Avatar - Legenda Aanga

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

  • Index
  •  » Kosz
  •  » Opowiadania - Komentarze.

#46 2009-09-01 20:26:09

Triss

Mag Ognia

Zarejestrowany: 2009-06-05
Posty: 6387
Punktów :   
Imię: Ewa.

Re: Opowiadania - Komentarze.

A , no cieszyłabym się bardziej jeśli byś powiedziała więcej , ale się cieszę i tak xP

Offline

 

#47 2009-09-02 08:40:36

Aruchi

BB

Zarejestrowany: 2009-07-21
Posty: 4216
Punktów :   

Re: Opowiadania - Komentarze.

Ok, skoro chcesz szczerej oceny - oceniam. *zaciera ręce*
Ogólnie fabuła bardzo mi się podoba. Jak wiesz uwielbiam czytać fantastykę, gdyż wszystko może się w niej zdarzyć, przez co jest taka ciekawa.
Opowiadanie bardzo mi się podoba, choć wyłapałam kilka błędów, które ci teraz pokażę.
Ekhm. Zaczynam:

Toph napisał:

Miała włosy koloru ciemnego blondu które zwykle spinała w kucyk, a oczy jej były koloru niebieskiego. Gdy już się przebrała i związała swoje włosy w kucyka , wstała od drewnianego biurka i wyszła ze swojego pokoju , schodząc schodami.

Nie wiem dlaczego dwa razy napisałać "włosy spinać w kucyk" czy "związać włosy w kucyk". Raz wystarczy. Nie musiałaś imho pisać "które zwykle spinała w kucyk". Gdybyś tego jednego nie napisała imho było by o wiele lepiej.
Dobra, chodźmy dalej, bo ja się śpieszę:

Toph napisał:

Po tym , że na jednym tależu są już 2 bułki a Evmar robił pozostałe dwie , można było wywnioskować , że przyrządza coś dla Kashiny.

Absolutnie zabrania się pisać cyfry w opowiadaniu. Liczby piszemy zawsze słownie. Mówię tak na przyszłość. Do tego nie musiałaś pisać o dwóch bułkach, a dokładnie o czterech. Mogło być coś w stylu "na talerzu leżało już kilka bułek, a widząc Evmara krzątającego się przy kilku następnych ..." itd. itp. Do tego talerz pisze się przez RZ a nie Ż.
Teraz kolejny cytat:

Toph napisał:

Evmar był jak Kashina Mrocznym Elfem. Był wysoki , miał czarne włosy i czerwone oczy. Włosy miał czarne zwykle rozczochrane. Nosił normalny podkoszulek koloru białego trochę na niego za duży , normalne krótkie spodenki koloru czarnego. Poza tym czarne rękawice nie zakrywające w całości palców i czarne glany. Nosi również gdzieniegdzie bandaże - pod kolanem i na lewej ręce niedaleko dłoni. Również ma 14 lat.

Całkowicie niepotrzebnie napisałaś, że również ma czternaście lat. Do tego w opowiadaniach piszemy liczby słownie. Takie uwagi powinny być imho np. w opisach bohaterów. To tyle, jeśli o to chodzi. A nie, jeszcze cały czas pisałaś, że wszystko jest czarne. Mogłaś napisać "miał też czarne spodenki jak i tego samego koloru rękawice ..." i bla bla bla - piszesz dalej.
Szybciej, szybciej...:

Toph napisał:

Evmar uśmiechnął się i zasiadł do stołu , po czym szybko pobiegł do kuchni przynieść szklanki z wodą.
- No , trzeba szybko zjeść i zbieramy się do Gameha. - Rzekł i zaczął jeść. Gameh była to szkoła dla magów i wojowników , w której szkolili się w razie konieczności walki.
- Tak , racja .. - Powiedziała Kashina z pełną buzią.

Nie musiałaś pisać co to jest ten Gameh. Po prostu taki mini opis mogłaś wstawić np. w wypowiedź Kashiny, np.: "Tak, racja... jak mi się nie chce teraz iść do szkoły" <- mogło być coś takiego. I imho byłoby lepiej.
Daaalej:

Toph napisał:

Na podwórku do łańcuchów - aby nie odleciał - przywiązany , a może i powiedzieć przykuty był gryf - pół lew / pół ptak. Część lwa była czarna , a część ptaka , czyli skrzydła i głowa były białe. To był właśnie Ken. Evmar zaczął go uspokajać , gdy Ken na widok Evmara szarpał się i próbował , nawt nieświadomie , wyrwać łańcuchy.

Nie musiałaś pisać czym jest gryf - w końcu wiele osób wie co to jest.
Idziemy dalej:

Toph napisał:

- Tak , jakbym mogła nie wziąć. Dbam o to od dawna , bo Ty jak widać w ogóle się tym nie przejmujesz. Wzięłam również napoje .. Te paskudne , niebieskie i zielone napoje. Mogą się przydać. No i ten czerwony też. Sam wiesz , różne takie . W każdym razie co trzeba to mamy.

Imho nie wiem po co pisałaś o tych wszystkich napojach i tym podobnych rzeczach. Do tego napisałaś dwa razy napoje, czytuję: "Wzięłam również napoje .. Te paskudne , niebieskie i zielone napoje." <- nie musiałaś imho pisać tego słowa, który pogrubiłam. Tak byłoby lepiej i do tego nie powtarzałoby się to samo słowo.
Lecem:

Toph napisał:

I Ken wzbił się w powietrze. Ken był na szczęście tak duzy , że zmieściło sie na nim coś w rodzaju wielkiego siodła z wysokimi oparciami , aby nie spaść. Były tam dla wygody położone dwie poduszki - jedna czarna , druga biała. Bardzo , bardzo miękkie , więc mogli się zdrzemnąć. Gdy lądują , zwykle Ken wyda z siebie coś w rodzaju ryku , albo jak to nazwać. Położyli się i oczekiwali końca podróży , próbując się zdrzemnąć. Ich treningi i lekcje zaczynały się już od godziny dziewiątej , a przed nimi była godzina drogi do Gameha.
- Koniec wolnego czasu.. Znów szkolenie , treningi. Ale na pewno będzie fajnie.
Mruknął Evmar . Jednak nie otrzymał odpowiedzi , bo Kashina już spała.

Ostatnie, co chcę pokazać to to, że nie musiałaś pisać "Ken wzbił się w powietrze. Ken był na szczęście duzy", gdyż mogłabyś zamiast słowa Ken napisać gryf. Do tego napisałaś duzy zamiast duży.
Ok, to tyle. Śpieszę się, bo o 11:30 (jak już cały czas wspominam) mam autobus, a jest 8:50. Muszę jeszcze dokończyć pierwszy rozdział Krzyżaków, więc nie mam za wiele wolnego czasu rano.
Mam nadzieję, że ci pomogłam i nie uraziła.
Powodzenia w kontynuacji opowiadania! ^^ x]

Offline

 

#48 2009-09-06 16:00:52

Triss

Mag Ognia

Zarejestrowany: 2009-06-05
Posty: 6387
Punktów :   
Imię: Ewa.

Re: Opowiadania - Komentarze.

Spox , dzięki za ocenę i jak najbardziej masz rację, co do ż to mi sięnie wcisnęło przycisku i jest duzy xP Skorzystam z Twoich rad A tutaj rozdział numer dwa.

Rozdział 2

Rozległ się głośny ryk. Evmar z Kashiną poderwali się z poduszek i siedli.
Evmar głośno ziewnął i rozglądnął się wystawiając głowę ponad barierki na siodle.
- No , to już jesteśmy na miejscu.. - Powiedział , wyraźnie zaspany.
- To idziemy. Już do tej szkoły.. - Odparła.
- Patrz ! - Krzyknął Evmar wskazując ręką na jakiegoś chłopaka. Był on elfem - jasnym elfem.
- Hej ! Harus ! - Krzyknęli prawie równocześnie. Elf nosił białą zbroję na której połyskiwał gdzieniegdzie złoty kolor - bez chełmu , jak Kashina. Żadna właściwie zbroja tu nie miała hełmu. Włosy miał bardzo jasne , ale widać że żółte , lecz jakby się nie przyjrzeć można by pomyśleć że białe. Uczesane je miał dość dziwnie - z lewej strony twarzy zwisał mu krótki , cieńki warkocz. Ogólnie włosy miał krótkie , rozczochrane ale nie tak bardzo jak Evmar. Obrócił się w stronę gryfa i podbiegł do Evmara i Kashiny , którzy zdążyli już zeskoczyć z gryfa i przykuć go do łańcuchów.
- Siema ! - Stojąc przy nich powiedział pół krzykiem i poklepał Evmara jak i Kashinę - ale lżej po plecach. - Dawno się nie widzieliśmy.. Słuchajcie , jesteście pierwszy rok , tak ? - Dodał , nie pozwalając im odezwać się nawet. Skinęli głowami. - No to jak ja , chodźcie szybko , zaraz nam będą mówić te różne rzeczy.. Jakiś chłopak powiedział jak mamy iść , to ja poprowadzę , dobra ?
I pobiegli do wielkiego , przeogromnego budynku.. Miał kilka wież , był gdzieniegdzie kwadratowy , gdzieś okrągły. Ogromny. Wszyscy kojarzyli go z zamkiem , przedziwnym zamkiem. Weszli po pozłacanych schodach po czerwonym dywanie jak i reszta. Tu szła jakaś elfka .. Tu mroczna , a tu człowiek.. A tu nawet ork.. Wszyscy o czymś rozmawiali . Kashinie udało się usłyszeć tylko jakieś wyrazy jak " Słuchaj " lub " Dzisiaj " nie więcej.
Bardzo było dużo ludzi , ale na szczęście nie było jakiegoś wielkiego tłoku.
Gdy przeszli przez wielkie złoto czerwone drzwi byli w sali wejściowej. Na suficie wisiał jakiś złoty żyrandol z mnóstwem żarówek. Chodziły pogłoski , że jest ich ponad milion. Większość podłogi pokrywał wielki czerwono - złoty dywan. Sala ta nie była duża - szeroka tak na jakieś 5 metrów a długa na 15.

