i dmuchnął nim na splątaną rękę. Palił bez lotości te pnącza, aż go puściły. Nagle owinęły się w okół jego nogi. Wbił pod wsoje kolano miecz przez przypadek raniąc też siebie. Już prawie nie stał na nogach. W tym momencie zdobył się na desperadzki skok w kiernku reszty tych pnączy. Zaczął je z furią palić. Jednak na próżno. Kolejne dziesiątki pnączy owijały się w okół niego. Nie zadążał ich palić i kosić. Wydostał jedną rękę. Rozciął wszystkie pnącze, które widział i mógł ich dosięgnąć. Uwolnił się, ale nie mógł już chodzić. Przewrócił się pod kolejnymi pnączami.
''Nie dobrze. Co robić?''

Akunai
         Nagle ujrzał... Ogromnego bagiennego stwora. Jednak, zanim uciekł, dotknął czegoś. - A... No to teraz szansy wyrównane...- Uśmiechnąłem się.
                                    Wyciągnąłem nunchaku. - Goń mnie!- Tym samym jakieś pnącze spróbowało mnie uderzyć. I... Przebiłem je nunchaku. - A to moja sztuczka...-  Wskoczyłem na niego. Zacząłem uderzać nunchaku. Jednak naprawdę próbowałem dojść do jego maski. Już dosięgam... Potwór mnie odepchnął. Jednak złapałem się liany zwisającej z drzewa i niczym Tarzan podleciałem pod maskę. Uderzyłem w nią... I pnącza się rozpadły.
           A w środku był... Bagienny mag. - To... JESTEŚ BAGIENNYM MAGIEM!!!- Oczy Akunaia się zaświeciły. W tym samym czasie Lay się obudził, ale kiedy ujrzał bagiennego maga... Znów uderzył się w drzewo i znowu zemdlał.

Idiko

- Oczywiście - zakomenderowała dziewczyna.
Była zdezorientowana. Nie wiedziała co ma robić, więc posłuchała instrukcji Zipa. Podbiegła do Layera. Znów zemdlał. Postarała się uleczyć go magią wody. Czekała na efekty.

Idiko

- Nie szkodzi - uśmiechnęła się. Nie ma to jak porównanie do matki. Przeszło jej to przez myśl.
- Tak na pewno nie chce nas zabić - rzekła ironicznie. Odetchnęła lekko. Przerażenie nie ustało.

Zip
-Hej, nie leććie bezemnie!-Zip kuśtykał w kierunku sterowca.Chwycił się z bólu za nogę. Zawył i upadł. Leżał na ziemi.
''O nie! Znowu krwawię! Przeklęty bagienny mag!''. Zip ponownie zawył z bólu.''Jeżeli czegoś nie zrobię wykrawie się.'' Próbwał wstać. Po kilku próbach był już cały w błocie. Zdążył jeszcze wziąć pustą sakwę i ruszył w stronę sterowca. Wszedł na pokład z trudem, ale udało się. Zaczął palić. Zapalił ogień. Powoli zaczęli się wznosić. Zip patrzył na swoją ranę. Wszędzie była jego krew.