Ryu
Tak w zasadzie to nawet rozumiał swojego brata. Ktoś, kto tyle przeżył w życiu, co Connor, nie miał szans być wesoły. Poza tym, istota jego choroby mówiła, że on rzadko kiedy będzie wesoły.
- Jeny... Najpierw ojciec, później brat... - pomyślał. Żałował, że akurat jego brata musiało spotkać coś tak strasznego jak choroba psychiczna. Zrobiłby wszystko, żeby zdobyć jakiś lek, cokolwiek, jednak coś takiego nie istniało. Pozostało mu tylko czekać i obserwować, jak jego brat z każdą chwilą się zmienia. Nie do poznania.
Przypomniał sobie, że kiedy zobaczył go sześć lat po ucieczce z domu, to przyłapał się na tym, że zupełnie go nie poznawał. To nie był tamten Conn, którego znał.
To był ktoś nowy. Postawny mężczyzna, bardzo wysoki, o nieco ponurym wyrazie twarzy i zachrypniętym głosie. Krzaczaste brwi i niezadowolony grymas sprawiał, że odstraszał. Rzadko się uśmiechał, jeśli tak to w obrzydliwej parodii uśmiechu, przepełnionej goryczą. Milczał, a jeśli tego nie robił, to wygłaszał kąśliwe uwagi pod adresem otoczenia. Ale najczęściej milczał. Sprawiał wrażenie smutnego i nieco starszego, nie wyglądał na dwadzieścia lat. Miał spokojny głos, mówił bardzo powoli i starannie. Tego pamiętnego dnia był... wycofany.
Spodziewał się, że jego brat się zmieni i że będzie zmuszony stać się dojrzałym i ustabilizowanym życiowo Connorem, ale nie spodziewał się, że aż tak. Zresztą - później okazało się, że stabilizacja była bzdurą. Bo Connor był chory i samotny, a nie ustabilizowany.
Gdy usłyszał słowa o jakiejś Shinju, uśmiechnął się przebiegle. No tak, pewnie to była jakaś kolejna dziewczyna z fanklubu jego brata. Postanowił jednak - w swojej wrodzonej ciekawości - zapytać o nią dokładniej.
- A kto to jest ta Shinju? - zapytał.
Offline
Ri
Spojrzała na niego uważniej.
- Nie znasz Shinju? - zapytała - To jego narzeczona! - Dodała od razu.
Wydało jej się to dziwne, że brat Connora nie słyszał o jego narzeczonej. Zwłaszcza, że niedługo miała urodzić jego bratanka. Nie zamierzała się mieszać w prywatne relacje Ryu i Connora, ale wydawało jej się to co najmniej dziwne.
It's immortality, my darlings.
Offline
Ryu
Zamyślił się nieco, spoglądając na fale. Gdy jednak usłyszał o co właściwie chodzi z Shinju i kim ona jest dla Connora, zrobił bardzo dziwną minę. Ta mina wręcz pretendowała do tytułu "Miny Roku".
- Mój brat i narzeczona? Czy na pewno mówimy o tej samej osobie? - zapytał, unosząc lekko brew, co w połączeniu z resztą jego mimiki tworzyło bardzo zabawne połączenie.
- Wiesz, po moim bracie można się spodziewać wszystkiego. Ale na pewno nie narzeczonej... I nawet jeśliby ją miał, to jej nie znam - powiedział, przerywając na dłuższą chwilę.
Nie spodziewał się, że aż tyle się pozmienia w życiu jego brata podczas jego nieobecności. Mógłby zrozumieć wszystko, nawet to, że Connorowi do reszty odwaliło, ale narzeczona? To zdecydowanie nie pasowało do wizerunku jego brata - charyzmatycznego człowieka, który jednak trzymał się na uboczu, gościa, który znikał bez słowa na sześć lat i później nagle się odnajdywał, tajemniczego pana z cygaretką w ustach.
