Avatar - Legenda Aanga


#1 2009-07-29 17:18:50

Triss

Mag Ognia

Zarejestrowany: 2009-06-05
Posty: 6387
Punktów :   
Imię: Ewa.

Wasze Opowiadania

Wasze opowiadania , czyli tutaj możecie wpisywać swoje opowiadania !
Nie wolno komentować , do komentowania inny dział będzie. Tutaj będą same opowiadania. To ja dam swoje , na razie nie chce więcej pisać może jutro / po jutrze. DOZWOLONY DOUBLE POST.
O tematyce jakiej chcecie. Nie musi być o avatarze.

                                          Awatar : Legenda Aanga
                                          Rozdział I
                                          Losy przyjaciół po zakończeniu wojny.

Pewnego spokojnego dnia , już po zakończeniu wojny , przyjaciele siedzieli w herbaciarni Iroha. Sokka zabrał się za rysunek wszystkich przyjaciół. Gdy skończył wszyscy się śmiali , bo śmiesznie wyszło. Sokka, żeby było ciekawiej dorysował , że Suki umie panować nad magią ognia. Zuko miał postawione do góry za bardzo włosy. Ogólnie wszystko śmiesznie. Wszyscy dobrze się bawili. Zuko poszedł do więzienia Narodu Ognia , spytać swego Ojca gdzie jest jego Matka. Powiedział mu. Zuko szybko pobiegł wrócić do herbaciarni.
- Hej .. Wiem , gdzie jest moja matka !-
powiedział Zuko wpadając do herbaciarni.
Wszyscy przyjaciele byli mile zaskoczeni.
- A skąd wiesz ?
Spytał go Iroh.
- No … spytałem Ozaia. Wiem , że mógł kłamać . Ale przecież zawsze warto spróbować , prawda ?
-powiedział Zuko.
- Racja Zuko. Masz racje. To gdzie jest ?
Spytał go Iroh i Katara.
- Ozai powiedział , że jest gdzieś w Świątyni powietrza. Ale nie powiedział dokładnie w której…
-oznajmił Zuko.
- Dobra, to będzie jeszcze fajniejsza zabawa. Chodźcie , polecimy na Appie , przeszukamy wszystkie cztery świątynie. Ale uwaga ! Mogą tam być pułapki. A jak nie pułapki , to ukryte przejścia , które mogą prowadzić  do kryjówki Matki Zuko. A więc ? Lecimy ? -
spytał Aang.
- Oczywiście !
- Jasne !
- Super !
- Nie mogę uwierzyć , następna przygoda , będzie świetnie !
- Tak ! To lecimy ?
Mówili przyjaciele. Niestety razem mało dało się z tego zrozumieć, to ostatnie zdanie na szczęście tak.
- No , możemy już teraz.
-oznajmił Aang.
- Nie , co ty Aang , ja się muszę jeszcze przebrać  - tak mam iść na poszukiwania ? [ Zuko pokazuje swój strój , fartuch , jaki nosił w herbaciarni Iroha ]
- Heh .. Taa.. No to my czekamy. Kto się ma jeszcze przebrać niech już idzie.
Powiedział Aang.
Wtedy wszyscy poszli do pałacu Zuko , przebrani byli gotowi do drogi. Wsiedli na Appę i lecieli najpierw do północnej świątyni powietrza.

                                                                   Rozdział II
                                                                   Poszukiwania

Przyjaciele lecieli dwie godziny , gdyż była to długa droga. 10 minut po rozpoczęciu podróży prawie wszyscy spali , prócz Aanga , który musiał kierować Appą. Gdy dolecieli już do świątyni , Aang zbudził Sokkę , Katarę , Suki , Zuko , Iroha , Ty Lee ,Mai i Toph. Tak więc poszli szukać. Rozdzielili się. Gdy weszli do środka , były trzy korytarze naprzeciwko nich.  Zdecydowali się rozdzielić.
- Dobra. To w takim razie pójdziemy tak – Ja , Katara i Toph do tego środkowego , Iroh , Zuko i Mai do tego z prawej a Suki , Sokka i Ty Lee do tego z lewej.
powiedział Aang.
- Dobra , ja się jak najbardziej zgadzam na takie podzielenie ! 
oznajmiła radośnie Ty Lee , gdyż szła razem z Sokką.
- My też.
- Jak najbardziej.
- Oczywiście.
- Ja się zgadzam.
Powiedzieli wszyscy równocześnie.
Tak więc ruszyli z zapalonymi pochodniami , aby coś widzieć.
Rozglądali się za czymś co mogło otwierać jakieś przejście.
W korytarzu z Sokką , Ty Lee i Suki -
Szli przez korytarz aż Suki coś zauważyła.
- Hej ! Popatrzcie ! To wygląda jak jakaś klapa. Zakurzona , mało widać ale jest.
Powiedziała.
- Spróbuję otworzyć. Zróbcie miejsce dla silnego Sokki !
Jak zwykle Sokka się wygłupiał.. I nie dał rady otworzyć choć bardzo się do tego przykładał.
- Dobra Sokka już nie próbuj [ zaśmiała się Suki ] jak nie dajesz rady . O , popatrz ! Jakaś mała paczuszka..
Suki podniosła paczuszkę , również bardzo zakurzoną , która była ukryta pod kamieniem , bardzo zakurzona. Otwarła ją , w niej znajdował się jakiś kluczyk.
- Mam jakiś klucz , spróbujmy otworzyć nim tą klapę.
Oznajmiła Suki.
- Dobra . [ Sokka użył klucza ] Teraz spróbuję otworzyć. Yyh .. Ale to ciężkie, chodźcie mi pomóc !
Powiedział Sokka. Dziewczyny mu pomogły i udało się im otworzyć klapę. W dół prowadziły jakieś schody.  Zaczęli po nich schodzić.
W korytarzu z Irohem , Zuko i Mai -
Szli korytarzem , ciemnym . Nic nie było prawie widać , ale coś było , przynajmniej tyle dobrze że pochodnie mieli. W korytarzu było dużo pajęczyn , ale na szczęście żadnych pająków.
[ Bach ] Iroh się o coś potknął.
- Kurczę.. Co to ? -
Powiedział Iroh.
- Zdaje się że jakiś kamień. -
Powiedziała Mai i go podniosła. Okazało się , że pod spodem kamienia był jakiś otwór. A w nim kartka.



- Popatrzcie , mam jakąś mapę , była w tym kamieniu. To jest zdaje się mapa korytarza .. A tu [
wskazała miejsce kropki ] pewnie znajdujemy się my. Niedaleko przy ścianie jest narysowany krzyżyk. Chodźcie , zobaczymy co to.
i podeszli do ściany. Okazało się że tu była przyczepiona jakaś kartka . Zuko ją chciał oderwać od ściany i gdy pociągnął , kawałek ściany się przesunął w prawo. Schody prowadziły w dół.
Aang , Toph i Katara , gdy wchodzili najpierw do swojego korytarza schodzili schodami w dół. Wtem usłyszeli jakieś kroki.. Z prawej i z lewej. Przyjęli pozycję bojową i czekali. Gdy widać było cień zaczęli się bronić.. Okazało się że z prawej to Zuko , Iroh i Mai a z lewej.. Sokka , Ty Lee i Suki. Roześmiali się , wtem zaczęli szukać w korytarzu Katary , Toph i Aanga wszyscy razem. Potem jeszcze wychodzili na górę , w dół.. Patrzyli wszędzie , lecz nigdzie nikogo nie było.
- No trudno , ale są jeszcze inne świątynie. Może w którejś z nich jest Twoja Mama , Zuko.
powiedział Aang.
Wtem wszyscy wsiedli na Appę , i polecieli do południowej świątyni powietrza.


                                                              Rozdział III
                                                              Poszukiwania , część 2.

Gdy wszyscy lecieli na Appie , nikt już nie spał , bo byli wyspani. Siedzieli i rozmawiali. Podróż zajęła im tylko pół godziny , bo jak dali coś do jedzenia Appie .. Przyspieszył. A nawet bardzo. Momo albo leciał obok Appy  , albo siedział obok Aanga , ewentualnie na jego głowie przez chwilę. Gdy dolecieli do świątyni , zeszli z Appy i weszli do środka , były znowu korytarze .. Ale na szczęście , tylko dwa.
Znów się rozdzielili i uzgodnili że będą szli tak – Sokka , Katara , Aang i Suki a w drugim Zuko , Iroh , Ty Lee i Mai.
Tym razem w korytarzu po lewej , do którego mieli iść Sokka i reszta były schody które prowadziły w górę a w tym po prawej - w dół.
W korytarzu z Sokką , Aangiem , Katarą i Toph -
Gdy szli , w połowie drogi Sokka był zmęczony i oparł się o ścianę. Akurat na cegłę , którą jak się na nią naciśnie otwiera jakiś tajny korytarz. Gdy korytarz się otwarł weszli do niego . Nie było żadnych schodów ani nic , po prostu następny korytarz. Na końcu korytarza były drzwi. Metalowe drzwi. Nie dało się ich otworzyć , ale Toph użyła swojej Magii Metalu i je zniszczyła. Okazało się że było ty wejście do następnego korytarza, z prawej słychać było jakieś kroki. To była reszta drużyny. No to wtedy razem już szli przeszukać całą świątynie. Znajdowali masę tajnych przejść , pokoi , schodów , przeszukali każdy kąt. Nikogo nie było. Rozczarowani przyjaciele polecieli na Appie do wschodniej świątyni. We wschodniej , pomieszana wersja północnej i południowej. Już nie ma co opisywać , bo również korytarze , ukryte przejścia.. Nic w niej nie było również. Tak więc z nadzieją na odnalezienie Ursy , Matki Zuko , przyjaciele polecieli do zachodniej świątyni. Zsiedli z Appy , weszli do środka. W niej był tylko jeden korytarz. Prosty. Ciemny. Trzeba było zapalić pochodnie. Na końcu korytarza były drzwi, drewniane drzwi. Były zamknięte na kłódkę , metalową , tak więc Toph tę kłódkę zniszczyła. Zatem otworzyli drzwi.. Za drzwiami była wielka , ogromna sala. W niej były kolumny podtrzymujące sufit , wszystko było pięknie ozdobione , a na oknach , wielkich , szerokich , wysokich oknach były witraże. Wszystko wyglądało na nienaruszone , wszystko było czyściutkie. Podłoga była śliska więc trzeba było uważać. Na wprost nich były wielkie , ogromne , szerokie drzwi. Aby je otworzyć , do czterech rur miały wlecieć wszystkie 4 żywioły – do jednej ogień , do jednej powietrze , do jednej Woda , a do czwartej ziemia. Czyli do jednej trzeba było zrobić tak aby wleciał ogień , do jednej żeby wlała się woda , do drugiej aby wleciało powietrze a do czwartej miało wpaść kilka kamieni. Przyjaciele tak zrobili , i drzwi się powoli otwierały. A w środku był pokój. Bardzo zadbany. Na ścianach wisiały obrazy , były również pochodnie by było jasno , stół na środku , obrus na nim , a przy nim krzesła. Na jednym z krzeseł , tyłem do przyjaciół , siedziała jakaś osoba. Zuko do niej podszedł i .. Okazało się , że była to Ursa. Ursa przytuliła Się do Zuko , a Zuko do niej .
- Oh Zuko , jak się cieszę że Cię widzę. Skąd się tu wziąłeś ?
Spytała go Ursa.
- Przybyłem z Awatarem i przyjaciółmi i z Irohem , już wojna się zakończyła , dlaczego ciągle się ukrywałaś ?
Spytał ją Zuko.
- Wszystko dla Twojego bezpieczeństwa , wybacz mi. A teraz , skoro wojna się skończyła , mogę z Wami udać się do narodu ognia. Co się stało z Ozaiem ?  I z Azulą ?
Spytała go Ursa.
- Ozaia pokonał Aang , lecz nie zabił , jest on w więzieniu. To było konieczne , chciał zapanować nad światem. Był bezlitosny i okrutny , lecz Aang odebrał mu jego Magię Ognia. Azula również jest w więzieniu , pokonałem ją ja wraz z Katarą. Teraz już chodźmy , lecimy do Narodu Ognia.
Oznajmił Zuko , po czym udali się na Appę i polecieli szczęśliwie do Narodu Ognia.