Na wprost sali były wielkie , przeogromne drzwi. Po jednej stronie drzwi był kawałek czerwony z wyrzeźbionymi płomieniami - symbol ognia. Zaraz pod nim kawałek niebieski z wyrzeźbionymi falami- symbol wody. Pod falami był skrawek żółty z wyrzeźbionymi promieniami - symbol światła , a na samym dole zielony z wyrzeźbioną trawą i drzewami , gdzieniegdzie można było się krzaków dopatrzeć - symbol przyrody , roślin , zieleni. Po drugiej - prawej stronie - na samej górze był taki niebiesko - biały skrawek , niebieski kolor lekko ciemniejszy od tego w symbolu wody , z wyrzeźbionymi lodowcami i śniegiem - symbol zimna.. Dziwne to , że wiadomo co dokładnie jest wyrzeźbione ? Nie dziwne , bo wyrzeźbione było to tak dokładne , że każdy był przekonany że tu byłą użyta magia - i na pewno. Każdy , każdy bez wyjątku tak myślał. Pod lodem i śniegiem był kawałek żółto purpurowy. Wyrzeźbione były gwiazdy i planety - symbol kosmosu. Najniżej , na samym spodzie był kawałek koloru biało - niebieskiego. Jasność niebieskiego była tak pomiędzy skrawkiem wody a zimna - symbol chmur.
" Zapewne drzwi do głównej sali .. " Pomyślała Kashina. Przyjaciele nie zwarzając na ludzi pędzących do głównej sali zamierzali się jeszcze trochę porozglądać.
Z prawej strony były trzy drzwi , średnie , nie większe od tych głównych. Jedne z symbolem ognia , koloru czerwonego , jedne z symbolem wody a jedne z symbolem światła. Z lewej strony również były trzy - jeden z symbolem przyrody , jeden z symbolem lodu , jedne z symbolem kosmosu. Sala była ogromna jeśli chodzi o szerokość , bo długość to nie bardzo. Z prawej i z lewej mogły się mieścić tylko trzy. A więc te z symbolem chmur dano nad tymki z symbolem ognia , do których prowadziły schody. Schody w tej sali były tylko jedne - połączone ze sobą. Jedne były na wprost , dziesięć stopni , które prowadziły na takie podwyższenie. Z lewej i z prawej do samej ścioany były barierki , a na tym podwyższeniu był dywan. Był również czerwony dywan , który prowadził w lewy korytarz i w prawy korytarz ponieważ takie były. Na ścianach wysoko , bo nisko miejsca nie było , wisiały obrazy. Głównie wielkie symbole ale i również inne - na przykład sławnych wojowników lub wojowniczek , albo magów i magiczek. Przyjaciele gdy już skończyli się rozglądać, wbiegli do sali głównej i ustawili się w rzędzie na końcu. Sala była znacznie większa od wejściowej. Bardzo szeroka i bardzo długa. Przeogromna , naprawdę. Po jednej stronie było pięć okien , malutkich okien , a po drugiej , lewej , średnie 4 okna. Nie zkrywały dużo powierzchni ściany , więc w większości wisiały plakaty z symbolami różnymi.. O dziwo z wilkami. Przyjaciele nie wiedzieli , o co chodzi za bardzo. Na plakacie z symbolem ognia widniał czerwono pomarańczowo żółty wilk. Na brzuchu miał żółte płomienie , takie się odnosiło wrażenie , w rzeczywistości to była tak ułożona sierść. Miał długie kły, czerwony nos jak i czerwone oczy. Brwi również zdawały się płonąć, jak i sierść wyłaniająca się z uszu.. Jego ogon i pozostała sierść koloru czerwonego już naprawdę płonęła. Gdzieniegdzie miał normalną sierść jak i reszta wilków - ale również czerwoną. Plakat z symbolem wody - niebiesko - biały wilk. Oprócz dołu i lekko góry pyska , wnętrza uszu , końcówek łap i brzucha wszędzie był niebieski. Nie był przeźroczysty ale widać było , że zbudowany z wody. Kły i pazury miał niebieskie. Wilk na palakacie przy symbolu światła był mocno żółty - na brzuchu , przy wargach , na łapach i dole ogona był koloru takiego białego podchodzącego pod kolor biały. Brwi miał wdłuż kawałka ciała kształtu piorónów , jak i końce koloru sierści. Oczy miał żółte , kły i pazuty tak samo. Wokół niego unosiły się pioruny. Wilk przy symbolu przyrody był z sierścią koloru zielonego. Przy wargach i na kawałku sierści , jak i na brzuchu był jasno zielony. Kły i pazury miał zielone. Nos był brązowy i wdłuż jego pyska leżał liść. Nie ot tak położony - wyrastał z nosa. Jego.. hmm.. Góra głowy była brązowo zielona. Miał na niej zielone wzorki - gdzieś zakrzywione , tu spirala .. Jego uszy zdawały się liściem i nim były. Ale nie płaskim oczywiście - musiał jakoś słyszeć. Gdzieniegdzie wyrastały z niego liście. Spod sierści na szyi , na samym dole wyrastały gałązki pokrywająze częśc jego pleców z wyrastającymi liśćmi. Przylegały one do wilka, do jego sierści , skóry. Była to jak wszystko inne część jego ciała. Jego łapy od łokci były drewniane. Zamiast ogona miał gałązke z wieloma liśćmi , którą oplątała jego sierść , ale nie przylegała do gałęzi. Ten przy symbolu lodu był cały biały , gdzieniegdzie niebieskawy.. Miał białe kły i pazury. W niektórych miejscach widać było normalną sierść , na przykład na brzuchu - pełno albo obok szyi - malutko. Ogólnie pokrywał go śnieg. Na łapach w niektórych miejscach , na ogonie i na grzbiecie pokrywały go ostre skrawki lodu. Ogon miał również z lodu.. Wyglądał na dwuczęściowy , bo na początku był pokryty lodem. Później cieńszym śniegiem a na końcu znów lodem. Wilk przy symbolu kosmosu miał żółte kły i żółte pazury. Na częściach górnych , w tym nos , był fioletowy. Niżej biały. Miał w przeciwieństwie do innych wilków w sumie normalną sierść.. Na samym grzbiecie , czubku uszu i głowy był koloru złotego , który mocno połyskiwał. Na głowie miał gwiazdę, takiej wielkości żeby się zmieściła. Oczy miał żółte. Wokół niego połyskiwały gwiazdy. W niektórych miejsach oplatała go jego własna sierść , ale wisiała w powietrzu i trochę się ruszała , bo oczywiście nie była sztywna.. Z jednej łapy , a dokładnie z prawej , wisiała ona z prawej strony i oplatała średniej wielkości błyszczącą , złotą kulę. Na łapach również miał po jednej błyszczącej gwieździe. Sierść z ogona oplatała aż około 20 kul. Jedna największa byłą na środku , obok niej kilka malutkich , trzy średnie i jedne małe - nie mylić z malutkimi. I na ostatnim plakacie , plakacie z symbolem chmur był jasno niebieski wilk. Na brzuchu i koło warg biały , jak i na spodzie szyi czy na łapach. Jego końcówki sierści były kształtu dawno rysowanych chmur. Spirale na środku , a na zewnątrz okrągłe oczywiście. Jego ogon wyglądał jak chmura właśnie kształtu ogona. Wokół niego samego latały chmury. Na sali mieściło się 7 długich grup ludzi - każdy w inne kolory ubrany z małymi wilczkami na głowach. Do sali wszeł jakiś rosły , czarny mężczyzna w długiej , czarnej szacie. Nosił też czarne buty i czarne rękawice. Był szczupły , miał czerwone oczy. Miał również długie , siwe włosy - wyglądał dość staro. Był on Mrocznym Elfem sądząc po długości uszu i kolorze skóry. Pomknął na podwyższenie gdzie stał rząd młodych uczniów. W rzędzie mieściło się 20 nowych uczniów. Nic nie mówiąc stanął naprzeciw rzędu , uniósł ręce z lekko rozsuniętymi palcami zwisającymi w dół na wysokość oczu i mruknął coś cicho po czym na każdym z uczniów pod szyją pojawiła się złota wizytówka z imionami każdego - imiona były napisane czcionką bardzo ozdobną na kolor czarny. Tajemniczy elf wykonał ręką w stronę drzwi taki gest , który możnaby nazwać że tak powiem " kaman " , drzwi otwarły się i na podwyższenie zawieziono klatki z różnymi wilkami. Identycznymi jak na plakatach , lecz malutkimi. Ustawiono je wokół rzędu i elfa , lecz nie w miejscu które by zasłaniało widok.
- Witajcie , młodzi uczniowie. - Powiedział łagodnie elf po czym lewą rękę zacisnął w pięść , uniósł ją na wysokość piersi i skierował jej przód w prawą stronę, zaś prawą rękę prostą nałożył na nią tak , że tam , gdzie zaczynały się palce , w lewej ręce byłą kostka. Błysnęło coś i na jego piersi pojawiła się wizytówka z napisem " Sakharus Keravinenus ", znacznie większa od wizytówek uczniów.  - Jak widać na tabliczce nazywam sie Sakharus Keravinenus. Mówcie mi po imieniu. Jestem dyrektorem tej oto szkoły. Przez pierwszy tydzień będziecie nosić te tabliczki , tak samo ja , aby zapamiętać Wasze imiona i abyście Wy zapamiętali moje. Niektórzy z was zapewne zapamiętuja bez problemów , ale niektórzy na pewno nie , jestem pewien.. Tak więc do rzeczy. Znajdujecie się.. Oh , zapomniałem. - Urwał i znowu w stronę drzwi zrobił " kaman " po czym weszły do niego inne postaci. Siadły na przygotowanych siedmiu fotelach a Sakharus ponownie zaczął mówić.
- Wybaczcie że urwałem , zapomniałem wprowadzić nauczycieli.. Tak więc znajdujecie się w szkole gdzie będziecie trenować walkę wręcz i magię. Niektórzy zostaną wybrani na magów niektórzy na wojowników. To wszystko zależy do jakiej gildii w naszej szkole się dostaniecie. Wszystko zależy od naszych małych wilczków.. To dziwne , prawda ? A więc już wam tłumaczę. Momencik. Samuro , proszę !
Wykrzyknął w stronę kobiety siedzącej w jednym z foteli. Kobieta wykonała błyskawiczne skomplikowane ruchy w powietrzu - nikt nie wiedział co dokładnie zrobiła. Kobieta ta była ubrana identycznie jak Sakharus tylko że kolorem jej szaty był czerwony ze znakiem ognia na szacie, wyglądała na 20 lat. W rękach Sakharusa pojawiła się wielka księga.
- Dziękuję , Samuro.. - Zwrócił się do Samury i znów popatrzył na rząd uczniów. - Wszystko Wam teraz wytłumaczę. - Uniósł szybko rękę do góry , drugą ręką trzymał książkę. Spuścił rękę z góry , szeptał coś wciąż do siebie , wykonał kilka ruchów ręki nad książką z której wyskoczył hologram wilka. - Jak widzicie jestem magiem , ale do rzeczy. Ten wilk jest wilkiem wody. Ma moc chodzenia po wodzie , panowania nad nią.. Każdy kto do niej trafi zaczyna panować nad wodą. Wybieramy do gildii w następujący sposób -
Najpierw bierzemy jednego z was. Podprowadzamy do klatki. Który wilk podbiegnie , jest Wasz. Nazywacie go jak chcecie. On będzie Was wspomagał w treningach. Jeśli podbiegnie do krat za którymi wy stoicie i szczeknie trzy razy , zostajecie wojownikami . Wojownicy wody swe bronie umacniają ją. Jest ich żywiołem . Kochają ją. Mogą również zrobić powłokę z wody która wyostrza ją , to w przypadku broni typu miecz lub maczuga z kolcami. Wierzcie mi , może woda na to nie wygląda , ale może być bardzo ostra i może coś drugiej osobie zrobić. Gdy wilk szczeknie cztery razy i zamerda ogonem , jesteście magami . Magowie wody mogą nad nią panować , wyciągać wodę z różnych miejsc. Mogą również uzdrawiać dzięki niej lub zwiększać moc swojej broni dzięki niej. Jeśli pies z klatki nie podbiegnie , oznacza to że do innej gildii będziesz należeć. A tak przy okazji , dostaliście wszyscy ode mnie listy co macie przynieść ? Bronie i napoje , i gdzie je nabyć ? Tak ? Dobrze.. Dobrze , kontynuujmy. Wilki mogą przybrać postać taką , jaką chcecie , kiedy chcecie.  Jakiego zwierzęcia chcecie , bo w człowieka zmieniać się nie mogą.  Najlepiej zdecydować się na jedną i tą samą. Każdy wilk ma inne znamię na łapie , bądź w uchu , czy na ogonie.. Albo bliznę. Magowie ognia panują jak się można domyślić nad ogniem , wojownicy również. Aby poznawać nowe techniki i umiejętności to oczywiście musicie trenować i się uczyć. Magowie światła oraz wojownicy panują nad piorunami. Magowie przyrody panują nad roślinami, czyli trawą , krzakami , drzewami .. i innymi podobnymi rzeczami. Magowie Lodu panują nad śniegiem i lodem , jak i wojownicy. Magowie i wojownicy kosmosu panują nad kosmiczną mocą , różniącą się całkowicie od innych i trudniejszą w opanowaniu. Magowie chmur panują nad chmurami i powietrzem. Ta sztuka jest równie do opanowania trudna. Wszyscy magowie mogą sami tworzyć energię ksomosu , bądź wody.. I mogą się nią posługiwać w takim wypadku wszędzie , w każdych warunkach. Wojownicy też. Tak więc , myślę , że możemy zaczynać. Jakieś pytania , ktoś czegoś nie zrozumiał ? Nie ? Dobrze. Chodź Evmar , najpierw wybierzemy Ciebie. - Powiedział Sakharus i Evmar wystąpił z szeregu. - Chodź za mną. - Dodał i zaczął iść w stronę klatki z czteroma wilkami ognia. - Podejdź bliżej..
Evmar podszedł blisko do krat . Jednak żaden wilk nie podbiegł.
- Widzę , że nie będziesz należał do gildii ognia. Chodź za mną do następnej klatki.
Podeszli zatem do klatki z wilkami wody , nic się nie działo.
- Tu też nie.. Chodź.
Następnie podeszli do klatki z wilkami lodu. Tym razem poczekali dłużej , bo mały wilk zaczął się podnosić i nieśmiało podchodzić do Evmara. Podszedł do samych krat i wlepił swoje śliczne , małe , niebieskie oczka w Evmara. Stał nieruchomo i patrzył minutę.
- Nie patrz się gdzie indziej , ciągle patrz w wilka.. - Szepnął Sakharus do Evmara.
Wilczek stanął na tylnych łapach , przednie oparł o kraty i zaczął merdać ogonkiem po czym zaszczekał cztery razy.
- Brawo , Evmar , widzę , że będziesz należeć do gildii Lodu ! Gratulacje ! -  Wykrzyknął. Starał się przekrzyczeć ryki radości z grupy dziewczyn i chłopaków różnych ras ubranych w niebiesko białe ubrania z herbem lodu i małymi wilkami siedzącymi na głowach. - Charlie , chodź tu , proszę ! Potzrebujemy pomocy ! - Krzyknął do ubranego w czarne , brudne dżinsy , czarny krótki rękaw - który na początku był chyba biały , bo gdzieniegdzie widać było białe skrawki - i czarnych glanach starego , kościstego człowieka. Charlie podszedł do klatki , wyjął wielki klucz i otworzył lekko drzwi do klatki. Żaden wilk nie wybiegł prócz tego , który stał przy Evmarze.
- Dzieci , Charlie to nasz szkolny woźny. - Powiedział Sakharus w między czasie.
Wilk zaraz wskoczył na Evmara i zasnął na jego rękach. Charlie szybko zamknął drzwi.
- Charlie , przynieś , jeśli możesz , ten kufer - Dodał Sakharus i wskazał ręką na 7 kufrów leżących na podłodze w białym kole. Charlie podszedł, podniósł jedną z nich i położył przy Evmarze.
- Evmarze, połóż swojego wilka na ramieniu i podnieś ten kufer. Tam jest przymierzalnia - i wskazał na okrągły otwór w ścianie za grupą ludzi z gildii Lodu zasłonioną białą zasłoną. Podbiegł tam , wszedł i zaczął się przebierać. Sakharus w między czasie zaczął wywoływać jakichś chłopaków i dzewczyny, orki , elfy , gnomy..

Evmar zaczął otwierać kufer. Wyciągnął z niego krótki rękaw który był na krawędziach niebieski , a ogólnie biały. Ściągnął swoją , białą koszulkę , złożył i położył na stoliku. Wyciągnął spodnie , buty , rękawice.. Spodnie były długie , całe białe. Na prawej nogawce po prawej stronie widniał znak lodu. Gdy miał już na sobie spodnie i bluzkę i brał już się za ubieranie butów rozległ się głośny ryk , dochodzący chyba zza niego. Słychać było krzyki Sakharusa , lecz niezrozumiałe - nie udało mu się przekrzyczeć tłumu. Wytężył słuch i usłyszał " Manura Keneto .. " oraz " Gildia Kosmosu " , po chwili również " Wojowniczka ". Co chwilę rozlegały się radosne krzyki, ale Evmar się już tym nie interesował. Ubrał rękawice , całe białe z symbolem lodu, całe czarne buty a swoje ubranie wsadził do kufra. Cieszył się , że jest w gildii Lodu. Sam bardzo lubił Zimę i śnieg.. Znów rozległy się radosne okrzyki - tym razem z grupy przy nim , z grupy lodu. Po chwili gdy krzyki ucichły do sali tej , gdzie Evmar , weszła Kashina.
- Kashina ! - Powiedział półkrzykiem. - Też jesteś w gildii Lodu ? To świetnie ! Jaki śliczny wilk.. Ja swojego nazwałem Teslin.
- Hej Evmar. To świetnie , że będziemy razem w gildii lodu.. - Powiedziała i wyjrzała za zasłonę. Ostatni już - Harus - podchodził do klatki z wilkami lodu. Zaraz rozległ się krzyk Sakharusa " Gratulacje , jesteś w Gildii Lodu ! Jako Wojownik ! Proszę , to Twój wilk. " Po chwili radosne krzyki grupy lodu. - Harus też już do nas idzie ! Jako wojownik.. A właśnie , ja jestem wojowniczką. Tak jak myślałam. Bardzo się cieszę..
- Hej ! Świetnie , jesteśmy razem w jednej Gildii ! - Wykrzyknął Harus który wpadł do sali z Evmarem i Kashiną , no i wilkiem na głowie.
- Ja swojego wilka nazwałem Teslin.
- Ja swojego Murden . - Odparł Evmarowi Harus.
- A ja swoją.. Bo to wilczyca.. Keten. - Powiedziała Kashina. Evmar wyszedł z sali a Sakharus powiedział mu , żeby szedł za jednym z chłopaków z grupy Lodu. Wyszli z głównej sali i znaleźli się w sali wejściowej. Chłopak pomknął do sali ze znakiem lodu , Evmar rzecz jasna za nim. Szli długim korytarzem. Evmar przyglądał się chwilę chłopakowi. Miał na sobie identyczny strój co on , był człowiekiem i miał czarne włosy zwisającymi mu na jedno oko. Weszli do dużej sali.
- Wybacz , że nie przedstawiłem się odrazu. - Odezwał się po chwili chłopak. - Mam na imię Mohran. To jest sala naszej gildii.. Tu jest sypialnia dla dziewczyn , tu dla chłopaków. Porozglądaj się i chodź do sypialni - już późno , a jutro ciężki dzień. Mówię Ci. Ja już jestem na drugim roku.. Nic łatwego. A brat mi mówił , on już skończył szkołę , że w następnych to już jest po prostu strasznie. No chyba , że się szybko wszystko umie opanować. Dobra , to ja Cię zostawiam , porozglądaj tu się jak chcesz.
Powiedział to po czym ruszył w stronę sypialni chłopców. Evmar zaczął się rozglądać po pokoju. Był ogromny. Z prawej strony przy ścianie stał kominek - już ktoś w nim zapalił i było dzięki temu ciepło. Na wprost przy ścianie była wielka , szeroka kanapa. Podbiegł i wskoczył na nią. Była nadzwyczaj miękka. Evmar czuł się jak piłka w wodzie , ale było wygodnie. Przy kominku stały trzy duże fotele. Na ścianie na wprost kominka wisiał duży obraz. Widniało na nim kilka lodowych wilków. Był już bardzo śpiący. Wstał z kanapy i wziął z niej Teslina , który już się na niej wygodnie ułożył.
- Chodź , idziemy spać. Jutro będzie nasz pierwszy dzień.. Bardzo ciekaw jestem , jak będzie. - Szepnął do niego i poszedł do sypialni chłopców. Sypialnia była mniejsza od pokoju głównego ale też ogromna. Siadł na jednym z łóżek , sćiągnął buty , położył się a koło niego na poduszcze rozłożył się Teslin.

Offline

 

#49 2009-09-06 16:39:09

 TheKatasuki

Użytkownik

8408139
Call me!
Skąd: Europa,Polska,Śląsk,Tychy
Zarejestrowany: 2009-07-31
Posty: 2262
Punktów :   
WWW

Re: Opowiadania - Komentarze.

Bardzo fajne opowiadanie jak już mówiłam jak dla mnie mało dialogów i jeszcze jedna uwaga

Włosy miał bardzo jasne , ale widać że żółte , lecz jakby się nie przyjrzeć można by pomyśleć że białe.