Bardzo ciekawiła go ta sprawa, więc postanowił wpaść do ukochanego braciszka z wizytą. Choćby dlatego, że chciał zobaczyć, czy i tym razem Connor popisał się wyrafinowanym gustem w kwestii wyboru dziewczyn, czy wybrał jakąś kompletną brzydulę.
- Heh... - parsknął cicho. - Tyle koncertowałem, że nie miałem nawet czasu do niego wpaść. A tutaj się tyle pozmieniało... Zabawne - powiedział, uśmiechając się.
Offline
Ri
- Na pewno! - zawołała - Connor Tsuei, to Connor Tsuei. Trudno go z kimkolwiek pomylić. - Stwierdziła. Miała w sumie rację. Connor był wyjątkowo charakterystyczną osobą i pomylenie go z kimkolwiek było naprawdę dużą sztuką.
Wzruszyła ramionami.
- Ja tam nie wiem... raczej nie znam go za dobrze. - Stwierdziła. Mówiła prawdę, bo w sumie nie wiedziała o nim za wiele. Był naprawdę miły, ale na tym jej wiedza się kończyła.
- Grasz na czymś? - Zapytała, a oczy jej się zaświeciły. Uwielbiała muzykę i ludzi którzy potrafili grać na instrumentach. Zawsze marzyła o tym, żeby nauczyć się grać na instrumencie, ale nigdy nie mogła znaleźć nikogo kto by mógł ją tego nauczyć. Potrafiła natomiast śpiewać i to całkiem nieźle. Powiem więcej - to była jedyna rzecz (oprócz grania na nerwach) do której naprawdę miała talent. Ale nie cierpiała kiedy ktoś ją na tym śpiewaniu przyłapywał.
It's immortality, my darlings.
Offline
Ryu
Wiedział, że jego brat jest na tyle... unikatowy, aby go nie pomylić z nikim innym. Doskonale zdawał sobie sprawę, że drugiego takiego gościa jak Connor nigdy nie było, nie ma i nie będzie.
Gdy usłyszał pytanie Kaori, uśmiechnął się przebiegle. Zrobił minę, jakby to on był królem gitary i wszelkiej muzyki, jaką kiedykolwiek ktoś skomponował i zagrał. Zadarł lekko głowę w górę i powiedział:
- A bo to na jednym instrumencie... Ja chłopak i do tańca, i do różańca jestem, więc wiesz... - uśmiechnął się zalotnie. - A tak na serio - gram w zespole. Jestem wokalistą i czasami też sobie pogram na gitarze - powiedział Ryu.
Jego zespół nie wykonywał durnych smętów dla starych babć, jego zespół wykonywał coś nowego, awangardowego i całkowicie pokręconego - alternatywę. Wprawdzie nie był to zbyt popularny gatunek, ale wielu młodym ludziom się podobał. A on dla takich ludzi grał.
Offline
Ri
Oczy zaświeciły się jej jeszcze bardziej. W tym momencie noty Ryu poszybowały wysoko w górę. Nie dość, że gra to jeszcze śpiewa.
- Naprawdę? - Zapytała. Jej oczy były roziskrzone, a ona sama podekscytowana.
- Nauczyłbyś mnie? Byłoby super! - Zawołała rozentuzjazmowana. Uwielbiała grę na instrumentach, uwielbiała jej słuchać, uwielbiała patrzeć jak inni grają i zawsze marzyła o tym, żeby kiedyś nauczyć się na czymś grać. A skoro pojawiła się okazja, to nie mogłaby jej przegapić.
It's immortality, my darlings.
Offline
Ryu
Uśmiechnął się lekko, widząc jej reakcję na wieść o tym, że umie on grać na gitarze. Nie uważał, żeby to był jakiś szczególnie wielki talent, ale najwyraźniej dziewczyna uważała inaczej.
- Wiesz, teorii mogę cię nauczyć... Z praktyką już jest większy problem natury... gitarowej - uśmiechnął się zakłopotaniem. - Tu leży pies pogrzebany, Kaori, bo ja tak za bardzo nie chcę, aby ktoś ruszał moją gitarę... - powiedział.