Offline

 

#2 2009-07-30 14:04:02

Triss

Mag Ognia

Zarejestrowany: 2009-06-05
Posty: 6387
Punktów :   
Imię: Ewa.

Re: Wasze Opowiadania

Rozdział IV
                                                         Psiak , Kociak , Chomik i Ryby 


Przyjaciele po poszukiwaniach udali się do pałacu. Ursa była w swoim pokoju a reszta w pokoju z telewizorem , oglądali jakiś film. Film trwał 3 godziny , była to komedia. Gdy się skończył było około dwunastej w nocy , także wszyscy poszli spać do swoich pokoi w pałacu , gdyż tam chcieli zamieszkać. Na drugi dzień rano , o 12  wstał Aang. Szedł do kuchni , okazało się, że wszyscy już wstali. Podszedł sobie zrobić kanapkę na śniadanie , z szynką i ze szczypiorkiem. Na stole było również pełno kanapek , z serem , z szynką , nawet były tosty z serem i bez sera. Przy śniadaniu również coś oglądali w telewizorze , też jakiś film , przygodową komedię. Trwał on godzinę. Gdy się skończył , przyjaciele poszli na spacer. Iroh i Ursa zostali w pałacu.
- Słuchajcie , może kupimy sobie jakiegoś zwierzaka ?
Powiedziała Katara.
-  No , myślę , że to dobry pomysł , fajnie by było.
Odpowiedział Sokka.
- Może by tak psiaka i kota – dachowca ?
Powiedział Zuko.
- I można by jeszcze no nie wiem, może chomika ?
Powiedział Aang.
- Tak , dobry pomysł – to idziemy kupić ? Niedaleko stąd jest sklep Zoologiczny.
Powiedziała Ty Lee.
- Poza tym można by kupić też akwarium z rybkami !
- W takim razie chodźmy. Tu zaraz za rogiem jest hodowla , Wilczaków , mówię Wam , spodobają się Wam te psiaki. To nowa rasa , wyglądają prawie identycznie jak wilki , ale to psy.
Powiedziała Katara.
Gdy doszli do hodowli , rzeczywiście , wszystkim się spodobały. Kupili szczeniaczka i nazwali go Teslin.
Katara niosła go na rękach. W moment zasnął , słodko wyglądał – tak mówiły dziewczyny. Teraz  chcieli kupić kota , ładnego dachowca , również małego , bo najlepiej wychowywać kota od małego z psem. Wtedy będą się lubić. Po drodze , o dziwo , zobaczyli leżącego , skulonego małego , czarnego kotka , z  „ białymi skarpetami ‘’ . Niosła go Ty Lee , również szybko zasnął . Teraz mieli iść do sklepu Zoologicznego kupić Chomika i ryby. Gdy już doszli do sklepu , kupili białego chomika , tylko że miał czarną łatkę na plecach. Kupili również śliczne ryby , wzięli akwarium i w woreczku z wodą ryby. Gdy wrócili do pałacu , w dużym pokoju , czyli w tym , w którym jest telewizor , poza tym jest ogromny, postawili klatkę z chomikiem , akwarium z rybkami a pieska i kotka położyli w specjalnie dla nich przygotowanym łóżku. Póki co spali  -
- Słodko wyglądają jak tak leżą !
Powiedziała Katara , z którą wszystkie dziewczyny się zgodziły. Była już - o dziwo – dziewiąta wieczorem , także Sokka ,Zuko i Aang szybko siedli na kanapie i oglądali jakieś filmy, jak zwykle w sobotę , bo zawsze jakieś w sobotę lecą. Komedie , przygodowe , westerny i inne. Podobały się im. Dziewczyny natomiast czyli Toph , Katara , Mai , Ty Lee i Suki poszły spać , bo nie miały najmniejszego zamiaru oglądać z nimi filmów.

Offline

 

#3 2009-07-30 14:35:58

Triss

Mag Ognia

Zarejestrowany: 2009-06-05
Posty: 6387
Punktów :   
Imię: Ewa.

Re: Wasze Opowiadania

Rozdział V
                                                          Ćwiczenia

O ósmej rano wstały dziewczyny , natomiast chłopaki dopiero o 11 bo oglądali filmy do drugiej w nocy. Po śniadaniu poszli wszyscy – prócz Iroha i Ursy – na boisko. Boisko było niedaleko pałacu Zuko. Boisko było przeogromne. Mieściły się w nim 3 korty tenisowe , boisko do piłki nożnej , siatkówki i koszykówki, nawet był basen ale nie w jakimś budynku tylko na zewnątrz. Dookoła boiska była długa bieżnia. A , no i oczywiście , były ciężary do podnoszenia , od najmniejszego , do największego. Za cztery miesiące były mistrzostwa świata 2009 które odbywały się w Ba Sing Se. Było kilka dyscyplin – Piłka nożna , pływanie , siatkówka , koszykówka , tenis , podnoszenie ciężarów , zawody w biegu na krótkie dystanse i długie dystanse i rzut oszczepem. Tak więc przyjaciele ćwiczyli, bo umówili się tak -
Piłka Nożna – Wszyscy , cała drużyna. Na bramce miał stać Aang , bo on jest bardzo szybki i bez problemu poradzi sobie z lecącymi piłkami.
Pływanie – Katara i Sokka.
Siatkówka – W siatkówkę miał grać Zuko wraz z Mai , Ty Lee i Sokką. Pomyśleli że w czwórkę świetnie sobie poradzą nawet jak będą mieli więcej przeciwników.
Koszykówka – Chłopaki , wszystkie chłopaki.
Tenis – Ty Lee.
Podnoszenie ciężarów – oczywiście Toph.
W biegu na krótkie i długie dystanse oczywiście Aang .
W rzucie oszczepem nikt z nich nie brał udziału.

Najpierw , za dwa miesiące , były kwalifikacje do mistrzostw. Tak więc przyjaciele ćwiczyli ciągle . Na boisku byli całe 4 godziny. Potem poszli do restauracji na pizzę i coś zimnego do picia. Chłopaki Pepse z lodem , Toph i Katara Ice Tea z lodem a Suki Wodę z lodem. Gdy wrócili z restauracji do pałacu bawili się ze zwierzakami , i oglądali też filmy. Iroh oglądał z nimi i poł herbatę. Gdy wybiła dwunasta wszyscy poszli spać.

Offline

 

#4 2009-08-17 19:39:25

Aruchi

BB

Zarejestrowany: 2009-07-21
Posty: 4216
Punktów :   

Re: Wasze Opowiadania

Oto i moje opowiadanie! Nie dotyczy ono Avatara. Wszystko wymyśliłam ja: bohaterów, fabułę, czas i miejsca. No, może miejsca nie, ale resztę tak. ^^ A więc zacznę od przedstawienie bohaterów, ok? Jedziemy:

Yuki - niebieskooka nastolatka o długich kręconych brązowych włosach. Miła, spokojna i naprawdę wrażliwa. Zawsze jest pogoda i pełna radości do życia. Gdy ją zranisz, będzie to wspominać latami. Nie ukrywa łez. Jest naprawdę sympatyczną osobą.
Lyra - nastolatka o czekoladowych oczach i rudych włosach zazwyczaj niedbale związanych w dwa kucyki. Nie zna się na modzie i nie za bardzo ją to obchodzi. Jest cyniczna, sarkastyczna i sceptyczna. Nie wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia. Świetnie walczy i jest wybitną akrobatką. Zna Yuki od kiedy były bardzo małe i mieszkały w sierocińcu. Jest ciekawa świata. Dla niej liczą się tylko przyjaciele, ale też i pieniądze.
Yo - ma zielone oczy i krótkie brązowe włosy. Na zabój zakochany w Yuki. Jest sympatyczny, ale też nieśmiały. Jest najmądrzejszy w całej drużynie. Sypie radami na prawo i lewo. Zna się na wszystkim, poza jednym - miłości. Nie przepada za Lyrą, ale dołączył do jej drużyny tylko po to, by uwolnić Yuki.
Tein - pogodny i zabawny nastolatek o niebieskich oczach i krótkich kruczoczarnych włosach. Ma niezwykłe poczucie humoru. Uwielbia się popisywać i wygłupiać. Jedyną jego zaletą jest pomysłowość, lecz inni tego za bardzo nie doceniają, gdyż zazwyczaj się wygłupia zamiast być poważny. Uwielbia walczyć, przez co Lyra przyjęła go do drużyny.

To są tylko główni bohaterowie, jakby co. A więc teraz rozdział pierwszy! ^^ Proszę:

Rozdział I


Każdy przecież początek to tylko ciąg dalszy, a księga zdarzeń zawsze otwarta w połowie…*



*Wisława Szymborska.
   Wszystko zaczęło się pewnego jesiennego dnia. Zmęczone całym rokiem liście delikatnie opadały na nieskazitelnie czystą taflę wody i pływały niczym małe łódki bez załogi i jakiekolwiek celu swej podróży. Deszcz bębnił w brudne szyby szarych bloków, w których znużeni mieszkańcy wyglądali sennym wzrokiem za okna wyczekujący choćby najmniejszego promyka słońca. Cały świat wydawał się być dziś w stanie błogiego i spokojnego snu niezakłóconego żadną awanturą.
   W jednym z tych szarych budynków w niewielkim pokoiku całkowicie odciętym od świata mieszkała dziewczyna, a na imię jej było Yuki. Leżała na starym łóżku z wystającymi już sprężynami i łkała. Choć nie wyglądała na taką, to w głębi duszy, tak bardzo głęboko cierpiała z wielu powodów. Jednak okrutny los nie pozbawił ją nadziei na lepsze i piękniejsze jutro. Jej długie brązowe loki delikatnie opadały na jej mokrą od łez twarz, a niebieskie oczy pełne męki wyglądały jak i inni mieszkańcy tego miasta za okno. Ale ona nie żądała jak inni by deszcz przestał padać. Ona chciała się wydostać z tego więzienia nazywanego domem. Nagle usłyszała dziwny dźwięk, jakby ktoś próbował wspiąć się po tym wielkim bloku.
   Cichutko na palcach podeszła do okna i otworzyła go. Spojrzała w dół i z radością uznała, że się nie myliła. Po szarej i zniszczonej ścianie budynku wspinała się ruda dziewczyna z włosami niedbale związanymi w dwa kucyki, a w jej czekoladowych oczach dostrzegła dziwny blask. Ubrana była w niezwykle oryginalny strój: czarne skórzane kozaki, do tego zdecydowanie za duże na nią dżinsy z powycieranymi kolanami i okropnie splamioną brązową bluzkę na ramiączkach.
   - Odsuń się. – krzyknęła ruda w stronę Yuki, a ta natychmiast wykonała jej polecenie.
   Dziewczyna niczym zawodowa akrobatka wskoczyła przez okno i delikatnie jak płatek róży opadający na skropioną rosą trawę, wylądowała na podłodze. Yuki podeszła do niej i uścisnęła przyjaźnie.
   - Och, Lyra. Wiedziałam, że po mnie przyjdziesz. – uśmiechnęła się przez łzy szatynka – Ile to już lat się nie widziałyśmy?
   - Dokładnie licząc, to cztery. – powiedziała i rozejrzała się po pomieszczeniu – To twój pokój? Całkiem ładne mieszkanko, nie powiem. Umiesz urządzać wnętrza.
   - To nie mieszkanie, to więzienie. – wytłumaczyła rudej – Lyra, jak ci się udało mnie znaleźć? Tokyo to przecież ogromne miasto. Znalezienie tu przyjaciółki z dawnych lat graniczy z cudem.
   - E tam! – machnęła ręką i niedbale rozłożyła się na łóżku należącym do Yuki – To nie było takie trudne, jak tobie się wydaje. Fakt, trzeba było trochę pogłówkować, ale sama widzisz. W końcu ciebie znalazłam.
   - Tak, widzę i jestem niezmiernie szczęśliwa. – rzekła szatynka, a usłyszawszy czyjeś głosy za oknem spytała – Ktoś z tobą jest?
   Lyra wyjrzała na zewnątrz.
   - O, tak. Tein i Yo. Pomogli mi ciebie znaleźć. Pamiętasz Yo? Chodził z nami do klasy.
   - A tak, pamiętam! – powiedziała szatynka i zamyśliła się na chwilę.
   Ruda przyglądała jej się przez moment, a potem wstała i zapytała:
   - To ja, idziesz ze mną czy zostajesz w tym… czymś?
   - Co…? – ocknęła się z transu – Jasne, że idę. Nie mam ochoty spędzić tu ani sekundy dłużej.
   Lyra wyskoczyła przez okno, a Yuki zrobiła to samo. Nareszcie była wolna.