Troszkę to zdanie jest dziwne, zdecyduj się albo żółte albo białe
Ale tak ogólnie to opowiadanko fajne


http://profile.blog.yam.com/p/e/pexrfy/index.jpg
Cierpienie wymaga więcej odwagi niż śmierć.
Przez noc droga do świtania -Przez wątpienie do poznania -Przez błądzenie do mądrości -Przez śmierć do nieśmiertelności.

Offline

 

#50 2009-09-06 16:48:35

Triss

Mag Ognia

Zarejestrowany: 2009-06-05
Posty: 6387
Punktów :   
Imię: Ewa.

Re: Opowiadania - Komentarze.

Cieszę się że Ci się podoba. Co do tych włosów - coś mi się źle napisało , yep.. ^^

Offline

 

#51 2010-02-11 11:35:49

 arturros

Zbanowany

Bla bla bla
Skąd: Warsaw
Zarejestrowany: 2010-01-30
Posty: 173
Punktów :   
Zainteresowania: Latanie Samolotami, tworzenie
Imię: Artur
Żywioł: A bo ja wiem.
WWW

Re: Opowiadania - Komentarze.

Proszę o komentarze.

- Triss

Pamiętaj o ortografii i o znakach przestankowych, tj kropka na górze, pytajnik na dole. Nie masz takiej przeglądarki żeby Ci błędy poprawiała ? Najlepiej używaj " Firefoxa " bo z tego co wiem to od przeglądarki zależy poprawianie błędów w postach.


arturros napisał:

Postanowiłem napisać opko łączące moją chorą wyobraźnie z awatarem.

Wstęp
Daleko w dalekim wymiarze Flamwidia istnieje imperium zaznaczone na mapie jako niebieskie.
http://img222.imageshack.us/i/1flaminmapa.jpg/
http://img402.imageshack.us/i/2legdaflamingmapa.png/
Rządzi tam szesnastoletni król Artur.
Artur i jego Flamindzy wojownicy potrafią przedostawać się w odległe światy za pomocą dziur czasoprzestrzennych i portali.
Dawno temu królowa Sylwia wypowiedziała wojnę Arturowi i ostatecznie przed reformą wojskową zdobyła Kasas, Solen i inne mniejsze miasta.
Kiedy wojna szaleje na około Artur postanawia wezwać Awatara mistrza czterech żywiołów

Księga 1: Imperium Artura
Rozdział 1: Pułapka w Basing Se

Appa zniżył lot.
Potężne miasto Basing Se ukazało się w całej okazałości.
Młody Awatar Aang siedział na potężnej głowie bizona wpatrując się w metropolie.
Z miasta wydobywały się pojedyncze chmury dymu, czyli„Pamiątka” po najeździe narodu ognia.
Miasto zaczęło się wreszcie zbierać po kilkodniowej, ale niszczycielskiej okupacji narodu ognia.
Magowie ziemi naprawiali mury, wiadukty, po których jeździły pociągi, oraz burzyli liczne pomniki Azuli, lorda Ozai, Sozina, ale zachowali jedyny pomnik.
Pomnik młodego władcy ognia Zuko, który przyczynił się do zakończenia stuletniej wojny między narodem ognia a resztą świata. Koniec konfliktu ten zmienił gospodarkę i pozwolił na rozbudowę wielu osad i miast należących do opornego królestwa ziemi.
Aang przyczynił się do reaktywacji Nomadów Powietrza, którzy powrócili do dawnych świątyń i zaczęli budować nowe.
Taki dobrobyt przywrócił ten świat do dawnego ładu i składu.
***
Appa pojawił się w górnym pierścieniu miasta Basing Se.
Zniżył lot i usłyszeli przeraźliwy głos:
-Moja kapustka. Ten kret ninja zniszczył mi kapustkę. 
-Proszę pana czy może pan to opisać- zapytał jeden z strażników Basing Se.
Jednak cała drużyna awatara zataczała się ze śmiechu.
-O matko! Szturcha mnie kret ninja- udawał Sokka.
-Roarrr rar rar- zażartował Appa
-Widzisz nawet Appa myśli, że ze świrował- powiedział śmiejąc się Sokka
-Krety ninja w Basing, Se - śmiała się Toph- szkoda, że nie widzę twarzy tego gościa.
Appa uniósł się nad murem pałacu i zgrabne osiadł na jego dziedzińcu.
Cała drużyna ruszyła w stronę pałacu.

Weszli do pustej sali tronowej.
Gdy tylko przeszli kawałek ziemia pod ich stopami zapadła się na kilka metrów w dół.
Dwa płaty ziemi zamknęły wylot dziury napełniając jej wnętrze ciemnością.
-Toph, kim oni są- zapytał Sokka.
-To dwa krety ninja- powiedziała Toph
-Najpierw ten gość od kapusty teraz ty- powiedział Sokka
-Nie! Widzę ich dokładnie- powiedziała oburzona Toph-, Czego od nas chcecie!
-Pójdziemy na układ- powiedział jeden z kretów- Oddajcie nam Awatara. A my was wypuścimy.
Drużyna zaczęła się zastanawiać
-Nasz świat potrzebuje awatara- wtrącił inny kret-, jeśli awatar nam nie pomoże ZGINIEMY! 
-Jeśli jest to aż takie ważne to musze im pomóc- powiedział Aang
-Aang nie wiesz, co mówisz- wtrącił Sokka
-Aang ma racje- poparła go Katara
-Dobrze- krzyknął Aang.
Ziemia pod stopami Aanga zmieniła się w filar, który powoli zaczął się przesuwać w górę.
W podłodze Sali zrobiła się mała kwadratowa dziurka, w której po chwili zniknął Aang.

Na górze czekały dwa zamaskowane krety w trójkątnych chińskich kapeluszach i w zielonych szatach i małych zbrojach łańcuchowych.
Jeden z nich wyjął z kieszeni mały sierpowaty nożyk i wbił go w powietrze.
Przejechał nim w dół robiąc niebieski pasek, który rozszerzył się do rozmiarów porządnego owalu. Było to przejście, przejście do innego świata.
-Właź- rozkazał Aangowi kret.
Chłopak wszedł do portalu.
Ostatni kret wykonał kilka ruchów łapkami i dziura, w której była reszta drużyny zaczęła jechać do góry.
Gdy Sokka, Toph i Katara wyjechali na poziom Sali tronowej, kretów ani Aanga już nie było.
-No to Klops- powiedział Sokka

arturros napisał:

Księga 1: Imperium Artura
Rozdział 2: Król Artur.

Portal zaprowadził Aanga pod potężne mury stolicy imperium Artura.
Flamingo City było wielkim miastem a za razem wielkim centrum Handlu.
Murów tego miasta strzegło około stu legionów Federatti, żołnierzy wyposażonych w długie miecze, oszczepy i prostokątne tarcze.
Mury były poprzecinane systemem wież i umocnień dającym miastu cechę nie do zdobycia.
Nawet od wewnątrz chroniły ich tajne legiony Kretonów, najlepszych magów ziemi likwidujących wrogich szpiegów i agentów. To właśnie oni uprowadzili Aanga z Basing Se.
Stolica imperium była jednak większa niż Basing Se.
Rozciągała się na całej równinie między trzema pasami wzgórz, z jednej strony zaś otoczona morzem.
Aang stał na małym niezasianym polu pod masywnym murem.
Kret zaprowadził Aanga przed bramę z małymi drzwiczkami na jej lewym skrzydle.
Z drzwi wyszedł mężczyzna w hełmie przypominającym hełm rzymskiego centuriona, w asyście dwóch członków straży królewskiej, zamaskowanych wojowników z dwoma mieczami będącymi zazwyczaj przy królu i ważniejszych osobach.
-Oto Awatar Kapitanie Aron - powiedział jeden z kretów i krety zniknęły pod ziemią.
-Bierzcie go- powiedział Kapitan Aron- wsadźcie go tam gdzie te dziwnie umalowaną wojowniczkę.
Strażnicy królewscy skinęli głowami i zabrali Aanga.
Weszli do środka.
Wielkie wielo piętrowe budynki stanowiły najważniejszą część miasta.
Ale za murami znajdował się jedynie parterowe lub piętrowe budynki.
Strażnicy zabrali Aanga do czegoś, co wyglądało jak winda.
Zawiozło ich to na małą stacje o nazwie „dzielnica Ursa”.
Między dwoma peronami stał potężny pociąg z wielką parową lokomotywą z przodu.
W przeciwieństwie do pociągów z Basing Se, te miały cztery pary, kół które jeździły w małych zagłębieniach wiaduktu. Weszli do jednego z sześciu masywnych wagonów i usiedli na siedzeniach. Aang oglądał cały pociąg.
Przypominał on ten w Basing Se, tyle, że ten miał połączone wagony i małe tablice z napisem:
Następna stacja: Centrum Medyczne Lux.
Usłyszeli potrójny dźwięk trąbki i trzask zamykanych drzwi.
Parowy kolos ruszył, ciągnąc sześć dużych wagonów.
Aang podziwiał zmieniającą się ciągle panoramę miasta.
Wraz z każdą stacją panorama zmieniała się, przybywało więcej wysokich budynków, sklepów i tłumów.

Dźwięk trąbki i trzask zamykanych drzwi oznajmiły odjazd z stacji: Aleja bitwy pod In pizzal.
Na tabliczce napisane było teraz: Następna stacja: Aleja Pałacowa (Koniec Trasy)
W porównaniu do stacji: Dzielnica Ursa pociąg był przepełniony pasażerami tak, że trudno było się przepchnąć przez ten tłum.
Ponadto na stacjach często było po trzy perony i po cztery tory.
Po całym Flamingo city rozsiana była sieć linni kolejowych łączących całe miasto.
Stacja: Aleja Pałacowa była dosyć duża i znajdowała się nie za wysoko także Aang i Strażnicy mogli łatwo zejść po schodach i dostać się do ogromnego położonego na wzgórzu pałacu.
Pała otoczony był licznymi ogrodami i placami. Najwyższa główna część mając 10 pięter była najwyższą budowlą w mieście.

Aang został zamknięty w małej celi kompleksu więziennego.
Zauważył znajomą dziewczęcą postać.
Była to Suki, wojowniczka Kiyoshi.
-Aang! Co ty tu robisz?- Zapytała Suki
-Dwa krety ninja mnie tu zawlekły- powiedział Aang
-Mnie zabrali z wyspy Kiyoshi. Mówią, że potrzebują utalentowanej osoby do pomocy Awatarowi- mówiła Suki- wczoraj mnie tu przywieźli.
Usłyszeli szczęk zamka i do środka weszło pięciu członków straży królewskiej, jeden z nich miał na sobie niebieską szatę i hełm rzymskiego centuriona. Czyli był to kapitan.
-Król Artur oczekuje was w Sali tronowej- powiedział kapitan
-Nie mogę chwile odpocząć- powiedział Aang
Kapitan zmierzył go srogim spojrzeniem i powiedział:
-Pięć minut!
Aang rozsiadł się na łóżku.
***
Aang i Suki weszli do ogromnej Sali tronowej.
Sala miała, co najmniej sześć metrów a pod jej sufitem na żelaznych obręczach wisiały lampy.
Na złotym tronie siedział szesnastoletni król Artur.
-Awatar i wojowniczka Kiyoshi- powiedział Król- witam w Flamwidi. Od lat trwa tu wielka wojna między mną a Księżniczką Sylwią- okropną dziewczyną, która chce zawładnąć Flamwidią dla własnych celów. Moi przodkowie zbudowali wielkie imperium, które ma za zadanie zjednoczyć różne ludy. Jednak jest poważną przeszkodą dla Sylwii i rebeliantów.
Razem z Królestwem Kretji walczymy przeciw niej, ale niemałą role odgrywają i plemiona arktyczne, które pomagają nam na morzu.
-Więc jak możemy pomóc- zapytał Aang
-Musicie wyruszyć razem ze mną pokonać Sylwie i przywrócić pokój.
-Zgadzamy się- powiedzieli chórem Aang i Suki.

arturros napisał:

Księga 1: Imperium Artura
Rozdział 3: W drogę do Hanon

-Królu- powiedział Aang- mam jeszcze jeden mały kłopot. Chciałbym by reszta moich przyjaciół też mogła wziąć w ty udział.
-Czy jesteś pewien- zapytał Artur- to duże ryzyko.
-Liczę się z tym- odpowiedział Aang-, Ale trudno mi walczyć bez nich.
Artur westchnął i powiedział:
-Zawiadomcie Kretonów, mają sprowadzić jeszcze trzy osoby.
-Lemura oraz Latającego bizona- wtrącił Aang.
Orzeł siedzący na żerdzi kiwnął głową i odleciał przez okno pałacu.
-Tym czasem wy możecie się przejść po mieście- powiedział Król- a teraz wybaczcie, ale narada wojenna czeka.
To powiedziawszy Król Artur wstał i wyszedł w pośpiechu z sali tronowej.
Aang i Suki rozeszli się do swoich komnat gdzie oczekiwali na przyjaciół.
***
Pół godziny potem na stacji kolejowej: Aleja pałacowa pojawił się pociąg: Dzielnica Ursa- Aleja Pałacowa a w nim Sokka, Toph i Katara eskortowani przez trzech strażników królewskich.
Wszyscy się przywitali i ruszyli do pałacu.
Jednak w drzwiach zaskoczył ich orzeł z wiadomością.
-Do Awatara- powiedział Orzeł- król was pilnie oczekuje w Sali sztabu. Zaprowadzę was.
Orzeł doprowadził ich do Sali tronowej oraz pokazał ukryte za kotarą drzwi. Prowadziły one na krótki korytarz prowadzący do pięciu drzwi: Pokoju audiencji specjalnej, Sali konferencyjnej 1, Sali konferencyjnej 2, Sali sztabu wojennego i do Sali spotkań specjalnych.
Weszli do dużego pomieszczenia z gigantycznym kwadratowym stołem przedstawiającym mapę Flamwidi.
-Musimy wyruszyć do miasta Hanon- powiedział Artur przesuwając za pomocą wiatru pionka przedstawiającego jego samego trzymającego sztandar ich imperium, czyli flaminga w koronie, trzymającego trójkątną tarcze i miecz w stronę miasta z napisem Hanon, które było otoczone przez figurki dziewczyn trzymające sztandary rebelii, dwie dzidy skrzyżowane na okrągłej tarczy.
-Jak widzicie tak wygląda sytuacja w Hanon, przed końcem miesiąca możemy spodziewać się ataku dla tego spotkamy się z dywizjami 15 i 16 w połowie drogi- powiedział Artur ruszając pionki przestawiające dwa krety z sztandarami i liczbami na brzuchu w stronę nabrzeżnego miasteczka o nazwie Shinom położonego w połowie drogi do Hanon- dalej nie będziemy mogli korzystać z latającego bizona.
Cała drużyna zgodziła się z Arturem i zaczęła przygotowania do wyprawy.

Appa stanął na królewskim lądowisku, z lądowiska korzystały odziały latające na olbrzymich flamingach i coś w rodzaju samolotów zwane, Speedflamingo (ang. Szybki Flaming).
Artur wsiadł na Appe i razem z całą resztą odleciał na wielkim bizonie na południowy zachód w stronę Hanon.
-Mam nadzieje, że nie spotkamy żołnierzy rebelii- powiedział Artur, gdy przelatywali nad lasem.
Jednak trzy ogniste pociski przeleciały koło Appy i uderzyły w pobliski las.
Artur spojrzał w dół i zobaczył cały pułk wrogich wojowniczek skoncentrowany przy pięciu katapultach.
-Przygotowują ostrzał- ostrzegł Artur- Jest ich cały pułk
-I, co my mamy zrobić- zapytała Katara
-Lądować w lesie- odpowiedział Artur- to jedyne wyjście
-Ale stracimy czas- powiedział Aang
-Lepiej stracić czas czy życie- ryknął Artur.