Wiązała się z tym przykra historia, kiedy dał jakiemuś dzieciakowi swoją gitarę, bo dzieciaczek "chciał nauczyć się grać tak jak pan Ryu". Wtedy dzieciak zabrał gitarę do domu i miał na niej ćwiczyć. Matka dzieciaka, widząc, jakie "burżujskie" przedmioty syn znosi do domu przehandlowała gitarę na czterdzieści sztuk kurcząt.
- Kurczęta! Też mi coś! Za gitarę kupić czterdzieści sztuk kurcząt! Ani to przydatne, ani pożyteczne... - pomyślał, mając wciąż w pamięci swoją pierwszą w życiu gitarę. Wprawdzie teraz taka "zamiana" nie stanowiłaby problemu, bo - nie chwaląc się - zarabiał całkiem dużo pieniędzy, ale wtedy pretendowało to do miana tragedii.
Offline
Ri
- Och... - westchnęła i spuściła głowę. Mówiło się trudno i szło się dalej, aczkolwiek strasznie żałowała.
- Szkoda. - Powiedziała. Faktycznie, strasznie jej było szkoda, że się nie nauczy grać na gitarze.
Chociaż... jeszcze nie wszystko stracone. Musiała to przyznać - Ryu był całkiem przystojny. I całkiem milutki. Gdyby udało jej się go uwieść, to miałaby i przystojnego faceta i może zgodziłby się nauczyć ją grać na gitarze. Upiekłaby dwie pieczenie na jednym ogniu.
- No cóż... może w zamian za to potowarzysz mi w spacerze do lasu? - Powiedziała i uśmiechnęła się. - Byłoby bardzo miło. Wiesz, we dwójkę zawsze jest raźniej. - Dodała.
It's immortality, my darlings.
Offline
Ryu
Nie wykluczał, że kiedyś ją jeszcze nauczy grać na gitarze. Po prostu - nie chciał robić tego akurat teraz, jakoś nie do końca ufał nowo poznanym dziewczynom, do tego blondynkom.
On również miał nadzieję, że ją uwiedzie. Wprawdzie w tej rodzinie istniał już jeden specjalista w tej dziedzinie, ale nie zaszkodziło, aby pojawił się drugi. W końcu - Ryu też miał predyspozycje do takich spraw.
- Jasne - uśmiechnął się przebiegle. - Nie byłbym Ryu, gdybym się nie zgodził.
Offline
Ri
Dziewczyna ucieszyła się i klasnęła w dłonie.
- To świetnie! - Zawołała. Naraz jednak się zamyśliła.
- Chyba najpierw powinnam pójść jednak na obiad. - powiedziała - Ale to nic! Możemy przecież najpierw pójść na obiad, a potem na spacer, prawda? - zapytała.
Spoglądała na Ryu. Uważała, że to dobra decyzja. W końcu odwiedziny u brata powinny być miłe, a jej zaczynała dokuczać pustka w żołądku, ale ostateczny wybór i tak należał do Ryu.
It's immortality, my darlings.
Offline
Ryu
Na wieść o obiedzie zaświeciły mu się oczy. Był piekielnie głodny, w końcu od rana zjadł tylko kilka pałeczek pokki, a te - chociaż bardzo dobre - nie zaspokajały głodu na zbyt długo. A gdy jeszcze uświadomił sobie, że obiad będzie u jego brata... Uśmiechnął się na samą myśl o uczcie, jaka go czekała.
- Prawda, prawda - powiedział.
Wziął Kaori pod ramię, stwierdzając, że w sumie to złapanie kilku srok za ogon - naje się porządnie, potem pójdzie z ładną dziewczyną na spacer, a przy okazji zobaczy, co zmieniło się u jego brata.
- No cóż... Przedsiębiorczość - pomyśłał.
[z/t]
Offline