Ostatnio edytowany przez Carmelka (2009-08-17 19:59:27)

Offline

 

#5 2009-08-18 17:46:44

Aruchi

BB

Zarejestrowany: 2009-07-21
Posty: 4216
Punktów :   

Re: Wasze Opowiadania

Rozdział II
Życie niczym gra – ciągle nas czymś zadziwia, a kolejne poziomy trudniejsze od poprzednich…*


*Carmelka
   Yuki zjechała po śliskiej ścianie w dół i niezgrabnie stanęła na asfalcie. Od razu zauważyła u boku Lyry dwóch chłopaków – bruneta i szatyna. Ten drugi przypominał jej kogoś z dzieciństwa. Przywitała się z nimi i zaczęła rozmawiać o czymś z rudą.
   Szatyn wpatrywał się w dziewczynę jak w obrazek. Wiedział, że Yuki jest ładna, lecz nie sądził, że przez ten cały czas aż tak bardzo wypiękniała. Jej długie brązowe loki lekko opadały na ramiona, błękitne oczy i tej szczery uśmiech.
   - Hej, Yo… Co ci jest? – zapytał brunet machając dłonią przed oczyma szatyna – Halo, tu Ziemia!
   - C-cooo…? – ocknął się Yo – Przepraszam, zamyśliłem się… - próbował się tłumaczyć.
   - Mnie nie oszukasz. W co się tak wpatrywałeś? – zapytał brunet zmierzywszy przyjaciela sceptycznym spojrzeniem.
   - Co? Ja? Ja się w nic nie wpatrywałem, naprawdę, w nic, Tein. – powiedział i oblał się szkarłatnym rumieńcem.
   Po chwili do chłopaków rozmawiających w najlepsze na temat tego w co Yo się nie wpatruje podeszła Lyra i oznajmiła:
   - Wszystko już wyjaśnione. A więc została tylko kwestia tego, jak dostać się do Nowego Yorku.
   Nagle odezwała się Yuki.
  - Może tak polecimy samolotem? Bilety nie są tak strasznie drogie, tak sądzę…
  - Nie. – Lyra zmarszczyła czoło – Szybko by nas znaleźni.
   Szatynka już miała się zapytał kto niby miałby ich szukać, ale nie chciała przerywać Lyrze.
   - Mam inny pomysł. Możemy się teleportować.
   Przez chwilę Yuki uważała to za żart, ale widząc że wszyscy podeszli bliżej bruneta i złapali się go za ręce zapytała:
  - Wy… Naprawdę się teleportujecie…?
  Lyra spojrzała na nią jak na kogoś z innej planety.
  - Heh. – zaśmiała się nerwowo – A ty myślałaś, że co? Że niby żartuję? Chodź, chwyć się Teina i lecimy.
  Szatyna niepewnie podeszła do bruneta i złapała go za rękę.
  - A więc… raz… - zaczęła odliczać ruda – dwa… i… trzy…!
  Ledwie powiedziała trzy, a już wszyscy oderwali się od ziemi, choć nikt nie podskoczył. Lecieli jakby w górę. Wszystko wirowało, a po chwili cała grupa upadła na twardy grunt.
   Yuki rozejrzała się. To z pewnością nie było już Tokyo.
  - Witamy w Nowym Yorku. – uśmiechnęła się Lyra – W mieście, które nigdy nie śpi.

Offline

 

#6 2009-08-18 18:42:07

Triss

Mag Ognia

Zarejestrowany: 2009-06-05
Posty: 6387
Punktów :   
Imię: Ewa.

Re: Wasze Opowiadania

Jak już zerknąłeś na to co piszę , to czytaj. Nie zanudzisz się , mówię Ci.. Jak nie chcesz czytać , to było nie patrzeć. Teraz już nie ma odwrotu.

Zaczniemy od bohaterów.
Ervin - Ervin ma 19 lat. Jego włosy są kruczoczarne. Z tyłu kończą mu się na początku szyi , z boków nad uszami oczywiście a na twarzy ma grzywkę z lewej strony , która kończy się na końcu twarzy na dole. Bardzo lubi zwierzęta , jest pomysłowy i ma duże poczucie humoru. Świetnie strzela z łuku i zawsze nosi go przy sobie. Zwykle nosi swoje krótkie dżinsowe spodnie i czarne glany.
Mekon - Mekon to szaro - biały wilk Ervina. Zawsze jest przy nim i nigdy się nie rozstają. Jest bardzo przyjazny , nikogo nie atakuje , chyba że ten ktoś jest bardzo niebezpieczny.
Verata - Verata ma 17 lat i jest dziewczyną Ervina. Ma zawsze rozpuszczone , proste blond włosy. Nie ma grzywki i zawsze ma je za uszami. Również bardzo lubi zwierzęta , ale żadnego nie ma. Lubi żartować , jest miła i wrażliwa. Bardzo lubi pomagać innym , nigdy koło nikogo potrzebującego nie przejdzie obojętnie. Specjalizuje się w walce dwoma mieczami i zawsze je nosi przy sobie na wszelki wypadek. Jej strój to zwykle biały krótki rękaw , krótkie czarne spodenki dżinsowe i normalne czarne buty marki Nike.
Shal - Shal ma 18 lat. Ma długie brązowe włosy ścięte zawsze na wysokość ramion. Lubi bardzo żarty tak jak jego przyjaciele , nie łatwo wyprowadzić go z równowagi i jest bardzo pomocny. Jego strój to zwykle czarny daszek Adidas , biała bluzka z poszarpanymi rękawami do łokci, długie dżinsowe ciemno granatowe luźne spodnie a buty .. Buty. Nosi tak jak Ervin czarne glany. A , no i nie napisałam ! Jeśli chodzi o jego styl walki , to walczy zwykle swym długim mieczem dwuręcznym jeśli wymaga tego sytuacja. Nie interesuje się za bardzo dziewczynami , nie kręci go to. Nie ma ochoty mieć dziewczyny póki co. Resztę dowiecie się oczywiście w opowiadaniu jak wiele innych o innych..
Mavrina - Mavrina ma 18 lat. Ma długie czarne włosy zwykle spięte w jednego kucyka. Jest miła , ma poczucie humoru i jest trochę wstydliwa. No i oczywiście jest pomocna. Jej strój jest taki Rockowy bardziej. Nosi zwykle bransoletę z wyglądającymi na ostre kolcami , glany , spodnie lekko poszarpane na dole lekko za kolana, a na lewej ręce , gdyż to na prawej ma bransoletę , nosi czarną dżinsową rękawiczkę do połowy palców. Bluzkę ma czarną bez jednego rękawa. Nie kocha się w nikim , a w kim się zakocha , zobaczycie , jak przeczytacie. A , no i specjalizuje się w walce mieczem jednoręcznym.
Evmar - Evmar to 20 letni białowłosy chłopak. Ma wielkie poczucie humoru , jest miły , dobry , niełatwo wyprowadzić go z równowagi. Po prostu świetny. Jego włosy są dość ciekawie postawione , lekko w górę i do tyłu a kończą się tam gdzie kończą się włosy Ervina. Jest magiem , a właściwie posługuje się magią używaną w walce. Znaczy , walczy mieczem , ale go ulepsza swymi czarami. Reszta , jak o innych , jak będziecie czytać.
Sentriss - Sentriss ma 19 lat i ma czarne włosy. Jest miła , ale czasem nadopiekuńcza , pomocna. Włosy zwykle nosi rozpuszczone za uszami. reszta jak przeczytacie..


                                                          Rozdział 1.

Na pewnej planecie , gdzie nie żyje się raz , tylko nieskończoność , gdzie chodzi się do szkoły , a na planecie jest miło , nikt nie niszczy przyrody ani się nad nikim nie znęca żyją sobie czterej, a właściwie żyje sobie pięciu przyjaciół. Jeszcze opowiem trochę o tej planecie. Na tej planecie zabawą jest pojedynkowanie ze sobą. Nie ma tak bólu , chorób ani smutku. Ani niczego złego. Jest przyjemnie i cudownie. Ervin , Verata, Marvina i Shal mieszkają obok siebie. Mają kompletnie różniące się od siebie domy. Verata i Ervin z Mekonem mieszkają po jednej stronie ulicy a Shal i Mavrina po drugiej. Spotykają się zwykle na ich własnej arenie jakieś pół kilometra od ich dzielnicy , na szczerym polu. Tam się pojedynkują. Może to dziwne , ale jak już wspomniałam to ich zabawa. Trenują poza tym. Obok areny właśnie do trenowania było kilka tarcz do których się strzelało i takie manekiny niczego właściwie nie przypominające wypełnione sianem na których również się trenowało. Pewnie myślicie że pełno krwi , lub coś takiego.. Nic z tych rzeczy. Gdy uderzysz w przyjaciela bądź drugiego człowieka czymś nic go nie boli , lekko to czuje , lecz gdy jest się pokonanym nie możesz się ruszyc przez minutę. Nic więcej. Zwykle gdy kogoś zaatakujesz jest to znak agresji , więc zwykle się tak nie robi. A do szkoły się nie chodzi , bo dzieci rodzą się od razu z wiedzą potrzebną do życia. Dziwne zwyczaje , nie ? Tak więc koniec wstępu. Zaczynamy naszą historię.

Pewnego słonecznego i przyjemnego ranka o godzinie dwunastej zbudził się Ervin.
- [Ziewnięcie] To już rano. No to wstaję.
Powiedział Ervin , wstał , poszedł się umyć do łazienki , ułożyć sobie włosy i się ubrać. Jak już to zrobił , zszedł na śniadanie gdzie powitali go rodzice i jego wilk Mekon. Zrobił sobie śniadanie - płatki Chocapic z mlekiem. Gdy je zjadł, wstał od stołu.

- To ja będę szedł do kolegów. - Powiedział Ervin - Biorę Mekona i mój łuk , dobra ?
- Dobrze. - Zgodzili się rodzice - No to powodzenia.

Ervin zawołał Mekona który z radością w oczach , wiedząc że gdzieś idą , zaraz do niego pobiegł . Podniósł swój łuk i strzały , i założył je na plecy. A że wilk jego nie był mały tylko w sam raz na ujeżdżanie go , wyszedł z domu , wsiadł na niego i pobiegli na Arenę. Aby dostać się na arenę musieli przebiec kawałek lasu i dwie ulice , a potem tylko przebiec trochę pola. Gdy dotarli, na arenie zastali już trenujących Shala , Mavrinę i Veratę.

Ervin zatrzymał się przed samą areną i zsiadł z Mekona.