Appa wylądował na małej polanie.
Wokół otaczały ich drzewa liściaste a między nimi płynęła mała rzeczka.
Artur szybko poprowadził ich w głąb lasu, jednak Appa trudno przeciskał się przez szczeliny i łamał gałęzie oraz czasem i drzewa.
-Pewnie spalą las. Mamy mało czasu- popędzał Artur
Jednak jego obawy na razie się nie potwierdzały. Ale zapowiadał się długi postój.

No i jak ?


Zapraszam na moją stronkę:
http://www.mainarturros.zafriko.pl/ oraz moje forum: http://www.arturros.pun.pl/
Ostatni news na stronie 29.04.10

Offline

 

#52 2010-02-11 15:02:31

Triss

Mag Ognia

Zarejestrowany: 2009-06-05
Posty: 6387
Punktów :   
Imię: Ewa.

Re: Opowiadania - Komentarze.

Póki co opowiadanie pierwsze.
Szczerze mówiąc, np. czytając książkę nie masz tam zwykle obrazów przedstawiających tereny. Myślę, że powinieneś sobie poradzić i bez nich.

" [...] Flamindzy wojownicy [...] "

Nie do końca rozumiem to wyrażenie. Chodziło Ci o to, że wojownicy nazywają się Flamingami ?
Jeśli tak, to powinieneś zdanie ułożyć w nast. sposób - Artur wraz z jego wojownikami, zwanymi Flamingami [..]

" Dawno temu królowa [..] "


Po " Dawno temu " powinieneś postawić przecinek.

" Kiedy wojna szaleje na około Artur postanawia wezwać Awatara mistrza czterech żywiołów "

Szczerze, nie pasuje mi to zdanie. Powinieneś raczej uformować je tak -
Gdy wojna zaczęła szaleć wokoło, król Artur postanowił wezwać Awatara, znanego jako mistrza wszystkich czterech żywiołów - ognia, ziemi, wody i powietrza.

Powinieneś też raczej coś wcześniej o nich wspomnieć, albo i później. Póki co jest niejasne to.


" Appa zniżył lot "


Wyobraź sobie, że kompletnie nie znasz Avatara, i czytasz to opowiadanie - po to są opowiadania, nie koniecznie ktoś musi wiedzieć dokładnie o co chodzi.
Ja bym nie wiedziała kto to/co to Appa. Samolot ? Jakaś lotnia ? A może człowiek latający albo człowiek na lotni ?
Powinieneś był wplątać w zdanie kto to/co to Appa.

" Basing Se "

To nie jest miasto Basing Se a miasto Ba Sing Se proszę pana ;)

" Z miasta wydobywały się pojedyncze chmury dymu, czyli„Pamiątka” po najeździe narodu ognia. "


Spacja przed apostrofem powinna być.
I znów - jaki najazd narodu ognia ? Chyba żeby było to później objaśnione, to rozumiem, może być jakaś nutka tajemnicy ;)

Magowie ziemi naprawiali mury, wiadukty, po których jeździły pociągi, oraz burzyli liczne pomniki Azuli, lorda Ozai, Sozina, ale zachowali jedyny pomnik.


Również nie wiemy kim jest lord Ozai, nie wiemy również kto to Sozin. Ale jeśli byłoby to objaśnione później - spox.

Pomnik młodego władcy ognia Zuko, który przyczynił się do zakończenia stuletniej wojny między narodem ognia a resztą świata. Koniec konfliktu ten zmienił gospodarkę i pozwolił na rozbudowę wielu osad i miast należących do opornego królestwa ziemi.
Aang przyczynił się do reaktywacji Nomadów Powietrza, którzy powrócili do dawnych świątyń i zaczęli budować nowe.



Nie wiemy za bardzo kto to Zuko tylko to, że jest młody i że jest Władcą Ognia. No chyba że znów opowiedziane było by potem..
Po pierwsze - sam fakt że nie ma Nomadów Powietrza przeszkadza w tym, żeby jakimś cudem powrócili do świątyń..

Zniżył lot i usłyszeli przeraźliwy głos:
-Moja kapustka. Ten kret ninja zniszczył mi kapustkę. 



Przez same kropki wygląda to tak, jak gdyby ten ktoś mówił to kompletnie spokojnie.. A przecież jest napisane " przeraźliwy głos " no nie ? Tak więc powinno być tak -

Moja kapustka ! Ten kret.. kret ninja zniszczył mi kapustkę !

Wykrzykniki wskazują na to, że ktoś krzyczy - a gdy przeraźliwy głos słychać, to raczej słychać głośny krzyk, no nie ?

-Proszę pana czy może pan to opisać- zapytał jeden z strażników Basing Se.
Jednak cała drużyna awatara zataczała się ze śmiechu.


Pyta się go, no nie ? W tym wypadku powinien być na końcu wyrażenia postawiony pytajnik. Po " Proszę pana " powinien być przecinek.

Cała drużyna Awatara - nie mamy pojęcia kto to, co to za drużyna - w ogóle nie wiemy.

-O matko! Szturcha mnie kret ninja- udawał Sokka.
-Roarrr rar rar- zażartował Appa


Wypowiedź Sokki może być, ale na końcu brakuje wykrzyknika.
Zamiast pisać " Roarr rar rar ", by to ładniej wyszło mogłeś zwyczajnie napisać -
Appa zażartował sobie z mężczyzny rycząc głośno, przy czym udawał, że Kret Ninja atakuje go.

Brakuje też kropki po " zażartował Appa " ^^

-Widzisz nawet Appa myśli, że ze świrował- powiedział śmiejąc się Sokka

Na końcu kropka, a wyraz " ześwirował " piszemy razem.

-Krety ninja w Basing, Se - śmiała się Toph- szkoda, że nie widzę twarzy tego gościa.
Appa uniósł się nad murem pałacu i zgrabne osiadł na jego dziedzińcu.
Cała drużyna ruszyła w stronę pałacu.


Nie jest to Basing Se mówię znowu, a Ba Sing Se - nie wiem tez, skąd wziąłeś przecinek pomiędzy Basing a se, jeśli już ma tak być :p
Toph zwykle mówi lekko podniesionym głosem takie rzeczy mówiąc, więc powinien być albo wykrzyknik, albo kilka kropek na końcu, bo w końcu śmieje się z niego.
" szkoda, że.. " - powinno być z dużej litery, bo to kolejna część wypowiedzi. Jeśli napisałbyś na końcu, że zaśmiała się to wtedy mógłbyś to napisać z małej.
" gościa " - wyrażenie w porządku, w końcu Toph często tak mówi.
Kolejne zdanie w porządku, kolejne też ale wciąż nie wiemy co to za drużyna i skąd się wzięła.

-Toph, kim oni są- zapytał Sokka.
-To dwa krety ninja- powiedziała Toph


Skąd Sokka wie, że ktoś jest, skoro jest ciemno i nic nie widać ? Może i by wiedział, gdyby było coś słychać - w tym wypadku powinieneś napisać -
" .. zapytał Sokka, słysząc dobiegające zewsząd kroki. "
Brakuje też pytajnika, w końcu pyta.
" To dwa krety ninja " - Moim zdaniem w takich wypadkach powinieneś dopisać np. " powiedziała zaniepokojona Toph " lub " powiedziała niespokojnym głosem Toph ", bo tak, to nie wiemy czy ona jest spokojna, czy może żartuje, skoro wcześniej śmiali się z tego mężczyzny, a może jest bardzo niespokojna, boi się ?

-Najpierw ten gość od kapusty teraz ty- powiedział Sokka

Brakuje znów znaków przestankowych. Powinieneś dać między " kapusty " a " teraz " literę a, chociaż nie koniecznie, ale zaś już koniecznie przecinek. Brakuje na końcu też kropki - tj. po " Sokka ".
Również moim zdaniem brakuje wyrażenia tego, jak to Sokka mówi - śmiejąc się, z politowaniem a może z zaniepokojeniem..

-Nie! Widzę ich dokładnie- powiedziała oburzona Toph-, Czego od nas chcecie!


Powinieneś sformułować wypowiedź Toph raczej tak -
Nie, ja wcale nie żartuję! Widzę ich dokładnie !

Czyli plus kilka wyrazów i znak przestankowy. Tutaj już masz napisane, że oburzona - w porządku.
Po co ten przecinek po " - " ? Raczej nie było sensu go tam wstawiać.
" Czego od nas chcecie ! " W porządku, jest wykrzyknik, ale jest to raczej sformułowane jako pytanie, więc powinien być razem z wykrzyknikiem pytajnik wstawiony.

-Pójdziemy na układ- powiedział jeden z kretów- Oddajcie nam Awatara. A my was wypuścimy.
Drużyna zaczęła się zastanawiać


Mogłoby być coś takiego -
" Pójdziemy na układ.. - Dobiegł ich jakiś głos z ciemności. - Oddajcie nam Awatara, a nic wam nie zrobimy i puścimy wolno.. "

Brzmi to jak właściwie jakiś czarny charakter, więc powinny być właściwe takie znaki przestankowe i tak raczej sformułowana wypowiedź kreta.
I czemu drużyna się jeszcze zastanawia ? Aang to ich przecież przyjaciel, którego nigdy za nic by nie oddali.. Taka jest więź między nimi. Więc tu w zasadzie z tego powinna wywiązać się walka, gdyż ktoś by spróbował zaatakować te krety. Ktoś np. powinien też krzyknąć " Za nic nie oddamy Wam naszego przyjaciela, choćbyśmy zginęli, będziemy go chronić ! ", o ^^

-Nasz świat potrzebuje awatara- wtrącił inny kret-, jeśli awatar nam nie pomoże ZGINIEMY! 

Awatar powinno być pisane z tego co wiem z dużej litery. Znowu niepotrzebny przecinek po " - ".
" Nasz świat potrzebuje Awatara ! - wtrącił inny z kretów - Jeśli Awatar nam nie pomoże.. zginiemy ! - dodał zaniepokojonym, przestraszonym głosem. "
Brakuje kilku wyrażeń, brakuje przestankowych znaków i kilku dużych liter.. Nie musiałeś też całego wyrazu z dużych liter pisać. Taka wypowiedź kreta byłaby, hm.. ciekawsza, moim zdaniem.

-Jeśli jest to aż takie ważne to musze im pomóc- powiedział Aang

Naprawdę, używaj znaków przestankowych częściej, bo to troszkę jednak w oczy razi ^^"
" Jeśli jest to aż takie ważne.. to mogę, a właściwie muszę im pomóc.. - Powiedział Aang. "
To jest - " ę " brak, kilku znaków przestankowych i kilku wyrażeń.

-Aang nie wiesz, co mówisz- wtrącił Sokka

Trochę mi się za krótkie wydaje. Powinieneś coś takiego zrobić, moim zdaniem, żeby było bardziej emocjonujące, ciekawe :
" Aang ! Chyba.. chyba nie wiem, co mówisz ! Przecież mogą Cię oszukać ! - wtrącił wyraźnie zaniepokojony Sokka. - Jesteś bardzo lekkomyślny "

Z tego powinien teraz np. Aang coś wywnioskować. No ale akcja toczy się dalej..

-Aang ma racje- poparła go Katara


Znów trochę źle. Ciekawiej byłoby na przykład -
" Aang ma rację, Sokka. Trzeba im pomóc. Trzeba pomagać innym, gdy są w potrzebie. Na wszelki wypadek po prostu z nim pójdziemy. - Powiedziała Katara, popierając tym samym Aanga. "
O, i właśnie tak. Nie uważasz ? ;)

-Dobrze- krzyknął Aang.

Po co taki wyraz wykrzykiwać, to raz ;p Moim zdaniem powinien normalnie powiedzieć tak -
" Dobrze. Zatem wyruszamy.. Jednak miło by było, gdyby zrobiło się tu jaśniej.. - Powiedział Aang. Zaraz zaświeciły się pochodnie i oświetliły pomieszczenie. Przyjaciele ujrzeli wielu [..] "
Tak byłoby moim zdaniem ciekawiej.

Trochę szkoda, że tak dalej się dzieje, więc raczej tamto " po prostu z nim pójdziemy " nie byłoby zbyt realne.

Ziemia pod stopami Aanga zmieniła się w filar, który powoli zaczął się przesuwać w górę.
W podłodze Sali zrobiła się mała kwadratowa dziurka, w której po chwili zniknął Aang.


Prawdopodobne ;)
Umpf.. Jakieś dziwne to zdanie. W podłodze sali to musiałaby się obniżać w dół, skoro w niej zniknął Aang, albo jeśli Aang przesuwa, a właściwie unosi się w górę to w suficie powinna pojawić się ta dziurka. W podłodze jednak też mogła by być, w końcu razem z ziemią unosi się, ale to zdanie jednak tego nie przekazuje - jest trochę niejasne.

Na górze czekały dwa zamaskowane krety w trójkątnych chińskich kapeluszach i w zielonych szatach i małych zbrojach łańcuchowych.

Za dużo " i ", powinieneś użyć przecinka. Gdy wymieniamy, najpierw używamy przecinków a dopiero gdy piszemy już ostatni wyraz lub ich kilka wstawiamy " i ". Dla jasności, chodzi mi o to, że powinno wyglądać to tak -
Na górze czekały na niego już dwa zamaskowane krety w trójkątnych chińskich kapeluszach, w zielonych szatach i małych zbrojach łańcuchowych.
A, zapomniałam dodać - nie napisałeś nigdzie, czy te krety są ogromne, czy malutkie, czy może po prostu duże albo małe..

Jeden z nich wyjął z kieszeni mały sierpowaty nożyk i wbił go w powietrze.

Wbił go w powietrze ? Trochę nie da się tego wyobrazić.. Mogłeś to zdanie sformułować tak -
Jeden z nich wyjął z kieszeni mały sierpowaty nożyk. Ruszył ręką tak, jak gdyby miał go w coś wbić - zdziwiło to Aanga, albowiem żadnego przedmiotu nie było blisko nich. Jednak sztylet zatrzymał się w powietrzu. Wydawało się, że jest wbity w jakiś niewidzialny przedmiot.

I już moim zdaniem jest ciekawiej, ładniej ;)

Przejechał nim w dół robiąc niebieski pasek, który rozszerzył się do rozmiarów porządnego owalu. Było to przejście, przejście do innego świata.

Trochę też dziwnych wyrażeń użyłeś. Raczej powinno to brzmieć tak -
Przesunął go z niewielkim wysiłkiem w dół. Wraz z przesuwaniem sztyletu przez kreta, powietrze wydawało się rozdzierać. W powietrzu pojawił się niebieski pasek z postrzępionymi brzegami.
I od razu moim zdaniem ładniej.

-Właź- rozkazał Aangowi kret.

Bardziej " wejdź " ale jeśli już tak, to powinieneś dodać np. to, że powiedział to chłodnym czy niemiłym, a może nieprzyjemnym głosem i że Aangowi od razu zrobiło się nieprzyjemnie/ ciarki przeszły go po plecach, z powodu głosu kreta..

Ostatni kret wykonał kilka ruchów łapkami i dziura, w której była reszta drużyny zaczęła jechać do góry.

Jaka dziura ? Znowu bardzo dziwne zdanie.
Powinno być tak -
Ostatni kret wykonał kilka ruchów łapkami dzięki czemu zaniepokojeni i zakłopotani przyjaciele na kwadratowej części podłogi zaczęli unosić się na nim w górę..

Gdy Sokka, Toph i Katara wyjechali na poziom Sali tronowej, kretów ani Aanga już nie było.
-No to Klops- powiedział Sokka


.. Znaleźli się zaraz w sali tronowej. Toph odetchnęła z ulgą, bowiem już orientowała się, gdzie jest dzięki czuciu w nogach - poprzednio była w powietrzu, więc nie miała takiej możliwości. Sokka westchnął ciężko i był bardzo zaniepokojony, gdyż bał się o Aanga.