- A co wy tak wcześnie ? - Spytał Ervin - Już jesteście ? Zwykle czekam na Was chwilę.
- Pomyśleliśmy że przyjdziemy wcześniej. - Powiedział Shal - Tak wyszło. No , w każdym razie mamy taki fajny pomysł.
- A jaki ? - Spytał Ervin.
- To my sobie pojedynek na arenie zrobimy , dobra ? - Powiedziała Mavrina - Bo już wiemy o tym , to Ty Shal powiedz Ervinowi.
- Dobra. - Zgodził się na to Shal. - No , w każdym razie , myśleliśmy , że może byśmy sobie wyjechali gdzieś , przeprowadzili. W końcu jesteśmy dorośli. Myśleliśmy że może do miasta Arkan ? W tym mieście są organizowane pojedynki na tym wielkim Koloseum i dostaje się nagrody.. Moglibyśmy sprobować. - Zaproponował.
- Świetny pomysł myślę. - Powiedział Ervin - Muszę tylko jeszcze powiedzieć swoim rodzicom , a Wy już pewnie powiedzieliście ?
- Tak. No to leć. Poczekamy. - Odparł Shal.
Wtem Ervin na Mekonie szybko pobiegł do domu. Po 20 minutach wrócił.
- I jak ? - Spytała Mavrina która już była oczywiście po pojedynku.
- Mogę. Jasne. A to w takim razie kiedy ? - Spytał Ervin.
- Chcemy już właściwie jutro , albo i dzisiaj. - Oznajmił Shal - Ty.. Patrz .. Kto to ? - I wskazał ręką na postać która zdawała się być w Czarno - Białym ubraniu. Niosła miecz , jednoręczny. Zdawała się zbliżać do przyjaciół. A obok niej jeszcze jedna..
- Hej Wy ! - Krzyknęła Verata - Kim jesteście ?!
Postacie były już widoczne. Był to chłopak i dziewczyna.
- Cześć. Szliśmy tu , po polu , i zobaczyliśmy właśnie Was i tą reszte. Pomyśleliśmy że wpadniemy. Jestem Evmar a to moja dziewczyna - Sentriss. - Powiedział. Ubrany był tak jak Ervin a Sentriss w długie jasne dżinsy , koszulkę białą z długim rękawem i białe glany.
- Nie są chyba niebiezpieczni , gdyby byli , Mekon by się na nich rzucił. - Szepnął do Shala Ervin.
- No , właściwie.. Czemu tu przyszliście ? - Powiedział Shal.
- Z Ciekawości. Widzę że macie świetne miejsce do pojedynków. Ja i Sentriss lubimy również walczyć.. - Powiedział Evmar , któremy przerwała nagle Mavrina.
- A może chcecie z nami pojechać do Arkan ? Zamierzamy dzisiaj tam jechać , przeprowadzić się.
- Jasne. Chcecie walczyć na Koloseum ? - Spytał Evmar.
- Dokładnie. I zamieszkac w tym hotelu pięcio gwiazdkowym. - Powiedział Ervin.
- Tylko podróż zajmie nam bardzo długo. - Odparł Shal.
- Wcale nie. Sentriss umie przywoływać swego czarnego smoka , bardzo szybkiego. Dotrzemy tam w przeciągu godziny. - Powiedział Evmar.
- Dobra, to lecimy. - Powiedział Shal.

Wszyscy się zgodzili i gdy Smok się zjawił , wszyscy na niego wsiadli. Lecieli bardzo wysoko , wyżej niż samoloty. Piękne były widoki. Nic nie było słychać prócz machania skrzydeł smoka i powietrza. No i głosów naszych przyjaciół, bo nie przemilczeli całego lotu. Szybko się zaprzyjaźnili , to prawda , ale chyba nic złego ? Tak więc szczęśliwie i miło lecieli do miasta , wielkiego miasta zwanego Arkan..

Offline

 

#7 2009-08-20 10:06:34

Aruchi

BB

Zarejestrowany: 2009-07-21
Posty: 4216
Punktów :   

Re: Wasze Opowiadania

Rozdział III
Dobry plan konsekwentnie wykonany dzisiaj, jest lepszy, niż idealny plan wykonany jutro…*


*George Patton.
   Cała grupa szła wzdłuż ulicy o dziwnej nazwie. Wielkie bilbordy oświetlało tysiące lamp, a w oknach wysokich wieżowców tliły się światła. Szli cały czas naprzód prowadzeni przez pewną siebie Lyrę. Nagle zatrzymali się przed wielkim pięknie zdobionym budynkiem z jakże wiele mówiącą nazwą „Hotel”.
   - Jesteśmy na miejscu. – powiedziała ruda jakby sama do siebie.
   - Mam małe pytanie. Dlaczego teleportowaliśmy się do Nowego Yo… - zaczęła Yuki, ale ruda jej przerwała zasłaniając jej usta ręką, lecz jej wzrok cały czas spoczywał na nazwie budynku.
   - Nie martw się na zapas. Dowiesz się w swoim czasie, obiecuję. A teraz musimy jakoś załatwić nocleg.
   - Ależ Lyra, nie mam przy sobie żadnych pieniędzy… - powiedziała smutna szatynka.
   - Och, Yuki, Yuki… Jaka ty jesteś niemądra. Nie potrzebne nam są pieniądze. – uśmiechnęła się kpiąco, a zarazem z wyższością.
   Ruda raźnie weszła do hotelu, Yuki niepewnie ruszyła za reszką. W końcu byli w środku. Pięknie wypolerowana posadzka aż lśniła, wszystkie zakamarki były dokładnie odkurzone i wyczyszczone, a każda firanka idealnie ułożona. Wszystko było na swoim miejscu, więc całe to pomieszczenie wydawało się być wręcz perfekcyjne.
   Lyra podeszła do recepcji i powiedziała śmiało:
  - Pokój numer 405.
  Recepcjonistka spojrzała na nią ze zdziwieniem.
   - A nazwisko? – zapytała.
   - Jessica Evans. – odpowiedziała bez namysłu ruda.
   Kobieta spojrzała na nią sceptycznie i po chwili podała klucz.
   - Dziękuję. – rzekła beznamiętnie Lyra i z całą grupą podeszła do schodów.
   Yuki zbliżyła się do przyjaciółki.
   - Nie wiedziałam, że zmieniłaś nazwisko. – szepnęła.
   Ruda zaśmiała się drwiąco.
   - A po co miałabym zmieniać nazwisko?
   - No, bo powiedziałaś, że nazywasz się Jessica Evans… - powiedziała powoli szatynka – Więc jak ci się udało ją namówić, żeby oddała tobie klucz do swojego pokoju?
   - Można powiedzieć, że złożyłam pannie Evans nieoczekiwaną wizytę w jej jakże niegdyś gustownej rezydencji… - uśmiechnęła się drwiąco.
   Gdy już byli na czwartym piętrze Yo wziął od rudej klucz i otworzył pokój numer 405.
   Od razu do pokoju wbiegł Tein i rozłożył się na kanapie przed telewizorem.
   - Niezła miejscówka. – powiedział zmieniając do chwila programy.
   - Zapomniałeś po co tu jesteśmy? – Lyra zmierzyła go złowieszczym spojrzeniem i na stole w kącie rozłożyła wielką i odrobinę już starą mapę Nowego Yorku.
   - Sądzę, że mogą być tutaj. – rzekł szatyn wskazując na niebieski punkt na mapie.
   - To by było nierozsądne i za łatwe. – ruda pokręciła przecząco głową – On mogą być dosłownie wszędzie, ale moje zaufane źródła są zgodne przy tym, że na pewno są w Ameryce, a dokładniej w Nowym Yorku.
   Yuki z zaciekawieniem podeszła do rozmawiających w najlepsze Lyry i Yo.
   - O kim mówicie? – spytała rudej, która zmierzyła ją wzrokiem o nazwie „A jak myślisz, co teraz powiem?”, więc już całkiem zdezorientowana usiadła na fotelu przed telewizorem.
   Było już po północy. Tein wyłączył telewizję i poszedł do swojej sypialni. Szatyn zrobił to samo. Tylko Yuki i Lyra dalej siedziały w salonie.
   - Ja chyba też się już położę. – powiedziała szatynka i ziewnęła bardzo głośno – Dobranoc, Lyra.
   - Tak, dobranoc… - odpowiedziała jej ruda i zamarła.
   Ostrożnie podeszła do drzwi i przyłożyła do nich ucho. Ktoś tamtędy szedł. Szedł do nich.

Offline

 

#8 2009-08-22 15:55:43

Aruchi

BB

Zarejestrowany: 2009-07-21
Posty: 4216
Punktów :   

Re: Wasze Opowiadania

Z dedykacją dla Dianki-Katary i Toph - moich wiernych czytelniczek.

Rozdział IV
Nawet cień przyjaciela starczy, aby uczynić człowieka szczęśliwym…*


*Menander.
   Lyra stała przy drzwiach i nasłuchiwała. Po chwili do salonu weszła Yuki ubrana w różową piżamę w owce.
   - Co jest, Lyra? – zapytała przyjaciółkę, a ta pokazała jej, żeby była cicho.
   Szatynka podeszła do drzwi i otworzyła je.
   Na korytarzu stała wysoka, szczupła dziewczyna. Miała duże fioletowe oczy i kruczoczarne włosy sięgające jej do pasa i splecione w długi warkocz, a kilka krótszych włosów opadały jej na twarz. Ubrana była białą koszulkę z wielkimi mało mówiącymi napisami, potargane czarne dżinsy i z pewnością już stare czerwone trampki z rozwiązanymi sznurówkami. Patrzyła na nich sceptycznie jakby nic ją nie obchodziło. Jakby przyszła pod ich drzwi w jakiejś ważnej sprawie, a nie na pogaduszki.
   - Cześć. – powiedziała pogonie Yuki.
   - No hej. – odpowiedziała nieznajoma. – Można wejść?
   - Pewnie. – uśmiechnęła się pogodnie szatynka, a ruda uderzyła się z głośnym klaskiem w czoło zaciskając przy tym zęby.
   Brunetka weszła do salonu i niedbale wyłożyła się na fotelu kładąc nogi na stoliku.
   Yuki już miała podejść do nieznajomej, gdy ruda złapała ją za ramię.
   - Po coś ją tu zaprosiła? – zapytała spokojnym szeptem, choć widać było, że jest zła z powodu zaproszenia tu tej dziewczyny.
   - Przesadzasz, Lyra. Z pewnością jest bardzo miła. – odparła szatynka.
   - Niech będzie, ale jak ciebie nie polubi to nie moja sprawa. – powiedziała i usiadła obrażona naprzeciwko brunetki.
   Yuki usiadła obok Lyry i spojrzała na dziewczynę.
   - Więc… jak masz na imię?
   Brunetka nie zdejmując nóg ze stolika powiedziała.
   - Alish Walker. A ty to…?
   - Yuki Johns. A to jest Lyra. – wskazała na rudą.
   Po chwili do salonu wszedł Yo, a za nim Tein.
   Brunet ze zdziwieniem popatrzył na Alishe, potem na Yuki i Lyrę, a potem znów na nieznajomą.
   - Kto to jest? – zapytał.
   - To jest Alish, nowa przyjaciółka Yuki. – odpowiedziała mu ruda.
   Alish uśmiechnęła się lekko, chwyciła kilka kamyków z misy leżącej na stole i obracała je w powietrzu nie dotykając ich palcami.
   Yuki z błyskiem w oku przyglądała się jak Alish obraca w powietrzu kamienie. Natomiast Lyra ciężko westchnęła i pokręciła głową w geście lekceważenia popisującej się dziewczyny co zdenerwowało brunetkę.
   - Coś ci nie pasuje? – oburzyła się brunetka wstając i zaciskając pięść, a kamyki spadły z hukiem na stolik.
   - Tak. Ty. – odparła bezpośrednio Lyra również wstając z miejsca.
   Alish zmierzyła ją wzrokiem mrożącym krew w żyłach.
   - Heh. – zaśmiała się nerwowo brunetka – Myślisz, że jesteś taka mądra, tak? A nawet dobrego planu działania nie umiesz wymyślić, panno doskonała.
   Ruda zamarła na chwilę, a potem zapytała już spokojniej.
   - Skąd wiesz o moim planie?
   - A wiem. – powiedziała arogancko chwytając się u bioder – Mam swoje sposoby by wszystko wiedzieć co się wokoło dzieje.
   - Podsłuchiwałaś nas. – syknęła ruda.
   - Możliwe. – rzekła brunetka – Ale co ciebie to obchodzi? Ciebie obchodzi tylko twój wielki plan działania, a nie życie jakichś tam ludzi. Ciebie nic nie obchodzi, nawet ty sama. Mogłam ci pomóc, mogłam doradzić, ale teraz widzę, że nic tu po mnie. Że sama jesteś swoimi przyjaciółki, rodziną i bliskimi.
   Lyra była już czerwona na twarzy ze złości. Wszyscy byli przygotowani na jej wybuch. Jednak ona mściwym wzrokiem zmierzyła Alishę i pokazawszy jej drzwi powiedziała naprawdę głośno i bardzo wyraźnie.
   - Wynoś się stąd.
   Brunetka posłuchała jej. Posłusznie wyszła z pomieszczenia, a drzwi zamknęły się za nią same.