Ocena ogólna -

Wypowiedzi powinny wyglądać tak ->
- Bla bla - bla bla bla - Bla bla bla.

Mam na celu zaznaczenie tu spacji, dużych liter i znaków przestankowych - tj. np. przecinek, kropka.
Zapominasz o spacjach..
Powinieneś też zdecydowanie częściej stawiać znaki przestankowe - między innymi, głównymi błędami ich tu brakuje.
Jest tu wiele niejasności, które powinny być z czasem albo i jeszcze w tym opowiadaniu wyjaśnione.
Wypowiedzi postaci - ich minusy to przede wszystkim to że zajmują większość opowiadania, a tak być nie powinno. Ale o tym zaraz. Chodzi też mi głównie o to, że są bardzo krótkie, mało twórcze i brakuje w nich znaków przestankowych. Staraj się je bardziej twórcze robić, bardziej ciekawe, emocjonujące..
Opowiadanie powinno zawierać wiele, niekoniecznie długich ale ładnych opisów, a ich w tym opowiadaniu brakuje, przez co nie do końca można się tak odnaleźć. Jest ich może kilka ale są bardzo, bardzo krótkie. Opisy  powinny być ładne, twórcze, ciekawe..
I główna rzecz. Zwykle na początku mówione jest o głównym bohaterze i głównym wątku, choć nie zawsze, ale tu tak jest, prawda ? Więc wg. mnie powinno być tu niekiedy wplątane to, co on robi, że wyczekuje Awatara itd, itp.
Poza tym podobno go wezwał, prawda ? Ale widać nie on wezwał a powołał swych wojowników do tego, by właśnie oni go porwali czy wezwali, poprosili o pomoc. Jeśli by go miał wezwać, to powinno być objaśnione że Awatar przybywa tam itd..
Czyli - pamiętaj o znakach przestankowych, opisach, jasnościach. Spróbuj postawić się na miejscu czytelnika, który dajmy na to nie ma pojęcia o co chodzi, jest kompletnie nieświadomy co to jest drużyna Awatara, Ba Sing Se itp.
Taki prosty czytelnik nie bardzo się odnajduje w tym. Ja się jeszcze jakoś odnajduje, bo w końcu Awatar'a, kreskówkę, mam za sobą.


Niekiedy spotykam się z ludźmi którzy nie do końca dobrze przyjmują krytykę - bardzo im przykro, próbują zwyzywać autora krytyki jaki to on jest beznadziejny i niech sam spróbuje napisać. Wpadają we wściekłość, bardzo ich zniechęca jakakolwiek krytyka - nie rozumieją, że ona jest potrzebna. Myślę jednak, że Ty taki nie jesteś, że krytykę przyjmujesz dobrze. Ja nie chcę Cię zniechęcać, ja przez krytykę chcę najnormalniej na świecie pomóc Ci udoskonalić Twe dzieła, prace - opowiadania. Krytyka jest potrzebna, by artysta - czy malarz, czy poeta, pisarz a może grafik mógł znaleźć w swych pracach błędy i je poprawić. Więc zachęcam Cię do dalszego pisania opowiadań. :)

Pozdrawiam,
Triss ;)

Offline

 

#53 2010-02-14 09:32:51

 arturros

Zbanowany

Bla bla bla
Skąd: Warsaw
Zarejestrowany: 2010-01-30
Posty: 173
Punktów :   
Zainteresowania: Latanie Samolotami, tworzenie
Imię: Artur
Żywioł: A bo ja wiem.
WWW

Re: Opowiadania - Komentarze.

Dzięki Triss za komentarz mojego opowiadania.
Wstęp miał tylko jakby pokazać Flamwidie i całą resztę.
Opowiadanie kieruje bardziej do Fanów Awatara.
Starałem się zacząć opowiadanie jak najlepiej.
Przyznam że moje tempo pisania jest niewiarygodne dlatego, że napisałem już około 5 rozdziałów.
Mam zamiar też napisać cztery księgi( każdą o innym narodzie we flamwidi), chce też wprowadzić nowe odmiany magii żywiołów i innych.
Magia Kreta- odmiana magi ziemi udoskonalona do walki pod ziemią i drążeniu tunelów.
Magia Flaminga- nie przypomina żadnej innej magi bo jest ona jakby sposobem kontrolowania różnych obiektów.
Łabędzia Magia- magia dzięki której można efektywniej kontrolować wodę.
Mam nadzieje zrobić także 5 księgę o poszukiwaniach Czerwonaków Ying i Yang.
Ale to na razie tyle co chciałem o opowiadaniu powiedzieć.

~Triss
No tak, zawsze mogą być opowiadanie kierowane do kogoś konkretnie - w porządku.
Przypominam o ortografii


Zapraszam na moją stronkę:
http://www.mainarturros.zafriko.pl/ oraz moje forum: http://www.arturros.pun.pl/
Ostatni news na stronie 29.04.10

Offline

 

#54 2010-03-06 20:24:52

Triss

Mag Ognia

Zarejestrowany: 2009-06-05
Posty: 6387
Punktów :   
Imię: Ewa.

Re: Opowiadania - Komentarze.

zuzikxd napisał:

Rozdział O1 :

Jak to w życiu często bywa , dwie osoby się kochają , lecz każda strona nie ma pojęcia , że ta druga osoba odwzajemnia jego uczucia . On zakochał się w niej w liceum . Gdy pierwszy raz przyszła do szkoły , był nią oczarowany . Później byli skazani na siebie , przez korepetycje . Na których to zrodziła się miłość Vanessy do Zaca . Co stało więc na drodze ku ich szczęściu ? Strach . Ich odwieczny wróg , który nie dawał za wygraną . OnTa nie chciała nic mu nie mówić , bo sądziła , że gdy mu to wyzna , nie dość , że wyjdzie na idiotkę , to jeszcze zniszczy ich bezcenną przyjaźń . On sądził tak samo . Uzupełniali się . Byli idealni . Idealnie do siebie pasowali . Wtedy było IDEALNIE .
Lecz w czasie studiów , każde z nich poszło swoją drogą . Chwilowo zapomniało o drugim , było zajęte pracowaniem nad swoją karierą . Oboje wybrali ten sam kierunek studiów . Tylko , że na innych uczelniach . Każde z nich ułożyło swoje życie . Lecz bez drugiej osoby . Oboje w tym czasie byli singlami . Najprawdopodobniej w te wakacje wszystko się zmieni .

*

- Vanessa , no chodź już ! Czekam na ciebie już od pół godziny - krzyczała na przyjaciółkę wysoka blondynka , z brązowatymi tęczówkami .
- Już idę , no ! - odpowiedziała jej brunetka , schodząc ze schodów .
- Van , widzę , że się stresujesz , czy to dlatego , że Zac będzie na imprezie ? - spytała się brązowookiej Ashley .
- Szczerze ? Tak . Boję się Ash . Poprostu boję się , że gdy go znowu zobaczę poczuje to co wtedy .
Boję się , że znowu będę tak okropnie cierpieć , gdy on zniknie - wyżaliła się Vanessa swojej przyjaciółce .
- Nie martw się Van , na pewno tak nie będzie . A jeśli on zrobi cokolwiek złego , przez co będziesz cierpieć , będzie miał doczynienia ze mną . Inaczej nie nazywam się Tisdale - odpowiedziała jej Ashley , obejmując ją ramieniem , myśląc , czy plan jej i ich przyjaciół się powiedzie .

*

Spotkanie po latach . Jego klasa z liceum , była w prawie całym składzie . Wszyscy się już dobrze bawili . Brakowało mu tylko dwóch osób . Dwóch brązowookich dziewczyn . Tracił nadzieje . Tracił nadzieję , bo myślał , że traci swoją jedyną szansę na odbudowanie swojej dawnej przyjaźni , i może ... miłości ? Jednak iskierka nadziei nadal się w nim tli . Usłyszał warkot silnika . Natychmiast podniósł się z miejsca i spojrzał w stronę parkingu i ujrzał dwie drobne dziewczyny . Blondynkę i brunetkę . Wszedł do budynku , i poszedł podpierać najdalszy kąt .
On chce się z nią przywitać ostatni . Nie pierwszy , ostatni .

*

- Cześć wszystkim ! - po pomieszczeniu rozległy się dwa słodkie głosy .
- Przepraszamy , że się spóźniłyśmy , ale w mieście były okropne korki - stwierdziła Ash .
Wszyscy podeszli do Van i zaczęli się z nią witać , wypytywać co u niej . Ashley szybko rozprawiła się ze wszystkimi , i widząc Zaca stojącego na samym końcu klubu , podeszła do niego i powiedziała :

- Cześć Zac , pamiętasz mnie to ja Ashley - przywitała się blondynka .
- Cześć Ashley , sporo się nie widzieliśmy - odpowiedział jej niebieskooki .
- No , chłopie masz szanse . Siedzi sama przy barze - puściła mu oko .
- Skąd ty , ale jak , skąd wiedziałaś ?! - zdziwiony chłopak spytał się jej .
- Kobieca intuicja . No przeciesz widzę jak na siebie patrzycie - odpowiedziała mu Ash .
- No , już ! Biegnij , Romeo ! - rozkazała Zacowi ze śmiechem Ashley .
- Ci jeszcze zostało od liceum , jeszcze Ci choroba głowy nie przeszła ? - spytał się jej roześmiany chłopak .
- A żebyś wiedział - odpowiedziała mu .

*

Tymczasem cała grupa rozmawiała , o wyjeździe dla ich wszystkich , który miał być wyjątkowo szczególny dla Vanessy i Zaca . Wkońcu postanowili , że wybiorą się na Hawaje . Pokoje rozdzielają chłopak/dziewczyna , iż wszyscy mają swoich partnerów , oprócz Vanessy i Zaca , oczywiście .

*

- emm , cześć Van , pamiętasz mnie , to ja Zac - odezwał się z nie pewnością.
- Jakbym mogła Cię zapomnieć ! - wstała z krzesła i przytuliła go , lecz po chwili odsunęła się od niego .
- Przepraszam , nie powinnam - powiedziała i zczerwieniała .
- To było miłe - uśmiechnął się .
- Jak chcesz to możemy się przejść - zaproponowała brunetka .
- Jasne - wstał z krzesła i podał jej bluzę .

Niezauważalnie wyszli z klubu . Ich przyjaciele byli zbyt zajęci i przejęci rozmową , by rozważać opcję ; a może zanessa sama się zejdzie ; .

*

Szli pustymi ścieżkami parku małego miasteczka , Bevollt *  .
Szli przed siebie , śmiejąc się na głos i rozmawiali o wszystkim i o niczym .
Ich przyjaźń odradzała się na nowo .

*

- Miałaś kogoś , przez ten cały czas ? - spytał już bardziej pewny siebie Zac .
- Nie , cały czas byłam sama . A ty ? - odpowiedziała Vanessa .

Zac w głębi duszy cieszył się , że Vanessa nikogo nie miała .
Nie zniósł by tego , gdyby jego Nessia miała innego .

- Ja również cały czas byłem sam , nawet nie wiem dlaczego - stwierdził niebieskooki .

a ja chodzę desperacko i na przekór wszystkim moknę`

- Ej , coś na mnie kapie - stwierdziła ze śmiechem Van .
- Van , ty mały głupiutki człowieczku ! To deszcz ! - wykrzyknął ze śmiechem .

Złapał ją odruchowo za rękę , a ona co go trochę zdziwiło uścisnęła ją .
Biegli w ulewie . W końcu dotarli pod wielki dąb , na którym był domek na drzewie .

- I ty chcesz , żebym ja na to weszła ? - spytała się chłopaka brunetka .
- No jasne , że taaak . No chyba , że dalej chcesz moknąć , poza tym jest drabinka , glonojadzie - opowiedział jej i wytknął jej język .
- Wchodzę tam tylko dlatego , żeby nie moknąć - poinformowała go Vanessa ze śmiechem .

- Fajna kryjówka - powiedziała Van rozglądając się po domku .
- No wiem , w końcu to ja ją znalazłem - odkrzyknął jej Zac  .
- Wiesz , że nawet lubię ten deszcz ? - stwierdziła brunetka podchodząc do chłopaka i usiadła obok niego .
- Niemożliwe , normalnie zaraz umrę ze śmiechu - odpowiedział jej roześmiany szatyn .

*

Nagle brązowooka podniosła się z platformy , i udała się na sam koniec domku .
On nie wiedział co się dzieje . Również wstał .

- Van , co się dzieje ? - podszedł do niej i objął ją ramieniem - Przeciesz mi możesz powiedzieć .
- Właśnie nie mogę . Gdyby to było takie proste . Ale nie potrafię . Po prostu nie potrafię . Rozumiesz ? Nie potrafię - obróciła się na pięcie i zaczęła go całować . On odwzajemnił jej pocałunek , chodź na początku był zdezorientowany . Lecz po chwili zdał sobie sprawę , że dostał to , czego najbardziej na świecie pragnął . Pragnął posmakować jej malinowych ust . Objął ją w pasie , i poddał się chwili . Ona zarzuciła mu ręce na szyję , i tak stali .
- Przepraszam Zac , ja nie chciałam , przepraszam - powiedziała szybko i uciekła .
A on stał na drewnianym domku , jak posąg wciąż czując smak jej ust na swoich .

*

całą drogę powrotną rozmyślał .
Co złego zrobił . Co w ogóle zrobił , co mogło skrzywdzić jego najcenniejszy dar .
Czego nie miał robić . Czy ten pocałunek był czymś złym ? Czy Vanessa go kocha ?
Nie wiedział co ma robić . Wiedział tylko jedno : Napewno kocha Vanessę . I nie wyprze się tego nigdy . I może jej to powiedzieć , nawet dzisiaj .
Zatrzymał się i usiadł na mokrej od deszczu ławce . Zresztą , nie obchodziło już go nic .
Przez chwilę pomyślał , że może to był pocałunek na pożegnanie . Może miał już więcej jej nie zobaczyć . Nie pobiegnie . Nie ma sił . Nawet nie wie gdzie jest . Zakrył twarz w dłoniach .

- Jestem kompletnym idiotą .
- Nie prawda - odezwał się głos za nim , który tak dobrze znał - to ja jestem kompletną idiotką .

*

Wstał podszedł do niej i przytulił ją .

- Zac , jaaa przeeepraaszamm - łkała .
- Ciiii , już dobrze , nic się nie stało - szeptał jej do ucha
- Tak bardzo Cię kocham Van - wymsknęło mu się .
I ku jego wielkiemu zdziwieniu otrzymał odpowiedź .
- Zac , ja też Cię kocham . I to nawet nie wiesz jak .
On ją tylko przytulił i znów pocałował .
Oboje byli najszczęśliwszymi ludźmi na świecie .
I oboje uwierzyli , że deszcz sprawia cuda .

opowiadanie dostępne również na : atramentowa-miłość.blog.onet.pl
tam już drugi rozdział

Zamieszczam od razu odnośnik do opowiadania. To co trochę jest nie do końca to spacje przed znakami przestankowymi. Czyta się tak średnio z tym, no ale w porządku.
Taki dość " szalony " moim zdaniem wstęp i szybkie przelecenie po sytuacjach. No ale też tak raczej można   Szczerze mówiąc osobiście tak bardzo nie przepadam za opowiadaniami w którymi tekst jest podzielony na dość krótkie części. Wolę jeden tekst, w którym zawarte są opisy - byle nie bardzo długie - i również między postaciami rozmowy.
" Najprawdopodobniej przez te wakacje wszystko się zmieni "
Nie pasuje mi tu jakoś to wyrażenie " najprawdopodobniej ". Moim zdaniem powinnaś inny wyraz wstawić.