Ostatnio edytowany przez Carmelka (2009-08-22 15:55:55)

Offline

 

#9 2009-08-30 21:41:31

Aruchi

BB

Zarejestrowany: 2009-07-21
Posty: 4216
Punktów :   

Re: Wasze Opowiadania

Rozdział V
Nie należy wtykać nos w nie swoje sprawy…


   Przyjaciele w milczeniu wpatrywali się w rozzłoszczoną Lyrę. Dziewczyna tylko krzyknęła i poszła do swojej sypialni zatrzaskując z hukiem drzwi.
   Stali tak jeszcze z minutę, a potem i oni pogrążyli się w śnie w swoich łóżkach.
   Noc była wyjątkowo piękna. Gwiazdy świeciły swym naturalnym blaskiem, a księżyc w pełni dodawał uroku tej przewspaniałej porze dnia, tak magicznej i niesamowitej, gdy wszyscy poddają się niezwykłej mocy Morfeusza.
   Jednak Lyrę to nie oczarowało. Wpatrywała się pustym wzrokiem w cień nocnej szafki. W końcu wstała z łóżka i przeciągnęła się. Ubrała ciepłą bluzę, dżinsy i trampki. Uchyliwszy drzwi do swojej sypialni sprawdziła, czy nikogo nie ma w salonie. Wszyscy spali, więc droga była wolna. Ostrożnie, na palcach wyszła na korytarz.
   Wszystko było czarne. Ciemność ogarnęła całą okolicę. Ruda wyciągnęła z kieszeni bluzy pomiętą kartkę i rozłożyła ją. To była mapa Nowego Yorku. Rozejrzała się i powoli zeszła w dół do hotelowego holu.
   Na szczęście drzwi były otwarte, więc spokojnie wyszła na zewnątrz gdzie było niespotykanie cicho i tajemniczo. Jednak ona szła dalej, przed siebie nie zważając na żadne przeciwności.
   - A więc, masz to tutaj? – usłyszała czyjś gruby głos dobiegający zza rogu.
   Zatrzymała się na chwilę. Ostrożnie podeszła do budynku zza którego dobiegał głos.
   - Oczywiście, ale mogę pokazać to tylko za zgodą szefa. – odpowiedział mu jakiś inny mężczyzna.
   - Rozumiem. Chodźmy, bo jeszcze nas ktoś tu zauważy. – powiedział ten pierwszy i zniknął ze swoim towarzyszem w ciemnościach.
   Lyra cichaczem podążyła za nieznajomymi tak, żeby nie wiedzieli, że ktoś ich śledzi. Wydawała być się pewna siebie i zachowywała się tak jakby wiedziała co robi.
   Nagle mężczyźni zatrzymali się i ruda również. Teraz w świetle ulicznych lamp można było ich zobaczyć. Jeden był łysy i miał wąsy, natomiast drugi był gładko ogolony, a na głowie miał bujną czuprynę. Obaj byli ubrani w eleganckie garnitury.
   Po chwili jeden z nich, ten łysy uderzył modno pięścią w metalową ścianę, która ku wielkiemu zaskoczeniu Lyry po chwili odsunęła się ukazując wejście do jakiegoś nieznanego pomieszczenia.
   Gdy tylko obaj mężczyźni weszli do środka ruda zauważyła, że drzwi są uchylone. Zawahała się na chwilę. To w końcu mogła być jakaś pułapka, niezwykła zasadzka. Jednak ona to zlekceważyła i po cichu wśliznęła się do środka.
   Pomieszczenie, w którym się znalazła było ogromne i zawalone liczną ilością pudeł i pudełek, na których napisane były niezrozumiane dla niej słowa. Na środku stał niewielki drewniany stół, przy którym siedziało trzech mężczyzn w kapeluszach, a cały pokój był słabo oświetlony. Wszystko sprawiało wrażenie niezwykle mrocznego i tajemniczego filmu.
   Ruda schowała się za stosem pudeł, za którego mogła wszystko dokładnie obserwować nie będąc przy tym zauważoną. Jej wzrok padł na mężczyznę trzymającego w dłoni talię kart. Wyglądał, jakby był czymś niezwykle zadowolony.
   Nagle do stołu podsiedli dwaj inny mężczyźni, za którymi Lyra tu weszła.
   - Wszystko już gotowe. – powiedział łysy do mężczyzny z talią kart.
   - Dobrze… - odpowiedział niezwykle grubym głosem a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
   - Czy szef zechce nam powiedzieć, co zamierza? – zapytał mężczyzna w niebieskim garniturze siedzący przy stole.
   - Jak wiecie, broń w dzisiejszych czasach jest przedmiotem, na którego kupców nie trzeba długo czekać. – powiedział tajemniczo, a widząc skinienia głów towarzyszy dodał – A zwłaszcza broń jądrową.
   Lyra zaniemówiła. W tej chwili zastanawiała się czy oni wiedzą co robią. Broń, a zwłaszcza broń jądrowa jest niezwykle niebezpieczna i może wywołać wiele nieodwracalnych szkód. Stała jak słup nie zdając sobie sprawy, że mężczyzna w niebieskim garniturze ją zauważył.
   Skinął na łysego, który zniknął w ciemności.
   Ruda już miała się wycofać i wrócić do hotelu, ale nagle poczuła czyjś zimny oddech na swojej szyi. Ciarki przeszły jej po plecach, a nogi i ręce odmawiały posłuszeństwa. Nagle usta zasłoniła jej zimna dłoń mafiosa, a złowieszczy szept krążył bez celu po jej głowie.
  - Czego tutaj szukasz, maleńka…?

Offline

 

#10 2009-09-01 18:55:20

Triss

Mag Ognia

Zarejestrowany: 2009-06-05
Posty: 6387
Punktów :   
Imię: Ewa.

Re: Wasze Opowiadania

Rozdział 1




Był piękny poranek. Ptaki pięknie śpiewały , a słońce wiszące wysoko na niebie co jakiś czas chowało się za chmurami. Tego dnia w mieście Makarunalisha było bardzo przyjemnie. Kashina Mekano , która jeszcze leżała w łóżku obróciła się na drugi bok i ujrzała zegar.
- Co to za.. - Szepnęła do siebie , ale przerwało jej nagłe wyskoczenie kukułki z zegara. Aż podskoczyła w łóżku z zaskoczenia.
- No , bardzo śmieszne Evmar.. - Mruknęła już całkiem przez zegar rozbudzona. Wstała i poszła się ubrać w swoją czarną zbroję którą nosiła codziennie , bo było jej tak wygodnie. Kashina była szczupłą czternasto letnią mroczną elfką , wojowniczką. Miała włosy koloru ciemnego blondu które zwykle spinała w kucyk, a oczy jej były koloru niebieskiego. Gdy już się przebrała i związała swoje włosy w kucyka , wstała od drewnianego biurka i wyszła ze swojego pokoju , schodząc schodami. Schody były stare i skrzypiały gdy tylko weszło się na nie. Były drewniane i biegły przez wąski korytarz właśnie ich szerokości , bo jakżeby inaczej. Gdy zeszła znalazła się w dużym pokoju, inaczej salonie. Na środku był duży , okrągły drewniany stół , wokół którego były poustawiane drewniane krzesła. Na stole był postawiony wazon w którym były tulipany. Po lewej znajdował się komin - również drewniany. Na wprost były okna , przez które przenikały poranne promyki słońca. Choć kukułka wyskoczyła z zegara było widać na tym w salonie , że jest dopiero siódma rano - specjalnie przestawiono wskazówki. Na ścianie wisiała skóra niedźwiedzia. W każdym razie pokój był duży. Kashina skręciła w lewo wchodząc do kuchni w której stał już robiący śniadanie Evmar Marusho. Po tym , że na jednym tależu są już 2 bułki a Evmar robił pozostałe dwie , można było wywnioskować , że przyrządza coś dla Kashiny. Evmar był jak Kashina Mrocznym Elfem. Był wysoki , miał czarne włosy i czerwone oczy. Włosy miał czarne zwykle rozczochrane. Nosił normalny podkoszulek koloru białego trochę na niego za duży , normalne krótkie spodenki koloru czarnego. Poza tym czarne rękawice nie zakrywające w całości palców i czarne glany. Nosi również gdzieniegdzie bandaże - pod kolanem i na lewej ręce niedaleko dłoni. Również ma 14 lat.
Zanim Evmar zdążył coś powiedzieć Kashina powiedziała ze śmiechem -
- No , fajna kukułka. -
- Ha , wiedziałem że Ci się spodoba ! - Odparł szybko Evmar ze śmiechem. - No , w każdym razie masz.. - Dodał i podał Kashinie tależ z bułką.
Kashina złapała tależ , poszła do salonu i odsunęła tależ od siebie. Ostrożnie odchyliła górną część bułki zerkając z daleka do środka.
- No , masz szczęście , że nic mi do tej bułki nie wsadziłeś .. - Rzekła nieco już poważnym tonem do wchodzącego Evmara po czym szybko dodała - I do tej.
Evmar uśmiechnął się i zasiadł do stołu , po czym szybko pobiegł do kuchni przynieść szklanki z wodą.
- No , trzeba szybko zjeść i zbieramy się do Gameha. - Rzekł i zaczął jeść. Gameh była to szkoła dla magów i wojowników , w której szkolili się w razie konieczności walki.
- Tak , racja .. - Powiedziała Kashina z pełną buzią.
- Będzie trzeba iść po Kena.
Powiedział stanowczo Evmar , dojadł bułkę , wypił wodę do końca i odstawił ją do kuchni. Szybko je wytarł i wszedł spowrotem do salonu. Wyszedł do przedpokoju. Przedpokój był ciemny, ale dało się coś zobaczyć. Poszedł ku drzwiom , otworzył które przy tym głośno skrzypnęły i wyszedł na podwórko. Na podwórku do łańcuchów - aby nie odleciał - przywiązany , a może i powiedzieć przykuty był gryf - pół lew / pół ptak. Część lwa była czarna , a część ptaka , czyli skrzydła i głowa były białe. To był właśnie Ken. Evmar zaczął go uspokajać , gdy Ken na widok Evmara szarpał się i próbował , nawt nieświadomie , wyrwać łańcuchy.
- Hej , Evmar , zapomniałeś laski.
Powiedziała idąca ku niemu Kashina. W jednej ręce niosła swoje dwa miecze a w drugiej prostą , drewniana laskę. Na jej szczycie był wielki , czerwony , błyszczący kryształ trzymany bardzo mocno przez oplatające go kawałki drewna. Naokoło kryształu unosiły się również wiszące w powietrzu niebieskie płomienie. Kashina rzuciła długą laskę, dłuższą niż ciało Evmara w jego stronę. Bez trudu złapał ją i zawołał do niej -
- Chodź , wskakuj , lecimy. A przy okazji , wzięłaś te pergaminy i pióro , no i atrament , i co tam jeszcze mistrz Kabus kazał ?
- Tak , jakbym mogła nie wziąć. Dbam o to od dawna , bo Ty jak widać w ogóle się tym nie przejmujesz. Wzięłam również napoje .. Te paskudne , niebieskie i zielone napoje. Mogą się przydać. No i ten czerwony też. Sam wiesz , różne takie . W każdym razie co trzeba to mamy.
Odparła wsiadając na gryfa. Evmar nie przejął się słowami Kashiny i krzyknał do Kena wywijając laską -

Hakenus !

I Ken wzbił się w powietrze. Ken był na szczęście tak duzy , że zmieściło sie na nim coś w rodzaju wielkiego siodła z wysokimi oparciami , aby nie spaść. Były tam dla wygody położone dwie poduszki - jedna czarna , druga biała. Bardzo , bardzo miękkie , więc mogli się zdrzemnąć. Gdy lądują , zwykle Ken wyda z siebie coś w rodzaju ryku , albo jak to nazwać. Położyli się i oczekiwali końca podróży , próbując się zdrzemnąć. Ich treningi i lekcje zaczynały się już od godziny dziewiątej , a przed nimi była godzina drogi do Gameha.
- Koniec wolnego czasu.. Znów szkolenie , treningi. Ale na pewno będzie fajnie.
Mruknął Evmar . Jednak nie otrzymał odpowiedzi , bo Kashina już spała.

Offline

 

#11 2009-09-06 15:59:40

Triss

Mag Ognia

Zarejestrowany: 2009-06-05
Posty: 6387
Punktów :   
Imię: Ewa.