- Vanessa , no chodź już ! Czekam na ciebie już od pół godziny - krzyczała na przyjaciółkę wysoka blondynka , z brązowatymi tęczówkami .
- Już idę , no ! - odpowiedziała jej brunetka , schodząc ze schodów .
- Van , widzę , że się stresujesz , czy to dlatego , że Zac będzie na imprezie ? - spytała się brązowookiej Ashley .
- Szczerze ? Tak . Boję się Ash . Poprostu boję się , że gdy go znowu zobaczę poczuje to co wtedy .
Boję się , że znowu będę tak okropnie cierpieć , gdy on zniknie - wyżaliła się Vanessa swojej przyjaciółce .
- Nie martw się Van , na pewno tak nie będzie . A jeśli on zrobi cokolwiek złego , przez co będziesz cierpieć , będzie miał doczynienia ze mną . Inaczej nie nazywam się Tisdale - odpowiedziała jej Ashley , obejmując ją ramieniem , myśląc , czy plan jej i ich przyjaciół się powiedzie .


Brakuje mi tu na początku tekstu wprowadzającego, czyli średniej długości najlepiej tekst, zawierający elementy takie - kto stoi, gdzie stoi, po co, niecierpliwi się.
Po wypowiedzi postaci nie pisze się raczej, jaki ma kolor oczu. Nie ma też takiego wyrażenia jak oczy " brązowate " - jeśli już, mogłaś równie dobrze napisać - " lekko brązowe ", " blado brązowe ", " brązowe z lekkim odcieniem <kolor> ", " brązowe z odrobiną <kolor> ". " Krzyczała na przyjaciółkę " - Nie pasuje mi to że wstawiłaś " na ", ja bym raczej dała " do ". Mogłaś też dodać jakie emocje wykazuje, byłoby ciekawe - np. podenerwowana, zdenerwowana, zniecierpliwiona etc.
" Już idę, no ! " - Odpowiedzieć odpowiedziała, ale również ciekawie by było wstawić " odkrzyknęła ", " również zdenerwowana, odkrzyknęła ". Skoro powinna się spieszyć, to mogłaś też napisać że nie schodząc, a " zbiegając ", " szybkim krokiem schodząc ".
" Van , widzę.. [...] " - Po " że się stresujesz " powinna być kropka, bo zdanie trochę dziwnie wychodzi jakby je wypowiadać. Reszta w porządku. Już nie musiałaś pisać o oczach, bo to troszkę przesada, a jak już wcześniej wspomniałam w ten sposób raczej się o tym nie pisze, przynajmniej wg. mnie.
" Szczerze ? [...] - Tu wszystko w porządku, jednak po " boje się " powinnaś wstawić przecinek a po prostu pisze się osobno. Mogłaś też napisać " ..wyżaliła się Vanessa swojej przyjaciółce. W jej głosie brzmiał smutek. Wzrok zwróciła ku dołu. " <- O wzroku niekoniecznie, ale o emocjach wykazywanych mogłaś.
Dalej - " do czynienia " piszemy osobno. Brakuje mi tutaj chociaż troszkę opisów.

Spotkanie po latach . Jego klasa z liceum , była w prawie całym składzie . Wszyscy się już dobrze bawili . Brakowało mu tylko dwóch osób . Dwóch brązowookich dziewczyn . Tracił nadzieje . Tracił nadzieję , bo myślał , że traci swoją jedyną szansę na odbudowanie swojej dawnej przyjaźni , i może ... miłości ? Jednak iskierka nadziei nadal się w nim tli . Usłyszał warkot silnika . Natychmiast podniósł się z miejsca i spojrzał w stronę parkingu i ujrzał dwie drobne dziewczyny . Blondynkę i brunetkę . Wszedł do budynku , i poszedł podpierać najdalszy kąt .
On chce się z nią przywitać ostatni . Nie pierwszy , ostatni .


Ale gdzie to spotkanie ? Gdzie to się dzieje, jak ?
I może mogłaś napisać w ten sposób - " Nadeszło spotkanie po latach. " " Po wielu latach, wszyscy nareszcie się zebrali - jego była klasa, w której uczył się w liceum była prawie w całym składzie. "
Do " usłyszał warkot silnika " teraz mówię. " .. nadal się w nim tli " - czas teraźniejszy, a wcześniej był przeszły i później znów jest przeszły. Jeśli tak, powinien być przeszły ciągle. W kolejnym zdaniu - " Natychmiast [..] " - za dużo dałaś " i ". Zamiast tego pierwszego " i " powinnaś dać przecinek. Jak spojrzał w stronę parkingu ? Przez okno, a może siedział na polu ? Niejasność. Ogółem nie wiem, gdzie on był i co się działo dokładnie. To on był w budynku czy nie, i do jakiego wszedł.. ? ^^" Poszedł podpierać najdalszy kąt ? Ni cholerki nie rozumiem, no ale nic. Ostatnie zdanie niepotrzebne moim zdaniem jest. I trochę dziwnym jest dla mnie, w jaki sposób to piszesz - w sensie " on " używasz.

- Cześć wszystkim ! - po pomieszczeniu rozległy się dwa słodkie głosy .
- Przepraszamy , że się spóźniłyśmy , ale w mieście były okropne korki - stwierdziła Ash .
Wszyscy podeszli do Van i zaczęli się z nią witać , wypytywać co u niej . Ashley szybko rozprawiła się ze wszystkimi , i widząc Zaca stojącego na samym końcu klubu , podeszła do niego i powiedziała :

- Cześć Zac , pamiętasz mnie to ja Ashley - przywitała się blondynka .
- Cześć Ashley , sporo się nie widzieliśmy - odpowiedział jej niebieskooki .
- No , chłopie masz szanse . Siedzi sama przy barze - puściła mu oko .
- Skąd ty , ale jak , skąd wiedziałaś ?! - zdziwiony chłopak spytał się jej .
- Kobieca intuicja . No przeciesz widzę jak na siebie patrzycie - odpowiedziała mu Ash .
- No , już ! Biegnij , Romeo ! - rozkazała Zacowi ze śmiechem Ashley .
- Ci jeszcze zostało od liceum , jeszcze Ci choroba głowy nie przeszła ? - spytał się jej roześmiany chłopak .
- A żebyś wiedział - odpowiedziała mu .


Ashley tego nie stwierdziła, a raczej oznajmiła, wytłumaczyła się, czemu się spóźniły. Dopiero teraz dowiadujemy się, że działo to się w klubie.
- Cześć Zac , pamiętasz mnie to ja Ashley - przywitała się blondynka . - Tu raczej powinno być pytanie - ".. pamiętasz mnie ? " - czyli wstawiony pytajnik, którego tu brakuje. Poza tym, przecinek powinien być również wstawiony po " to ja ". Po przywitała się można było napisać " z chłopakiem ".
" No , chłopie masz szanse . Siedzi sama przy barze - puściła mu oko. " - To już mi trochę nie pasuje. Po " chłopie " brakuje przecinka, i raczej powinnaś napisać " szansę ", ale tego już pewna nie jestem. Kto siedzi sam ? Mogłaś napisać w takim razie zamiast " puściła mu oko " samego napisać  " mówiąc to, wskazała mu.. Vanessę ? Zgubiłam się. Przez początkową wypowiedź i tą strasznie pomotałaś imiona. Ale nic. No ale kogośtam wskazała. Później ew. mogłaś dodać, że puściła mu oko, mrugnęła do niego okiem.
Później - raczej zakłopotany chłopak, albo odparł chłopak z zakłopotaniem.
Przecież, ż i jeszcze raz ż. Pamiętaj o ortografii.
" Ci jeszcze [...] " - dziwnie doprawdy wypowiedź zbudowana. Raczej na początku powinno być " ci " przesunięte na miejsce wyrazu numer dwa i czy po przecinku, o ile dobrze rozumiem tą wypowiedź.

Tymczasem cała grupa rozmawiała , o wyjeździe dla ich wszystkich , który miał być wyjątkowo szczególny dla Vanessy i Zaca . Wkońcu postanowili , że wybiorą się na Hawaje . Pokoje rozdzielają chłopak/dziewczyna , iż wszyscy mają swoich partnerów , oprócz Vanessy i Zaca , oczywiście .

Przecinek numer jeden niepotrzebny. Dopiero przed " który " trzeba było wstawić, dobrze że wstawiłaś. O wyjeździe dla nich wszystkich powinno być. I trochę mi się wydaję dziwnie to pierwsze zdanie sformułowałaś.. chociaż.. w sumie raczej dobrze ^^ W końcu piszemy osobno.

- emm , cześć Van , pamiętasz mnie , to ja Zac - odezwał się z nie pewnością.
- Jakbym mogła Cię zapomnieć ! - wstała z krzesła i przytuliła go , lecz po chwili odsunęła się od niego .
- Przepraszam , nie powinnam - powiedziała i zczerwieniała .
- To było miłe - uśmiechnął się .
- Jak chcesz to możemy się przejść - zaproponowała brunetka .
- Jasne - wstał z krzesła i podał jej bluzę .

Niezauważalnie wyszli z klubu . Ich przyjaciele byli zbyt zajęci i przejęci rozmową , by rozważać opcję ; a może zanessa sama się zejdzie ; .


Brakuje na początku dużej litery a na końcu mamy literówkę " zanessa " zamiast " vanessa " Ogólnie w porządku reszta.

Szli pustymi ścieżkami parku małego miasteczka , Bevollt *  .
Szli przed siebie , śmiejąc się na głos i rozmawiali o wszystkim i o niczym .
Ich przyjaźń odradzała się na nowo .


Tu właściwie nie mam uwag ^^

- Miałaś kogoś , przez ten cały czas ? - spytał już bardziej pewny siebie Zac .
- Nie , cały czas byłam sama . A ty ? - odpowiedziała Vanessa .

Zac w głębi duszy cieszył się , że Vanessa nikogo nie miała .
Nie zniósł by tego , gdyby jego Nessia miała innego .

- Ja również cały czas byłem sam , nawet nie wiem dlaczego - stwierdził niebieskooki .

a ja chodzę desperacko i na przekór wszystkim moknę`

- Ej , coś na mnie kapie - stwierdziła ze śmiechem Van .
- Van , ty mały głupiutki człowieczku ! To deszcz ! - wykrzyknął ze śmiechem .

Złapał ją odruchowo za rękę , a ona co go trochę zdziwiło uścisnęła ją .
Biegli w ulewie . W końcu dotarli pod wielki dąb , na którym był domek na drzewie .

- I ty chcesz , żebym ja na to weszła ? - spytała się chłopaka brunetka .
- No jasne , że taaak . No chyba , że dalej chcesz moknąć , poza tym jest drabinka , glonojadzie - opowiedział jej i wytknął jej język .
- Wchodzę tam tylko dlatego , żeby nie moknąć - poinformowała go Vanessa ze śmiechem .

- Fajna kryjówka - powiedziała Van rozglądając się po domku .
- No wiem , w końcu to ja ją znalazłem - odkrzyknął jej Zac  .
- Wiesz , że nawet lubię ten deszcz ? - stwierdziła brunetka podchodząc do chłopaka i usiadła obok niego .
- Niemożliwe , normalnie zaraz umrę ze śmiechu - odpowiedział jej roześmiany szatyn .


a ja chodzę desperacko i na przekór wszystkim moknę` -> To ten chłopak mówi ? Bo jakoś się w momencie czytania tego zgubiłam, ale najbardziej to chyba chłopak by mówił.
Uścisnęła ją ? Właściwie w takiej formie powinno się chyba napisać że ścisnęła, uścisnęła to raczej na powitanie.

Nagle brązowooka podniosła się z platformy , i udała się na sam koniec domku .
On nie wiedział co się dzieje . Również wstał .

- Van , co się dzieje ? - podszedł do niej i objął ją ramieniem - Przeciesz mi możesz powiedzieć .
- Właśnie nie mogę . Gdyby to było takie proste . Ale nie potrafię . Po prostu nie potrafię . Rozumiesz ? Nie potrafię - obróciła się na pięcie i zaczęła go całować . On odwzajemnił jej pocałunek , chodź na początku był zdezorientowany . Lecz po chwili zdał sobie sprawę , że dostał to , czego najbardziej na świecie pragnął . Pragnął posmakować jej malinowych ust . Objął ją w pasie , i poddał się chwili . Ona zarzuciła mu ręce na szyję , i tak stali .
- Przepraszam Zac , ja nie chciałam , przepraszam - powiedziała szybko i uciekła .
A on stał na drewnianym domku , jak posąg wciąż czując smak jej ust na swoich .


Przecież - literóweczka. Tu na końcu po " domku " nie musiałaś dawać przecinka. Dopiero po posąg jest on potrzebny. No, no, pocałowali się, heh ^^

całą drogę powrotną rozmyślał .
Co złego zrobił . Co w ogóle zrobił , co mogło skrzywdzić jego najcenniejszy dar .
Czego nie miał robić . Czy ten pocałunek był czymś złym ? Czy Vanessa go kocha ?
Nie wiedział co ma robić . Wiedział tylko jedno : Napewno kocha Vanessę . I nie wyprze się tego nigdy . I może jej to powiedzieć , nawet dzisiaj .
Zatrzymał się i usiadł na mokrej od deszczu ławce . Zresztą , nie obchodziło już go nic .
Przez chwilę pomyślał , że może to był pocałunek na pożegnanie . Może miał już więcej jej nie zobaczyć . Nie pobiegnie . Nie ma sił . Nawet nie wie gdzie jest . Zakrył twarz w dłoniach .

- Jestem kompletnym idiotą .
- Nie prawda - odezwał się głos za nim , który tak dobrze znał - to ja jestem kompletną idiotką .


Duża litera Na pewno piszemy razem. Ogółem naprawdę fajnie.

Wstał podszedł do niej i przytulił ją .

- Zac , jaaa przeeepraaszamm - łkała .
- Ciiii , już dobrze , nic się nie stało - szeptał jej do ucha
- Tak bardzo Cię kocham Van - wymsknęło mu się .
I ku jego wielkiemu zdziwieniu otrzymał odpowiedź .
- Zac , ja też Cię kocham . I to nawet nie wiesz jak .
On ją tylko przytulił i znów pocałował .
Oboje byli najszczęśliwszymi ludźmi na świecie .
I oboje uwierzyli , że deszcz sprawia cuda .


Po wstał powinien być przecinek W opowiadaniach właściwie nie powinnaś dawać kilku liter pod rząd, tylko napisać po wypowiedzi np. " mówiła z płaczem, przeciągając wyrazy. ".

Ogółem

Piszesz ładne opowiadania, jednak musisz kilka rzeczy dopracować. To jest oczywiście jak najbardziej normalne, nikt nie jest idealny. Moim zdaniem brakuje tu opisów, dopowiedzeń do wypowiedzi postaci, jak ta wypowiedź brzmiała. Nie zawsze musisz tak pisać, do każdej wypowiedzi, ale to się przydaje w wielu miejscach. Opisy wiele wnoszą, szczególnie gdy są ładnie sformułowane, miło się czyta. Niektóre fragmenty są trochę za krótkie, moim zdaniem. Jak już wspomniałam nie powinnaś przeciągać liter, pisać z pięć pod rząd. Szczególnie spółgłosek. Tak jak napisałam, po wypowiedzi postaci po prostu dodajesz, że przeciągała ona wyrazy Ew. dwie mogą wydaje mi się być ^^ Zjadasz czasem literki, nie stawiasz dużych liter, złą literę wstawisz lub popełnisz błąd ortograficzny. Postaraj się tych błędów nie popełniać a opowiadanie będzie jeszcze lepsze Niby nic, ale jednak. Zachęcam do dalszego pisania, korzystania z komentarzy innych, nie zniechęcaj się jakąkolwiek krytyką, w końcu krytyka pomaga w byciu lepszym Powodzenia życzę i obyś stawała się coraz lepsza

Offline

 

#55 2010-03-14 08:40:28

 zuzikxd

Użytkownik

5364127
Skąd: east thorn .
Zarejestrowany: 2009-06-24
Posty: 391
Punktów :   
WWW

Re: Opowiadania - Komentarze.