Re: Wasze Opowiadania

Rozdział 2

Rozległ się głośny ryk. Evmar z Kashiną poderwali się z poduszek i siedli.
Evmar głośno ziewnął i rozglądnął się wystawiając głowę ponad barierki na siodle.
- No , to już jesteśmy na miejscu.. - Powiedział , wyraźnie zaspany.
- To idziemy. Już do tej szkoły.. - Odparła.
- Patrz ! - Krzyknął Evmar wskazując ręką na jakiegoś chłopaka. Był on elfem - jasnym elfem.
- Hej ! Harus ! - Krzyknęli prawie równocześnie. Elf nosił białą zbroję na której połyskiwał gdzieniegdzie złoty kolor - bez chełmu , jak Kashina. Żadna właściwie zbroja tu nie miała hełmu. Włosy miał bardzo jasne , ale widać że żółte , lecz jakby się nie przyjrzeć można by pomyśleć że białe. Uczesane je miał dość dziwnie - z lewej strony twarzy zwisał mu krótki , cieńki warkocz. Ogólnie włosy miał krótkie , rozczochrane ale nie tak bardzo jak Evmar. Obrócił się w stronę gryfa i podbiegł do Evmara i Kashiny , którzy zdążyli już zeskoczyć z gryfa i przykuć go do łańcuchów.
- Siema ! - Stojąc przy nich powiedział pół krzykiem i poklepał Evmara jak i Kashinę - ale lżej po plecach. - Dawno się nie widzieliśmy.. Słuchajcie , jesteście pierwszy rok , tak ? - Dodał , nie pozwalając im odezwać się nawet. Skinęli głowami. - No to jak ja , chodźcie szybko , zaraz nam będą mówić te różne rzeczy.. Jakiś chłopak powiedział jak mamy iść , to ja poprowadzę , dobra ?
I pobiegli do wielkiego , przeogromnego budynku.. Miał kilka wież , był gdzieniegdzie kwadratowy , gdzieś okrągły. Ogromny. Wszyscy kojarzyli go z zamkiem , przedziwnym zamkiem. Weszli po pozłacanych schodach po czerwonym dywanie jak i reszta. Tu szła jakaś elfka .. Tu mroczna , a tu człowiek.. A tu nawet ork.. Wszyscy o czymś rozmawiali . Kashinie udało się usłyszeć tylko jakieś wyrazy jak " Słuchaj " lub " Dzisiaj " nie więcej.
Bardzo było dużo ludzi , ale na szczęście nie było jakiegoś wielkiego tłoku.
Gdy przeszli przez wielkie złoto czerwone drzwi byli w sali wejściowej. Na suficie wisiał jakiś złoty żyrandol z mnóstwem żarówek. Chodziły pogłoski , że jest ich ponad milion. Większość podłogi pokrywał wielki czerwono - złoty dywan. Sala ta nie była duża - szeroka tak na jakieś 5 metrów a długa na 15.

Na wprost sali były wielkie , przeogromne drzwi. Po jednej stronie drzwi był kawałek czerwony z wyrzeźbionymi płomieniami - symbol ognia. Zaraz pod nim kawałek niebieski z wyrzeźbionymi falami- symbol wody. Pod falami był skrawek żółty z wyrzeźbionymi promieniami - symbol światła , a na samym dole zielony z wyrzeźbioną trawą i drzewami , gdzieniegdzie można było się krzaków dopatrzeć - symbol przyrody , roślin , zieleni. Po drugiej - prawej stronie - na samej górze był taki niebiesko - biały skrawek , niebieski kolor lekko ciemniejszy od tego w symbolu wody , z wyrzeźbionymi lodowcami i śniegiem - symbol zimna.. Dziwne to , że wiadomo co dokładnie jest wyrzeźbione ? Nie dziwne , bo wyrzeźbione było to tak dokładne , że każdy był przekonany że tu byłą użyta magia - i na pewno. Każdy , każdy bez wyjątku tak myślał. Pod lodem i śniegiem był kawałek żółto purpurowy. Wyrzeźbione były gwiazdy i planety - symbol kosmosu. Najniżej , na samym spodzie był kawałek koloru biało - niebieskiego. Jasność niebieskiego była tak pomiędzy skrawkiem wody a zimna - symbol chmur.
" Zapewne drzwi do głównej sali .. " Pomyślała Kashina. Przyjaciele nie zwarzając na ludzi pędzących do głównej sali zamierzali się jeszcze trochę porozglądać.
Z prawej strony były trzy drzwi , średnie , nie większe od tych głównych. Jedne z symbolem ognia , koloru czerwonego , jedne z symbolem wody a jedne z symbolem światła. Z lewej strony również były trzy - jeden z symbolem przyrody , jeden z symbolem lodu , jedne z symbolem kosmosu. Sala była ogromna jeśli chodzi o szerokość , bo długość to nie bardzo. Z prawej i z lewej mogły się mieścić tylko trzy. A więc te z symbolem chmur dano nad tymki z symbolem ognia , do których prowadziły schody. Schody w tej sali były tylko jedne - połączone ze sobą. Jedne były na wprost , dziesięć stopni , które prowadziły na takie podwyższenie. Z lewej i z prawej do samej ścioany były barierki , a na tym podwyższeniu był dywan. Był również czerwony dywan , który prowadził w lewy korytarz i w prawy korytarz ponieważ takie były. Na ścianach wysoko , bo nisko miejsca nie było , wisiały obrazy. Głównie wielkie symbole ale i również inne - na przykład sławnych wojowników lub wojowniczek , albo magów i magiczek. Przyjaciele gdy już skończyli się rozglądać, wbiegli do sali głównej i ustawili się w rzędzie na końcu. Sala była znacznie większa od wejściowej. Bardzo szeroka i bardzo długa. Przeogromna , naprawdę. Po jednej stronie było pięć okien , malutkich okien , a po drugiej , lewej , średnie 4 okna. Nie zkrywały dużo powierzchni ściany , więc w większości wisiały plakaty z symbolami różnymi.. O dziwo z wilkami. Przyjaciele nie wiedzieli , o co chodzi za bardzo. Na plakacie z symbolem ognia widniał czerwono pomarańczowo żółty wilk. Na brzuchu miał żółte płomienie , takie się odnosiło wrażenie , w rzeczywistości to była tak ułożona sierść. Miał długie kły, czerwony nos jak i czerwone oczy. Brwi również zdawały się płonąć, jak i sierść wyłaniająca się z uszu.. Jego ogon i pozostała sierść koloru czerwonego już naprawdę płonęła. Gdzieniegdzie miał normalną sierść jak i reszta wilków - ale również czerwoną. Plakat z symbolem wody - niebiesko - biały wilk. Oprócz dołu i lekko góry pyska , wnętrza uszu , końcówek łap i brzucha wszędzie był niebieski. Nie był przeźroczysty ale widać było , że zbudowany z wody. Kły i pazury miał niebieskie. Wilk na palakacie przy symbolu światła był mocno żółty - na brzuchu , przy wargach , na łapach i dole ogona był koloru takiego białego podchodzącego pod kolor biały. Brwi miał wdłuż kawałka ciała kształtu piorónów , jak i końce koloru sierści. Oczy miał żółte , kły i pazuty tak samo. Wokół niego unosiły się pioruny. Wilk przy symbolu przyrody był z sierścią koloru zielonego. Przy wargach i na kawałku sierści , jak i na brzuchu był jasno zielony. Kły i pazury miał zielone. Nos był brązowy i wdłuż jego pyska leżał liść. Nie ot tak położony - wyrastał z nosa. Jego.. hmm.. Góra głowy była brązowo zielona. Miał na niej zielone wzorki - gdzieś zakrzywione , tu spirala .. Jego uszy zdawały się liściem i nim były. Ale nie płaskim oczywiście - musiał jakoś słyszeć. Gdzieniegdzie wyrastały z niego liście. Spod sierści na szyi , na samym dole wyrastały gałązki pokrywająze częśc jego pleców z wyrastającymi liśćmi. Przylegały one do wilka, do jego sierści , skóry. Była to jak wszystko inne część jego ciała. Jego łapy od łokci były drewniane. Zamiast ogona miał gałązke z wieloma liśćmi , którą oplątała jego sierść , ale nie przylegała do gałęzi. Ten przy symbolu lodu był cały biały , gdzieniegdzie niebieskawy.. Miał białe kły i pazury. W niektórych miejscach widać było normalną sierść , na przykład na brzuchu - pełno albo obok szyi - malutko. Ogólnie pokrywał go śnieg. Na łapach w niektórych miejscach , na ogonie i na grzbiecie pokrywały go ostre skrawki lodu. Ogon miał również z lodu.. Wyglądał na dwuczęściowy , bo na początku był pokryty lodem. Później cieńszym śniegiem a na końcu znów lodem. Wilk przy symbolu kosmosu miał żółte kły i żółte pazury. Na częściach górnych , w tym nos , był fioletowy. Niżej biały. Miał w przeciwieństwie do innych wilków w sumie normalną sierść.. Na samym grzbiecie , czubku uszu i głowy był koloru złotego , który mocno połyskiwał. Na głowie miał gwiazdę, takiej wielkości żeby się zmieściła. Oczy miał żółte. Wokół niego połyskiwały gwiazdy. W niektórych miejsach oplatała go jego własna sierść , ale wisiała w powietrzu i trochę się ruszała , bo oczywiście nie była sztywna.. Z jednej łapy , a dokładnie z prawej , wisiała ona z prawej strony i oplatała średniej wielkości błyszczącą , złotą kulę. Na łapach również miał po jednej błyszczącej gwieździe. Sierść z ogona oplatała aż około 20 kul. Jedna największa byłą na środku , obok niej kilka malutkich , trzy średnie i jedne małe - nie mylić z malutkimi. I na ostatnim plakacie , plakacie z symbolem chmur był jasno niebieski wilk. Na brzuchu i koło warg biały , jak i na spodzie szyi czy na łapach. Jego końcówki sierści były kształtu dawno rysowanych chmur. Spirale na środku , a na zewnątrz okrągłe oczywiście. Jego ogon wyglądał jak chmura właśnie kształtu ogona. Wokół niego samego latały chmury. Na sali mieściło się 7 długich grup ludzi - każdy w inne kolory ubrany z małymi wilczkami na głowach. Do sali wszeł jakiś rosły , czarny mężczyzna w długiej , czarnej szacie. Nosił też czarne buty i czarne rękawice. Był szczupły , miał czerwone oczy. Miał również długie , siwe włosy - wyglądał dość staro. Był on Mrocznym Elfem sądząc po długości uszu i kolorze skóry. Pomknął na podwyższenie gdzie stał rząd młodych uczniów. W rzędzie mieściło się 20 nowych uczniów. Nic nie mówiąc stanął naprzeciw rzędu , uniósł ręce z lekko rozsuniętymi palcami zwisającymi w dół na wysokość oczu i mruknął coś cicho po czym na każdym z uczniów pod szyją pojawiła się złota wizytówka z imionami każdego - imiona były napisane czcionką bardzo ozdobną na kolor czarny. Tajemniczy elf wykonał ręką w stronę drzwi taki gest , który możnaby nazwać że tak powiem " kaman " , drzwi otwarły się i na podwyższenie zawieziono klatki z różnymi wilkami. Identycznymi jak na plakatach , lecz malutkimi. Ustawiono je wokół rzędu i elfa , lecz nie w miejscu które by zasłaniało widok.
- Witajcie , młodzi uczniowie. - Powiedział łagodnie elf po czym lewą rękę zacisnął w pięść , uniósł ją na wysokość piersi i skierował jej przód w prawą stronę, zaś prawą rękę prostą nałożył na nią tak , że tam , gdzie zaczynały się palce , w lewej ręce byłą kostka. Błysnęło coś i na jego piersi pojawiła się wizytówka z napisem " Sakharus Keravinenus ", znacznie większa od wizytówek uczniów.  - Jak widać na tabliczce nazywam sie Sakharus Keravinenus. Mówcie mi po imieniu. Jestem dyrektorem tej oto szkoły. Przez pierwszy tydzień będziecie nosić te tabliczki , tak samo ja , aby zapamiętać Wasze imiona i abyście Wy zapamiętali moje. Niektórzy z was zapewne zapamiętuja bez problemów , ale niektórzy na pewno nie , jestem pewien.. Tak więc do rzeczy. Znajdujecie się.. Oh , zapomniałem. - Urwał i znowu w stronę drzwi zrobił " kaman " po czym weszły do niego inne postaci. Siadły na przygotowanych siedmiu fotelach a Sakharus ponownie zaczął mówić.
- Wybaczcie że urwałem , zapomniałem wprowadzić nauczycieli.. Tak więc znajdujecie się w szkole gdzie będziecie trenować walkę wręcz i magię. Niektórzy zostaną wybrani na magów niektórzy na wojowników. To wszystko zależy do jakiej gildii w naszej szkole się dostaniecie. Wszystko zależy od naszych małych wilczków.. To dziwne , prawda ? A więc już wam tłumaczę. Momencik. Samuro , proszę !
Wykrzyknął w stronę kobiety siedzącej w jednym z foteli. Kobieta wykonała błyskawiczne skomplikowane ruchy w powietrzu - nikt nie wiedział co dokładnie zrobiła. Kobieta ta była ubrana identycznie jak Sakharus tylko że kolorem jej szaty był czerwony ze znakiem ognia na szacie, wyglądała na 20 lat. W rękach Sakharusa pojawiła się wielka księga.
- Dziękuję , Samuro.. - Zwrócił się do Samury i znów popatrzył na rząd uczniów. - Wszystko Wam teraz wytłumaczę. - Uniósł szybko rękę do góry , drugą ręką trzymał książkę. Spuścił rękę z góry , szeptał coś wciąż do siebie , wykonał kilka ruchów ręki nad książką z której wyskoczył hologram wilka. - Jak widzicie jestem magiem , ale do rzeczy. Ten wilk jest wilkiem wody. Ma moc chodzenia po wodzie , panowania nad nią.. Każdy kto do niej trafi zaczyna panować nad wodą. Wybieramy do gildii w następujący sposób -
Najpierw bierzemy jednego z was. Podprowadzamy do klatki. Który wilk podbiegnie , jest Wasz. Nazywacie go jak chcecie. On będzie Was wspomagał w treningach. Jeśli podbiegnie do krat za którymi wy stoicie i szczeknie trzy razy , zostajecie wojownikami . Wojownicy wody swe bronie umacniają ją. Jest ich żywiołem . Kochają ją. Mogą również zrobić powłokę z wody która wyostrza ją , to w przypadku broni typu miecz lub maczuga z kolcami. Wierzcie mi , może woda na to nie wygląda , ale może być bardzo ostra i może coś drugiej osobie zrobić. Gdy wilk szczeknie cztery razy i zamerda ogonem , jesteście magami . Magowie wody mogą nad nią panować , wyciągać wodę z różnych miejsc. Mogą również uzdrawiać dzięki niej lub zwiększać moc swojej broni dzięki niej. Jeśli pies z klatki nie podbiegnie , oznacza to że do innej gildii będziesz należeć. A tak przy okazji , dostaliście wszyscy ode mnie listy co macie przynieść ? Bronie i napoje , i gdzie je nabyć ? Tak ? Dobrze.. Dobrze , kontynuujmy. Wilki mogą przybrać postać taką , jaką chcecie , kiedy chcecie.  Jakiego zwierzęcia chcecie , bo w człowieka zmieniać się nie mogą.  Najlepiej zdecydować się na jedną i tą samą. Każdy wilk ma inne znamię na łapie , bądź w uchu , czy na ogonie.. Albo bliznę. Magowie ognia panują jak się można domyślić nad ogniem , wojownicy również. Aby poznawać nowe techniki i umiejętności to oczywiście musicie trenować i się uczyć. Magowie światła oraz wojownicy panują nad piorunami. Magowie przyrody panują nad roślinami, czyli trawą , krzakami , drzewami .. i innymi podobnymi rzeczami. Magowie Lodu panują nad śniegiem i lodem , jak i wojownicy. Magowie i wojownicy kosmosu panują nad kosmiczną mocą , różniącą się całkowicie od innych i trudniejszą w opanowaniu. Magowie chmur panują nad chmurami i powietrzem. Ta sztuka jest równie do opanowania trudna. Wszyscy magowie mogą sami tworzyć energię ksomosu , bądź wody.. I mogą się nią posługiwać w takim wypadku wszędzie , w każdych warunkach. Wojownicy też. Tak więc , myślę , że możemy zaczynać. Jakieś pytania , ktoś czegoś nie zrozumiał ? Nie ? Dobrze. Chodź Evmar , najpierw wybierzemy Ciebie. - Powiedział Sakharus i Evmar wystąpił z szeregu. - Chodź za mną. - Dodał i zaczął iść w stronę klatki z czteroma wilkami ognia. - Podejdź bliżej..
Evmar podszedł blisko do krat . Jednak żaden wilk nie podbiegł.
- Widzę , że nie będziesz należał do gildii ognia. Chodź za mną do następnej klatki.
Podeszli zatem do klatki z wilkami wody , nic się nie działo.
- Tu też nie.. Chodź.
Następnie podeszli do klatki z wilkami lodu. Tym razem poczekali dłużej , bo mały wilk zaczął się podnosić i nieśmiało podchodzić do Evmara. Podszedł do samych krat i wlepił swoje śliczne , małe , niebieskie oczka w Evmara. Stał nieruchomo i patrzył minutę.
- Nie patrz się gdzie indziej , ciągle patrz w wilka.. - Szepnął Sakharus do Evmara.
Wilczek stanął na tylnych łapach , przednie oparł o kraty i zaczął merdać ogonkiem po czym zaszczekał cztery razy.
- Brawo , Evmar , widzę , że będziesz należeć do gildii Lodu ! Gratulacje ! -  Wykrzyknął. Starał się przekrzyczeć ryki radości z grupy dziewczyn i chłopaków różnych ras ubranych w niebiesko białe ubrania z herbem lodu i małymi wilkami siedzącymi na głowach. - Charlie , chodź tu , proszę ! Potzrebujemy pomocy ! - Krzyknął do ubranego w czarne , brudne dżinsy , czarny krótki rękaw - który na początku był chyba biały , bo gdzieniegdzie widać było białe skrawki - i czarnych glanach starego , kościstego człowieka. Charlie podszedł do klatki , wyjął wielki klucz i otworzył lekko drzwi do klatki. Żaden wilk nie wybiegł prócz tego , który stał przy Evmarze.
- Dzieci , Charlie to nasz szkolny woźny. - Powiedział Sakharus w między czasie.
Wilk zaraz wskoczył na Evmara i zasnął na jego rękach. Charlie szybko zamknął drzwi.
- Charlie , przynieś , jeśli możesz , ten kufer - Dodał Sakharus i wskazał ręką na 7 kufrów leżących na podłodze w białym kole. Charlie podszedł, podniósł jedną z nich i położył przy Evmarze.
- Evmarze, połóż swojego wilka na ramieniu i podnieś ten kufer. Tam jest przymierzalnia - i wskazał na okrągły otwór w ścianie za grupą ludzi z gildii Lodu zasłonioną białą zasłoną. Podbiegł tam , wszedł i zaczął się przebierać. Sakharus w między czasie zaczął wywoływać jakichś chłopaków i dzewczyny, orki , elfy , gnomy..

Evmar zaczął otwierać kufer. Wyciągnął z niego krótki rękaw który był na krawędziach niebieski , a ogólnie biały. Ściągnął swoją , białą koszulkę , złożył i położył na stoliku. Wyciągnął spodnie , buty , rękawice.. Spodnie były długie , całe białe. Na prawej nogawce po prawej stronie widniał znak lodu. Gdy miał już na sobie spodnie i bluzkę i brał już się za ubieranie butów rozległ się głośny ryk , dochodzący chyba zza niego. Słychać było krzyki Sakharusa , lecz niezrozumiałe - nie udało mu się przekrzyczeć tłumu. Wytężył słuch i usłyszał " Manura Keneto .. " oraz " Gildia Kosmosu " , po chwili również " Wojowniczka ". Co chwilę rozlegały się radosne krzyki, ale Evmar się już tym nie interesował. Ubrał rękawice , całe białe z symbolem lodu, całe czarne buty a swoje ubranie wsadził do kufra. Cieszył się , że jest w gildii Lodu. Sam bardzo lubił Zimę i śnieg.. Znów rozległy się radosne okrzyki - tym razem z grupy przy nim , z grupy lodu. Po chwili gdy krzyki ucichły do sali tej , gdzie Evmar , weszła Kashina.
- Kashina ! - Powiedział półkrzykiem. - Też jesteś w gildii Lodu ? To świetnie ! Jaki śliczny wilk.. Ja swojego nazwałem Teslin.
- Hej Evmar. To świetnie , że będziemy razem w gildii lodu.. - Powiedziała i wyjrzała za zasłonę. Ostatni już - Harus - podchodził do klatki z wilkami lodu. Zaraz rozległ się krzyk Sakharusa " Gratulacje , jesteś w Gildii Lodu ! Jako Wojownik ! Proszę , to Twój wilk. " Po chwili radosne krzyki grupy lodu. - Harus też już do nas idzie ! Jako wojownik.. A właśnie , ja jestem wojowniczką. Tak jak myślałam. Bardzo się cieszę..
- Hej ! Świetnie , jesteśmy razem w jednej Gildii ! - Wykrzyknął Harus który wpadł do sali z Evmarem i Kashiną , no i wilkiem na głowie.
- Ja swojego wilka nazwałem Teslin.
- Ja swojego Murden . - Odparł Evmarowi Harus.
- A ja swoją.. Bo to wilczyca.. Keten. - Powiedziała Kashina. Evmar wyszedł z sali a Sakharus powiedział mu , żeby szedł za jednym z chłopaków z grupy Lodu. Wyszli z głównej sali i znaleźli się w sali wejściowej. Chłopak pomknął do sali ze znakiem lodu , Evmar rzecz jasna za nim. Szli długim korytarzem. Evmar przyglądał się chwilę chłopakowi. Miał na sobie identyczny strój co on , był człowiekiem i miał czarne włosy zwisającymi mu na jedno oko. Weszli do dużej sali.
- Wybacz , że nie przedstawiłem się odrazu. - Odezwał się po chwili chłopak. - Mam na imię Mohran. To jest sala naszej gildii.. Tu jest sypialnia dla dziewczyn , tu dla chłopaków. Porozglądaj się i chodź do sypialni - już późno , a jutro ciężki dzień. Mówię Ci. Ja już jestem na drugim roku.. Nic łatwego. A brat mi mówił , on już skończył szkołę , że w następnych to już jest po prostu strasznie. No chyba , że się szybko wszystko umie opanować. Dobra , to ja Cię zostawiam , porozglądaj tu się jak chcesz.
Powiedział to po czym ruszył w stronę sypialni chłopców. Evmar zaczął się rozglądać po pokoju. Był ogromny. Z prawej strony przy ścianie stał kominek - już ktoś w nim zapalił i było dzięki temu ciepło. Na wprost przy ścianie była wielka , szeroka kanapa. Podbiegł i wskoczył na nią. Była nadzwyczaj miękka. Evmar czuł się jak piłka w wodzie , ale było wygodnie. Przy kominku stały trzy duże fotele. Na ścianie na wprost kominka wisiał duży obraz. Widniało na nim kilka lodowych wilków. Był już bardzo śpiący. Wstał z kanapy i wziął z niej Teslina , który już się na niej wygodnie ułożył.
- Chodź , idziemy spać. Jutro będzie nasz pierwszy dzień.. Bardzo ciekaw jestem , jak będzie. - Szepnął do niego i poszedł do sypialni chłopców. Sypialnia była mniejsza od pokoju głównego ale też ogromna. Siadł na jednym z łóżek , sćiągnął buty , położył się a koło niego na poduszcze rozłożył się Teslin.

Offline

 

#12 2009-09-06 16:55:24

Beniak

Mag Ognia

Skąd: BBC World
Zarejestrowany: 2009-06-15
Posty: 699
Punktów :   

Re: Wasze Opowiadania

Ten rozdział nie jest wyrwany z kontekstu,lecz jest lekko pomieszany,większość wyjaśni się w II rozdziale.