Dziękuję Ci Triss , za obiektywną krytykę .
Szczerze mówiąc , krytyka nigdy mnie nie
zniechęcała do dalszego pisania , wręcz mnie
motywowała . Więc jeszcze raz dziękuję .


http://img291.imageshack.us/img291/6767/kissmekissme.jpg

Offline

 

#56 2010-03-25 18:42:19

Triss

Mag Ognia

Zarejestrowany: 2009-06-05
Posty: 6387
Punktów :   
Imię: Ewa.

Re: Opowiadania - Komentarze.

W takim razie bardzo się cieszę.

A oto moje opowiadanko. Liczę na ocenki i rady.
Napiszę pewnie niedługo kolejną część ^^

Triss napisał:

Rozdział I: Przebudzenie



Entainel obudził się pośrodku ogromnej sali. Leżał na niebieskim dywanie o złotych krawędziach, ciągnącego się przez nią całą. Podparł się lewą ręką, a prawą pogładził dywan. Był on bardzo miękki i gładki. Podpierając się, teraz już obiema rękami, wstał. Rozglądnął się po sali. Podpierały ją wielkie, białe filary z różnymi wzorami, przypominającymi słońce, księżyc, nawet ogień. Ścian widać nie było, gdyż były przykryte ogromnymi półkami, na których stało mnóstwo książek. Nie sposób było policzyć je wszystkie. Zrobił kilka kroków w przód. Popatrzył się po sobie - na swoje nogi, ręce jak i tułów. Był ubrany w szatę o kolorach bieli, zieleni i jasnego brązu. Miała ona kołnierz sięgający podbródka, na którym wyszyte były różne wzory. Sam kołnierz był biały. Jego rękawy były obciśnięte na wysokości nadgarstków, dalej znowu schodziły luźno. Z lewej strony były zielone, z prawej brązowe, a przez ich środek przechodził niewielki, biały pasek. Na rękach nosił brązowe rękawice, ze wzorami na końcach palców. Entainel dotknął swój brązowy pas, na którym również ozdobnych wzorów nie brakowało. Był on jednak trochę poszarpany. Na nogach miał luźne spodnie, o kolorach bieli i brązu. Buty zaś nosił brązowe, czyste, sznurowane z zewnętrznych boków. Po chwili zauważył leżący na ziemi plecak. Kucnął przy nim i zaczął w nim grzebać. Wyciągnął z niego małą, drewnianą laskę, na końcu której umieszczony był niebieski, błyszczący kryształ. Drewno zaczęło się wydłużać, a kryształ niewiele się powiększył. Za chwilę trzymał już rzeczywistej wielkości laskę, która prawie dorównywała mu wielkością. Pogładził ją jedną ręką. Zaczęło mu się coś przypominać... To, że jest magiem. Przeszłości swojej nie pamiętał, jednak wiedział, że jest magiem. Poczuł czyiś dotyk na swoim lewym ramieniu. Zdarzyło się to tak nagle, że ciarki przeszły go na całym ciele. Odwrócił się w tył. Ujrzał starego mężczyznę z długą, siwą brodą, nieco wyższego od niego samego. Był ubrany w długą szatę koloru czerwonego, niekiedy niebieskiego. Końce jego szaty były koloru złotego. Nosił również wiele pierścieni i srebrny naszyjnik.
- K... Kim jesteś? - Spytał nieśmiało Entainel, robiąc krok do tyłu. Mężczyzna zdjął rękę z jego ramienia.
- Nie bój się, młody magu. - Powiedział zachrypniętym głosem mężczyzna. - Ale nie czas teraz na wyjaśnienia... Przynieś mi proszę niebieski kamień szlachetny. - Mówiąc to, wskazał ręką w przód.
Entainel, nieco zakłopotany, rozglądnął się po pomieszczeniu. Odwrócił się znów w drugą stronę. Ujrzał paskudnego, o jasno-brązowej skórze, stworka. Był bardzo mały. Jego ręce były bardzo długie, głównie z powodu bardzo długich palców, skończonych już średniej długości, ostrymi pazurami. Miał okrągłą, dużą głowę, a oczy małe. W rękach trzymał owy kamień szlachetny, koloru niebieskiego. Przyciskał go sobie do klatki piersiowej.
"Jestem magiem... Jestem magiem, więc muszę znać jakieś zaklęcia..." - zastanawiał się. Coś zaczęło mu się przypominać... Wiatr... Zjednoczenie się z wiatrem...
Zaczął wykonywać ruchy rękami.
- Wo keshenen gorama... - Zaczął szeptać przy tym. W powietrzu tworzyła się biała, błyszcząca kula, koło której mocno krążyło powietrze. Mocno odepchnął ją od siebie, odpychając równocześnie siebie, krzycząc - Ig nick!
Stworek padł na ziemię, tracąc przytomność. Z jego rąk wypadł owy kamień. Entainel podszedł ostrożnie. Już miał sięgać po owy kamień, jednak stworek szybko wstał, podbiegł do maga i drasnął go pazurami. Entainel'owi udało się w porę odskoczyć, ale doznał obrażeń. Z ręki, na której była rana, wypadła mu laska. Przymknął lewe oko, ścisnął zęby i lewą ręką złapał za ranę. Coś mu mówiło, by zajrzał do plecaka... Nie wiedział po co, dlaczego. Podszedł w końcu do niego i zaczął ponownie w nim grzebać. Ujrzał pomarańczowy napój. Wyciągnął go i wypił cały. Jego smak niczego nie przypominał, jednak nie był taki zły. Przestawał czuć ból w ręce. Rana bardzo wolno zanikała, można było to zaobserwować przez jej wielkość. Odetchnął. Napój był dość rozgrzewający. Nie tym się jednak teraz przejmował. Miał zdobyć ten kamień szlachetny... Gremlin, gdyż tak się owy stwór nazywał, podniósł owy niebieski kamień i przycisnął go sobie do piersi ponownie. Patrzył dokoła podejrzliwie i cofnął się nieco.
- Muszę zdobyć ten kamień... - Powiedział do siebie cicho Entainel. Choć właściwie nie wiedział po co, to z jakiegoś powodu bardzo ufał temu starcowi... Podszedł kawałek w stronę Gremlin'a i wykonał te same ruchy i wypowiedział te same słowa, co poprzednio.
- Wo keshenen gorama... Ig nick!
Entainel przyłożył się do tego jeszcze bardziej niż wcześniej. Kula była znacznie większa, jak i prędkość, z którą leciała w stronę Gremlina. Potwór z przerażeniem spojrzał na kulę i usiłował uciec, mocno ściskając kamień w dłoni. Kula była jednak znacznie szybsza niż on, więc uderzyła w jego plecy, odrzucając go w przód. Padł na ziemi, wypuszczając kamień z ręki. Tym razem nic nie wskazywało na to, by Gremlin prędko się podniósł. Leżał bez ruchu, a jego pazury wbiły się w krawędź dywanu. Entainel uśmiechnął się lekko. Podszedł do leżącego Gremlina i podniósł kamień, leżący obok. Był lekko pęknięty, jednak by zauważyć owo pęknięcie, trzeba było się bardzo wysilić. Pogładził kamień jedną ręką. Był bardzo gładki, jednak krawędzie miał bardzo ostre. Promienie światła, wchodzące do pomieszczenia przez otwory w suficie sprawiały, że przepięknie błyszczał. Odwrócił się w stronę, gdzie stał starzec. Był ciągle w tym samym miejscu, nawet nie ruszył się z niego o krok. Uśmiechał się do chłopaka. Entainel podszedł do niego. Wystawił do przodu rękę, a w dłoni zaciśnięty kryształ.
- Muszę przyznać, że dobrze sobie radzisz, jako początkujący mag... - Powiedział starzec do Entainel'a, jak zwykle swoim zachrypniętym głosem. Wystawił otwartą dłoń i dodał - Daj mi teraz ten kamień, proszę.
Entainel spojrzał na kamień i przez chwilę nie oddawał mu starcowi, jednak zaraz ocknął się i położył go mu na ręce.
- Dziękuję. - Powiedział mężczyzna uśmiechając się. Odwrócił się do tyłu i podszedł do niewielkiego, okrągłego stołu. Na nim leżała granatowa, falowana na krawędziach chustka. Położył na niej kamień i wyszeptał jakieś słowa, które były dla chłopaka niezrozumiałe. Kamień zaczął błyszczeć. Światło sięgało coraz dalej i stawało się coraz jaśniejsze. Zaczęło być aż oślepiające, więc Entainel zasłonił oczy ręką i odchylił się trochę do tyłu. Światło powoli malało, aż całkowicie zniknęło. Entainel odsłonił oczy i spojrzał na stół. Teraz już nie widniał na nim kamień szlachetny, a biały, średniej wielkości kryształ. Był podłużny i zaokrąglony na końcach. Owijało go jednolite złoto. Starzec podniósł je i podszedł do chłopaka. Wręczył mu kryształ.
- Teraz już mogę wszystko Ci powiedzieć. Znajdujesz się w świecie zwanym Lineage. Świat ten był bardzo zniszczony w przeszłości, ogarnęło go wiele wojen, wywiązanych przez konflikty między rasami. Rasami tymi są ludzie, czyli my, jasne elfy, krasnoludy, orkowie, kamaele i mroczne elfy. W świecie tym trzeba się naprawdę bardzo pilnować i być zdanym na siebie, jak i na przyjaciół. Te kryształy, które Ci wręczyłem są kryształami ulepszającymi broń. Dzięki temu Twe zaklęcia będą szybsze i skuteczniejsze. Jest jeszcze wiele rzeczy, o których musisz wiedzieć, jednak dowiesz się o nich podczas swoich wędrówek i innych zdarzeń... Życzę Ci powodzenia w tym świecie.
Entainel słuchał mężczyzny przez cały czas z uwagą. Zdołał dowiedzieć się co nieco o jego obecnej sytuacji. Zapowiadało się ciekawie. Chłopak skłonił się nisko.
- Dziękuję Ci, magu, bardzo.
Wyprostował się i kiwnął głową. Podniósł z ziemi swój plecak i zawiesił go na ramieniu. Odwrócił się w stronę wyjścia z sali. Było ogromne i szerokie. Ruszył w jego stronę, idąc po dywanie. Minął w połowie drogi również Gremlina, na którego uwagi nie zwrócił. Dochodząc już do wyjścia, odwrócił się do starca i pomachał mu z szerokim uśmiechem. Wyszedł z pomieszczenia i znalazł się na trawie, przy rzece. Popatrzył w lewą stronę. Dalej, nad rzeką zbudowany był duży, drewniany most. Był co prawda trochę poniszczony, ale wszystko wskazywało na to, że coś tam musi się znajdować... Entainel ruszył zatem w jego stronę, idąc po trawie wzdłuż rzeki. Rzeka położona była nieco niżej, a ogrodzona była skałami. Gdy Entainel doszedł do drewnianego mostu, wszedł na niego ostrożnie. Głośno zaskrzypiał. Zaczął iść wzdłuż niego. W jednym miejscu belka złamała się i chłopak spadłby do rzeki, jednak w porę złapał się za kolejną. Plecak ześlizgnął mu się z ręki, ale zdołał zawiesić go na nodze. Mocno podrzucił go tak, że wylądował na moście. Sam Entainel podciągnął się mocno za belkę z obawą, że i ta się złamie. Coś jednak robić trzeba było. Na szczęście ta belka była wytrzymała i nie złamała się pod ciężarem chłopaka. Stanął na moście, podniósł plecak i ponownie zawiesił go na ramieniu. Był dopiero w połowie mostu, a teraz już zorientował się, że trzeba naprawdę uważać. Idąc, sprawdzał po kolei belki, tupiąc w nie mocno nogami. Tym razem nic na szczęście się nie złamało. Znalazł się na wydeptanej drodze. Spojrzał z początku na niebo. Widniało na nim bardzo mało bielutkich, puszystych chmur, co wskazywało na dobrą pogodę. Słychać było piękny śpiew ptaków, jednak również wycie wilków, których wiele chodziło po ogromnej, rozciągającej się z lewej strony polanie. W większości były one szare, jednak niekiedy można było ujrzeć je białe i czarne. Na polanie rosło zaledwie kilka drzew. Entainel rozglądnął się. Patrząc przed siebie, ujrzał niewielką, otoczoną białym murem wioskę, do której prowadziła ścieżka. Entainel ruszył jednak z początku w stronę polany.


EDIT


Nowe opowiadanie z mojej serii. Więcej informacji w cytacie. Liczę na komentarze i z góry za nie dziękuję.

Triss napisał:

Kolejne opowiadanko z mojej serii. Jak już pisałam, opierane na grze Lineage II - dużo elementów z tej gry, ale też naprawdę dużo dodałam ja i usunęłam kilka również, zastępując swoimi pomysłami. Chociażby jeśli chodzi o monety, w grze są to zwyczajne monety, można ich zbierać tysiące, miliony a nawet miliardy. Ja za to wprowadziłam system monet - złotych, srebrnych i miedzianych.
Nie wiem czy to dziwne, czy nie... Ale dopiero pod koniec pisania rozdziału go nazywam. Wymyślam co nieco, a na końcu podsumowując wymyślam tytuł.
Tu miałam lekki problem, ale jakoś to tam wymyśliłam.

Rozdział II: Chłopak, wioska i rana.