M.I. High II


Opowiadanie Głupiego pisarza*
*Beniak

Rozdział I - Stary Magazyn

Daisy weszła do swojego magazynu,była w szkolnym mundurku,Odbiornik w kształcie ołówka zapikał,odebrała wiadomość; "Zaraz masz się z nim spotkać,pamiętaj o pieniądzach,trzymaj się Daisy",tak,wiadomość była od Blane'a.Po chwili namysłu krzyknęła:

- Jest tu kto?

Po chwili przed nią powoli pojawiała się postać,okryta płaszczem.

- Masz to co chcę? - Tajemnicza postać mrocznie zapytała,że aż Daisy przeszły ciarki.

Daisy odwróciła się tyłem do postaci,włączyła odbiornik,i spytała Blane'a.

- A co,jeżeli to nie TA osoba?

- Spokojnie,nie ma  się czym martwić,obok magazynu są agenci. - Odpowiedział spokojnie Blane

Daisy odważyła się wyłączyć odbiornik,po chwili podeszła do tajemniczej postaci,i powiedziała.

- Tu jest to,czego chcesz,weź to,i sobie idź. - Daisy lekko zdenerwowana powiedziała,wkońcu ten tajemniczy ktoś,przetrzymywał agentów z agencji Wywiadowczej która leży w Japonii.

Tajemnicza postać wzięła skrzynkę,odwróciła się,po chwili namysłu tajemniczy ktoś,odwrócił się znowu do Daisy,i wystrzelił nożami do owej dziewczyny,Daisy uniknęła jeden nóż,ale niestety Tajemniczo-Mroczna postać miała ich o wiele więcej.Blane,który obserował wszystko z dachu budynku (warto też wspomnieć,że to on kierował tą akcją),natychmiastowo wbiegł do magazynu i strzelił do owej tajemniczej postaci z laseru który otrzymał przy wejściu.Tajemnicza postać zniknęła.Blane i Daisy wyszli z magazynu,i wtedy usłyszeli głos Lenny'ego.

- To już kolejne porwanie,nie wyrabiamy z akcjami ratowniczymi.

- Staramy się jak możemy,nie możemy szybciej tego załatwiać,bo to zagroziło by Agentom,którzy prowadzą akcję. - Powiedział całkiem poważnie Blane
- Rozumiem wasze zmartwienie,ale musimy coś zrobić. - odpowiedział Blane'owi Lenny.

- Tak,kiedyś go dorwiemy,pracujemy już nad tym z Blane'em,od dość dawna,planujemy atak,ale jeszcze nie teraz. - Wtrąciła się do rozmowy Daisy.

- Dobrze, idźcie do swoich domów,znaczy,do domów w szkole,gdzie mieszkacie...znaczy..no wiecie o co mi chodzi... - Powiedział Lenny z zakłopotaniem.

Kiedy Lenny wszedł do swojego czarnego BMW,odjechał. Blane i Daisy zostali sami.

- No,to ten...może cię odprowadzę? - Spytał z wstydem Blane

- Do...w sumie,mieszkamy niedaleko,co nam szkodzi.

I najpierw mieli zamiar od razu iść do pokoi w szkole,ale postanowili iść przez park. W ogóle się nie odzywali.


Tymczasem u Wielkiego Mistrza...

- Kolejnym razem nam się udało,niedługo będziemy mieli agencję w swoich szponach.

- Tak jest,ma pan całkowitą rację. - Odpowiedziało równocześnie kilku złych agentów.

Offline

 

#13 2010-01-29 18:50:10

 Momo

Użytkownik

Skąd: Zza monitora
Zarejestrowany: 2010-01-29
Posty: 10
Punktów :   

Re: Wasze Opowiadania

"IMPREZA MOMO"



                                                      Rozdział I "Przygotowania"



      Pewnego dnia, a było to w czwartek Anga obudziło dziwne stukanie. Wstał i rozejrzał się to był momo. Lemur walił kamieniem o stół, przed oknem sypialni anga przechadzał się właśnie Iroh. Odrazu zrozumiał , że to alfabet morsa, więc poszedł do Anga by mu to powiedzieć. Wiadomość brzmiała: W sobote impreza przyjdą lemury będom na lotnisku. Sokka, Katara, Ang, Zuko, Iroh i Toph zebrali się by przygotować impreze dla momo.Ustalono następujący plan: Ihron zadzwoni do przyjaciół i zorganizuje orkiestrę, Katara i Toph kupią obrusy świeczki balony itp. natomiast Ang, Zuko i Sokka kupią w Tesco chipsy colę i słodycze.

                                                   



                                             "Iroh"
      Iroh zadzwonił do dawnej załogi okrętu Zuko i zaprosił ich na imprezę, wszyscy się zgodzili. Resztę dnia apędził pijąc herbatę.
 




                                                   "Katara i Toph"
      Po drodze do sklepu dziewczyn natknęły się na strażników otaczających jakąś kulącą się postać. Sierżant strażniów wrzeszczał: Gdzie jest mój złoty medalion ty złodzieju!? Ja nic nie ukradłem, to pomyłka! Może zmienisz zdanie jak stracisz kilka palców? To nie ja naprawdę! On nie kłamie powiedziała Toph dotykając ziemi. A co ci do tego dzieciaku wykrzyknął strażnik. Jesteśmy przyjaciółkami awatara powiedziała Katara. A ja jaestem książe Zuko zaśmiał się strażnik. puśćcie tego człowieka i to już! Bo co? Bo to wrzasnęła Toph i wystrzeliła strażnika w górę. Gdy upadał z jego kieszeni wypadł złoty medalion. Więc to tak krzyknął sierżant wyciągając zza pasa pałkę, strażnik przełknął ślinę i rzucił się do ucieczki. Jednak Katara oblała go wodą i zamroziła. Sierżant podziękował dziewczyną i przeprosił niewinnego człowieka. wszyscy rozeszli się w swoje strony, Katara i Toph zakupiły niezbędne rzeczy na impreze i ruszyły w drogą powrotną.






                                              "Zuko, Ang i Sokka"
       Zuko, Sokka i Ang dotarli do Tesco bez przeszkód, ale w kolejce stali przez 45 min. wreszcie wydostali się ze sklepu i ruszyli do domu.




       Wieczorem wszyscy wypili herbatę Iroh i poszli spać. Wczesnym raniem momo wszystkich obudził. Rozpoczęto przygotowania: Momo wszystkich  poganiał, Ang nadmuchiwał balony Sokka i Zuko nakrywali do stołu Iroh poszedł kupić zioła na herbatę żaś Katara robiła ciasto(Toph też robiła ciasto ale niestety jej ciasto eksplodowało po włożeniu do pieca). Praca zajęła im cały dzień. Póżnym wieczorem poszli spać. Rankiem wszyscy wstali i pobiegli na lotnisko.





TO BE CONTINUED...

Ostatnio edytowany przez Momo (2010-01-29 18:54:04)

Offline

 

#14 2010-01-29 20:29:04

Ecco

Użytkownik

13104998
Call me!
Skąd: Przed twoim nosem xP
Zarejestrowany: 2009-08-15
Posty: 367
Punktów :   
WWW

Re: Wasze Opowiadania

No... wypiszę błędy... bo trochę tu tego jest:

Anga

Po pierwsze: Aanga.

Wstał i rozejrzał się to był momo.

Pomiędzi "się" a "to" powinien być przecinek lub kropka (bardziej kropka)

przed oknem sypialni anga

Powinno być oknem W sypialni Aanga.

Odrazu zrozumiał

"Odrazu" piszę się tak: od razu.

przyjdą lemury będom na lotnisku

Nie będom tylko będą. Skąd w avatarze lotnisko???

obrusy świeczki balony itp.

Przecinki!

kupią w Tesco chipsy colę i słodycze.

Między chipsy a cola -> przecinek. A poza tym skąd w avatarze chipsy, cola i Tesco?

Sierżant strażniów wrzeszczał: Gdzie jest mój złoty medalion ty złodzieju!? Ja nic nie ukradłem, to pomyłka! Może zmienisz zdanie jak stracisz kilka palców? To nie ja naprawdę!

Jak już, to sierżant strażników. Dialogi rozpoczynami myślnikami, a jak nie, przynajmniej rozdzielamy, kto co mówi.

A co ci do tego dzieciaku wykrzyknął strażnik Jesteśmy przyjaciółkami awatara powiedziała Katara. A ja jaestem książe Zuko zaśmiał się strażnik. puśćcie tego człowieka i to już! Bo co? Bo to wrzasnęła Toph i wystrzeliła strażnika w górę.

Po dialogu piszemy myślnik, jeśli chcemy dodać coś typu: "napisała Ecco".

wypili herbatę Iroh

Herbata nazywała się Iroh?


Momo wszystkich  poganiał, momo wszystkich obudził.

Powtórki.

Ang nadmuchiwał balony Sokka i Zuko nakrywali do stołu Iroh poszedł kupić zioła na herbatę żaś Katara robiła ciasto

Trzeba pisać przecinki lub kropki.

Nie jest źle. Mogłeś skisić całe opowiadanie. Nie przejmuj się, pisz dalej. Z czasem będzie ci lepiej szło.

Offline

 

#15 2010-01-30 10:11:34

 Momo

Użytkownik

Skąd: Zza monitora
Zarejestrowany: 2010-01-29
Posty: 10
Punktów :   

Re: Wasze Opowiadania

Rozdział II "IMPREZA I MANDAT"



                               




             Na lotnisku stała banda lemurów, na widok momo wszystkie wrzasnęły i zaczęły skakać z radości. Ruszajmy-powiedział Aang. Momo entuzjastycznie pokiwał głową. Po drodze wszyscy ludzie się na nich patrzyli, zrobiło się zbiegowisko. Na szczęście sierżant straży, znajomy Katary i Toph utorował im drogę przez tłum. Gdy dotarli do domu lemury rozpoczęły impreze. Przyjaciele świetnie się na niej bawili choć koledzy momo dewastowal im mieszkanie. Po południu przybyli dawni marynaże z okrętu Zuko i wraz z Iroh zaśpiewali: "Z czterech pór...". Zabawa trwała do póżna w nocy, nagle rozległo się pukanie do drzwi. Zuko otworzył, okazało się, że to strażnik. Dostali mandat (179sztuk złota) za zakłucanie ciszy nocnej. Skąd weżmiemy te pieniądze!?-krzyknął Aang.
Mam pomysł!-powiedział Sokka.
Jaki?-spytał Aang.
Momo i jego umple będą występować w cyrku.
Świetny pomysł. Co ty na to Momo?
Lemur nic nie odpowiedział, tylko walnął głową w stół.
Możemy też zarobić prowadząc firmę "LINIE LOTNICZE AA"-zaproponował Aang.
Ale najpierw musimy się przespać-powiedziała Katara.
Wszyscy przytaknęli i poszli się położyć.




                                      "Lemury"
       Momo i jego przyjaciele pokazywali różne akrobacje na ulicy. Udało im się zebrać 24sztuki złota.






                                         "Ludzie"
      Ang i przyjaciele przewozili ludzi na Appie niestety nie udało im się zbyt wiele zarobić.
Zdobyli jedynie 78 sz(sztuk złota)



        Wieczorem wszyscy padali z nóg a zebrali tylko 102sz.
Praca idzie zbyt wolno-stwierdził Sokka.
Tak za mało zarabiamy-powiedział Zuko.
Toph może mogłabyś wydobyć z ziemi złoto i nadać mu kształt monet?-zaproponował Sokka.
Ja nie wiem jak wyglądają monety.
Szkoda-powiedział Sokka.
Dziś uzbieraliśmy 102sz więc jeśli jutro też będziemy pracować to uzbieramy nawet więcej niż potrzeba-powiedziała Katara.
Po kolejnym ciężkim dniu pracy uzbierali 89sz.
Przyjaciele poszli zapłacić mandat, potem wszyscy położyli się spać.
Rankiem pożegnali kolegów momo.
Lemury były zadowolone z imprezy.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.reggae.pun.pl www.bezplatne.pun.pl www.stara-gwardia.pun.pl www.souleaterforumgame.pun.pl www.gdynia.pun.pl