Entainel szedł w stronę polany. Niedaleko kręciło się wiele wilków, więc szedł ostrożnie. Zauważył, że przy jednym z drzew siedzi chłopak. Mniej więcej, na oko, w jego wieku. W ręku trzymał drewniany kij, który był łączony, sądząc po miejscu, gdzie mocno owijały go bandaże. Chłopak siedział skulony, a twarz w połowie zasłaniał ręką. Kręciły się przy nim dwa wilki - jeden biały, średniej wielkości, a drugi czarny, niewiele większy od tamtego. Entainel zatrzymał się na moment. Trzeba mu było pomóc. Mag wolnymi ruchami złapał za plecak. Położył go starając się zrobić jak najmniejszy hałas. Cicho otworzył go i wyjął z niego kryształ, otrzymany od starca. Nie wiedział, jak się go używa. Nie było jednak czasu, by zastanawiać się nad tym. Postanowił próbować aż do skutku, szybko, żeby jeszcze zdążyć. Przycisnął kryształ do laski. Ten zaczął błyszczeć, tak jak wtedy, gdy się pojawiał. Entainel tym razem nie zamykał oczu ani nie zasłaniał ich. Gdy kryształ stracił swój połysk, zniknął, najwyraźniej osadzając się w broni. Entainel zaczął wykonywać te ruchy, co zwykle przy tym zaklęciu. Tym razem owych słów, które były niezbędne do wykonania czaru nie wykrzyknął, a wyszeptał je cicho. Na końcu odepchnął kulę z jak największą siłą mógł, tym samym cofnął się przez jej moc. Leciała prędko w stronę obu wilków. Te, wyczuwając ją najwyraźniej podniosły gwałtownie pyski i rzuciły się w ucieczkę. Czar chybił, ale wykonał swoje zadanie. Wilków nie było widać w pobliżu, a te, które kręciły się niedaleko również uciekły. Kryształ zaczął pojawiać się przy broni, stając się coraz wyraźniejszy. Gdy można było już go ujrzeć w całej okazałości, spadł z cichym brzękiem na ziemię. Entainel podniósł kryształ i wsadził z powrotem do plecaka. Sam plecak znów ubrał, a laskę trzymał w ręku. Podszedł do kulącego się ze strachu chłopaka. Przykucnął przy nim i położył na nim rękę. Można było wyczuć, jak drżał. Opuścił rękę i z już malejącym strachem w oczach rozglądnął się wokoło. Nie mogąc wierzyć, rozglądnął się jeszcze raz i jeszcze raz. Tak, wilków już nie było w pobliżu. Położył swój jasnego brązu, drewniany kij na ziemi. Złapał się za głowę i uśmiechnął jednym kącikiem ust. Z jego miny można było odczytać radośc i niedowierzanie. Kropla potu spłynęła powoli po jego twarzy, skapując na końcu z podbródka na ziemię.
- Spokojnie... Wilki uciekły. - Powiedział do niego uspokajającym tonem Entainel. Zsunął dłoń z jego ramienia i podparł się nią o ziemię. Uratowany przez niego chłopak spojrzał na niego gwałtownie. Z początku, nie mogąc uwierzyć w to, jakim cudem wilków nie ma, nie zauważał chłopaka, nawet jego dotyk nie został przez niego zauważony.
- To... Ty? - Powiedział, wciąż jeszcze drżącym głosem chłopak. Entainel skinął głową, patrząc z uśmiechem na niego.
- Dzięki! - Wykrzyknął chłopak i objął go serdecznie. Był Entainel'owi bardzo wdzięczny, gdyż ten go uratował. Sam nie dałby rady. Jeden jego rękaw był poszarpany, najwyraźniej przez wilka.
- To nic takiego... - Powiedział Entainel, drapiąc się z tyłu głowy. Opuścił rękę. Gdy chłopak go puścił, mag zauważył jego poszarpany rękaw. Dziura w nim ukazywała ranę od ugryzienia. Może nie była duża, jednak nawet takie coś zagraża.
- Ta rana... - Zaczął Entainel, mówiąc cicho, pod nosem. - Trzeba ją jakoś odkazić i uleczyć. Musisz następnym razem bardziej uważać. - Dodał już głośniej, przy ostatnich słowach puszczając oko chłopakowi. Ten uśmiechnął się i skinął głową.
Entainel ściągnął plecak, jednak tym razem nie kładł go na trawie. Zaczął w nim szukać owego napoju, z którego skorzystał, gdy zranił się podczas walki z Gremlinem. Zauważył górną część flaszki. Wyciągnął ją, już z nadzieją, że będzie mógł jej użyć. Flaszka była jednak pusta, nawet kropla nie została przez niego wtedy oszczędzona. Entainel westchnął, przymykając przy tym lekko oczy. Otworzył je i flaszkę wsadził z powrotem do plecaka, który po chwili założył z powrotem. Poprawił go, łapiąc za jego uchwyty. Oparł laskę na jednym ramieniu, a długą rękę miał spuszczoną luźno wzdłuż tułowia. Spojrzał w prawą stronę. Miasto nieduże, jednak powinien się w nim znaleźć jakiś sklep z ziołami bądź miksturami leczniczymi.
- Chodźmy. Jak powiedziałem, trzeba odkazić i uleczyć ranę. Przy sobie nie mam odpowiednich do tego przedmiotów, ziół czy mikstur, jednak w tym mieście coś być powinno... Byłeś tam wcześniej? - Powiedział Entainel do chłopaka, patrząc wciąż na miasto, a właściwie wioskę. Przy pytaniu na końcu wypowiedziu swój wzrok zwrócił ku chłopakowi.
- Ja... - Zaczął nieśmiało chłopak. - Tak, tak, byłem w tej wiosce. Stamtąd wyszedłem tu... By zapolować na wilki. - Dodał zaraz, mówiąc z początku dość szybko. Westchnął. Popatrzył kątem oka w dół, trochę się wstydząc.
- Dobra... Są tam jakieś sklepy, prawda? - Spytał chłopaka Entainel, nie odrywając od niego wzroku.
- Tak, tak! - Zaczął chłopak z entuzjazmem, wziętym się ni z tego, ni z owego. - Ze zbrojami, brońmi, napojami, miksturami, wisiorkami chroniącymi przed atakami magicznymi... - Wymieniał chłopak naprędce, licząc na palcach.
- To świetnie... W takim razie chodź, prędko, nie mamy czasu do stracenia. - Odrzekł mu Entainel. Złapał go za rękę i pociągnął za sobą, biegnąc w stronę bram miasta. Chłopak lekko potknął się z początku, jednak nie upadł. Biegł za Entainel'em. Gdy dotarli do bram, drogę zagrodziło im swoimi brońmi dwóch strażników. Byli ubrani w stalowe, srebrne zbroje, które błyszczały w świetle słońca. Przez to, że nosili dosyć zabudowane hełmy, można było ujrzeć tylko ich podbródek i kawałek szyi. Jeden z nich całkowicie milczał, zachowując kamienną twarz. Drugi zaś sprawnym ruchiem ręki ściągnął swój hełm i złapał go, przyciskając do piersi.
- Kim jesteście, przybysze? - Spytał, patrząc na Entainel'a. Zaraz spojrzał na towarzyszącemu mu chłopaka. - Ah, to Ty, Evmar! - Powiedział półkrzykiem, a na jego twarzy zagościł uśmiech. Schował miecz do pochwy, tak jak jego towarzysz. Strażnik podszedł do chłopaka i poklepał go mocno po plecach, przez co ten aż się schylił. Zaraz jednak wyprostował się gwałtownie, a gdy Entainel spojrzał na niego ze zdziwieniem kątem oka, uśmiechnął się nieco głupio i podrapał z tyłu głowy. Strażnik cofnął się i stanął znów na swoim miejscu. Popatrzył na Entainel'a. Ten również zwrócił wzrok ku niemu. Strażnik patrzył na niego zastanawiająco, nie odrywając od niego wzroku ani na moment. Entainel patrzył na niego z obojętną miną, trzymając laskę opartą wciąż o ramię. Drugą rękę wsadził do kieszeni swoich spodni. Wartownik ze zrezygnowaniem machnął ręką.
- Ciebie znam... - Zaczął, znów patrząc na Evmar'a. Zaraz spojrzał na Entainel'a. - A ciebie ani trochę nie kojarzę. Jak cię zwą? - Spytał go.
Entainel westchnął i spojrzał na strażnika. - Entainel. Ale proszę, puśćcie nas. Evmar został zraniony w walce, a jego rana nie może czekać dłużej... Musimy ją odkazić.
Strażnik patrzył na Entainel'a podejrzliwie. Gdy strażnik spojrzał na uratowanego chłopaka, szukając jakiejś pomocy, ten skinął głową. Strażnik również skinął i wskazał ręką wejście, wyraźnie pozwalając mu wejść.
- Dziękujemy! - Powiedział półkrzykiem Entainel i pociągnął za sobą Evmar'a do środka.
- Kuję najlepsze zbroje i bronie w okolicy! Chcesz stać się potężny? Zapraszam! - Słychać było donośny głos krasnoluda z siwą brodą splecioną w warkocz, tak samo włosami. Stał pod jednym budynków i zapraszał wszystkich przechodniów do siebie, nawoływał, wspomagając się również rękami. Nie to jednak teraz Entainel'a interesowało. Zatrzymał się na środku wioski, przy wysokim pomniku z brązu, przedstawiającym jakiegoś dzielnego człowieka, wojownika. Można było wejść na podwyższenie wokół niego, wykonane również z brązu, schodkami. Entainel rozglądnął się, wykonując gwałtowne ruchy głową.
- Eeem... Ent... Entainel... - Zaczął Evmar nieśmiało, patrząc na Entainel'a. - Tam jest sklep z tymi ziołami i miksturami, które... - Mówił, wskazując na budynek niedaleko. Urwał mu Entainel, który pociągnął go w jego stronę. Do budynku były dwa wejścia. Nad oboma zawieszone były drewniane tablice, na których wyrzeźbione były mikstury, a pod nimi napis "Sklep Magiczny". Entainel przy wejściu zatrzymał się i spojrzał na tą tabliczkę, upewniając się, że dobrze idą. Wszedł z Evmar'em do środka. Puścił jego rękę. Ten złapał za nią i pomasował w miejscu, gdzie była ściskana przez Entainel'a. Za blatem, rozciągającym się wzdłuż najdłuższej ściany, na wprost wejścia stało dwóch mężczyzn. Jeden z czarnymi, długimi włosami do ramion i niewielkim zarostem, drugi... Taki sam. Najwyraźniej byli bliźniakami. Jeden stał przy blacie i opierał o niego głowę. Jego mina była znudzona wyraźnie. Drugi przy stoliku w roku przyrządzał jakąś miksturę. Unosiły się nad nią różne pyły, bąbelki, nad niektórymi po prostu dym jakiegoś koloru. Ten stojący przy blacie podniósł się leniwie. Ziewnął, nawet nie racząc zasłonić swoich ust dłonią.
- Bardzo żywy gość, nie spodziewałbym się, że tacy po ziemi chodzą... - Powiedział pod nosem Entainel, podnosząc jedną brew.
- Bracie, mamy gości. - Powiedział ospałym głosem do tego przyrządzającego mikstury.
- Obsłuż ich zatem, i tak niczego przez cały dzień nie robisz. - Odparł mu tamten. Dwóch braci, dwa przeciwieństwa - jeden leń, drugi żywy, pracujący.
- No dobra. - Powiedział drugi, zakładając ręce na siebie. - I kto tu jest leń... - Mruknął pod nosem. Evmar i Entainel zaśmiali się lekko.
- Co panowie chcą? - Powiedział, opierając się rękami o blat i patrząc na obu chłopaków. Evmar pokazał mu swą rękę. Sprzedawca popatrzył zastanawiająco się na nią.
- No widzę. To czego chcecie? - Spytał. Entainel złapał się za głowę i pokręcił nią.
- Bystry to on nie jest... - Mruknął Evmar i oboje zaczęli się lekko śmiać.
- Widzi pan tą ranę. Chcemy ją czymś odkazić, nie mamy czasu do stracenia. - Powiedział Entainel do sprzedawcy. Zaczęło go powoli denerwować zachowanie sprzedawcy. Spieszyło im się, a zatrzymano ich już raz, a teraz jeszcze jakiś sprzedawca, jak już są na miejscu...
- No a skąd ja mam wiedzieć? - Powiedział sprzedawca, poddenerwowany również. Jego brat już najwyraźniej nie mogąc wytrzymać przez jego zachowanie oderwał się od pracy nad miksturą i odepchnął go od blatu jedną ręką. Wziął wszystkie zioła, leżące na stole i rozłożył je na blacie. Jedne były ciemnozielone, drugie jasnozielone, jedne pomarańczowe, niektóre jasnoczerwone.
- Pokaż no, chłopcze, tą ranę. - Powiedział do niego mężczyzna. Evmar podszedł i pokazał mu swoją rękę. Mężczyzna złapał za nią i przyglądnął się jej. Na głowie miał okulary, które naciągnął na oczy.
- Tak, tak... Ugryzienie wilka... Tu nie ma czasu do zastanawiania się. - Powiedział, bardziej do siebie, niż do nich. Podwinął rękaw Evmar'a i owinął wokół rany kilka ziół, zakrywając ją całkowicie. Wyciągnął z szuflady jakiś sznur, którym również obwiązał jego rękę, by zioła się trzymały. Puścił jego rękę.
- Trzymaj ją tak i poczekaj moment.
Sprzedawca podszedł do stolika, do którego dodał kilka ziół, wsypał jakiś proszek i wymieszał ze sobą wszystko. Mikstura przybrała kolor pomarańczowy. Postawił ją na blacie. Odwiązał sznur z ręki chłopaka i ściągnął zioła. Na ową ranę wylał kilka kropel mikstury. Evmar zasyczał cicho z bólu.
- Teraz powinno być już w porządku. - Powiedział mężczyzna uśmiechając się.
- Dziękujemy bardzo. - Powiedzieli prawie równocześnie.
- Ile płacimy? - Spytał Entainel. Sam nie miał grosza przy duszy, jednak nie będzie wychodził ze sklepu nie płacąc...
- Oh, tak. Pięć miedzianych monet. - Odrzekł im sprzedawca. Tamten drugi, nieco naburmuszony, stał obok, nawet na nich nie patrząc. Nie na niego teraz jednak zwracali uwagę. Evmar zaczął grzebać ręką w kieszeni swoich spodni. Wyciągnął z niej kilka miedzianych monet. Rozsypał je na blacie. Było ich koło piętnastu. Zgarnął dziesięć, zostawiając równe pięć.
- Dziękuję bardzo. - Powiedział, schylając głowę w geście podziękowania. Starał się już być mniej nieśmiały, tak jak Entainel.
- Chodźmy. - Powiedział do Eintainel'a. Ten skinął głową i razem wyszli ze sklepu.

Offline

 

#57 2010-03-29 21:59:43

Shady Eyes

Zua Wiedźma

11907823
Zarejestrowany: 2009-06-05
Posty: 1989
Punktów :   
Wiek: 11100
WWW

Re: Opowiadania - Komentarze.

Komentarz do "Szmaragdowe Sny"

Przed wszystkim to brakuje jakiegoś zawiązania akcji, przedstawienia świata i reali. Wszystko zaczyna się "znienacka", co powoduje, że czytelnik jest zagubiony i na dobrą sprawę nie wie co się dzieje i co to za ludzie. Poza tym (jak na mój gust) całość jest zbyt przedramatyzowana - te szczerozłote włosy, lazurowe oczy itd. Przydało by się też trochę więcej opisów, bo 90% rozdziału to dialogi.

Wilhelm złapał się za głowę i zachichotał złowieszczo.

Jakoś sobie tego nie wyobrażam - łapanie się za głowę i złowieszczy chichot do siebie nie pasują.

Lśniące szczerym złotem włosy gładziły ją po rumianych policzkach.

A nie sądzisz, że zabrzmiałoby lepiej, gdybyś napisała, że włosy jej opadają na policzki?

Wiem, czepiam się drobiazgów, ale to właśnie drobiazgi składają się na dobra opowiadanie. Twoje nie jest złe, ale nie jako prolog a rozdział gdzieś ze środka historii.


Goodbye

Offline

 

#58 2010-03-30 08:17:59

Aruchi

BB

Zarejestrowany: 2009-07-21
Posty: 4216
Punktów :   

Re: Opowiadania - Komentarze.

Dziękuję za cenne rady. Postaram się dodawać więcej opisów. A co to całego tego "Prologu" to zastanawiałam się, jak go napisać. Sądziłam, że taki byłby najlepszy. Jednak widzę, że nie.

Offline

 

#59 2010-03-30 10:24:43

Shady Eyes

Zua Wiedźma

11907823
Zarejestrowany: 2009-06-05
Posty: 1989
Punktów :   
Wiek: 11100
WWW

Re: Opowiadania - Komentarze.

Niestety ten prolog nie jest najlepszy, bo jest trudno zrozumiały - jacyś ludzie, tajemnicze dziewczyny i czytelnik czuje się zagubiony. Postaraj się jakoś przybliżyć świat, w którym to się dzieje, przyczyny dlaczego jest tak a nie inaczej. Poza tym nie radziłabym zaczynać pisać bez konkretnego planu na fabułę, najlepiej jak wszystko do początku do końca rozpiszesz sobie na punkty.


Goodbye

Offline

 

#60 2010-04-02 16:11:48

Triss

Mag Ognia

Zarejestrowany: 2009-06-05
Posty: 6387
Punktów :   
Imię: Ewa.

Re: Opowiadania - Komentarze.

Teraz opowiadania komentujemy w innych tematach. Każdy user który chce swe dzieła zaprezentować, ma swój własny, w którym je komentujemy - już nie tutaj!

Offline

 
  • Index
  •  » Kosz
  •  » Opowiadania - Komentarze.

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.korsarz.pun.pl www.lekarski3.pun.pl www.kings-of-hell.pun.pl www.shinobiofwars.pun.pl www.rbd-rebelde-rbd.pun.pl