- Rozumiem. - odpowiedziała z powrotem chowając ciastka do torby - Mam pytanie, czy nie znasz może dziewczyny imieniem Kin? Była tutaj niedawno, bardzo tajemnicza.
Yutaka usiadła zgrabnie na trawie i wpatrywała się zachodzącemu słońcu. Po chwili ponownie zwróciła się ku Riku ciągle wpatrując się w słóńce.
- A tak w ogóle, to jak długo już podróżujesz? Jeżeli można to tak ująć.
Offline
- Aha. - powiedziała - A więc wyrwałaś się z domu swojej ciotki i podróżujesz po świecie, by odnaleźć ciszę i spokój, prawda? Czy to są wszystkie powody, dla których opuściłaś dom rodzinny? A może coś pominęłam...?
Offline
- Jeszcze chciałam odnaleźć porwaną siostrę, kiedy się dowiedziałam, że żyje. Moi rodzice zaginęli dawno temu... - odpowiedziałam. Zaczęło się robić późno. Spojrzałam na zegarek. Była dokładnie 18:39.
Offline
- Och, przykro mi. - odpowiedziała - Naprawdę mi przykro. Mam nadzieję, że niedługo ją znajdziesz.
W tej chwili spojrzała na niebo. Było całe granatowe, gdyż słońce już dawno zaszło. Po chwili ponownie zwróciła się do dziewczyny.
- Powiedz mi, czy mogę ci w jakiś sposób pomóc w poszukiwaniach?
Offline
Yutaka spojrzała w górę. Na niebie nie było żadnej chmurki, a księżyc dziś wyjątkowo jasno świecił.
- Na świeżym powietrzu. - oznajmiła kładąc się na trawie i przykrywając kocem wyciągniętym z torby - Jest taka ładna noc, że grzechem byłoby nie skorzystać z okazji przespania się pod gwieździstym niebem. - uśmiechnęła się i z namiętnością zaczęła wpatrywać się w gwiazdy pełna nadziei, że któraś z nich przyniesie jej w życiu szczęście.
Offline
Schowałam się dawno do śpiwora i śniły mi się takie oto rzeczy:
Szłam dróżką. Dróżka skończyła się. Ale szłam dalej lecąc. Na samym końcu mojej drogi leżał tort z napisem: Szczęśliwych 14 urodzin. Jakieś ludki z mojego plemienia śpiewały "STO LAAAAAT! STOOOO LAAAAT!", a tak się wydzierały, że bębenki pękały. Wpadłam w tort i...
Obudziłam się. No tak! Jutro mam urodziny. Jak mogłam zapomnieć. I znowu zasnęłam.
Kontynuacja snu:
Potem wszystkie osoby które znałam tańczyły na dyskotece. Była świetna zabawa. Był nawet sam avatar Aang. Pamiętałam go dobrze (był w naszym plemieniu gdy miałam trzy lata). Wszedł Świniobóbr (wytwór mojej wyobraźni, stworzyłam go jak miałam sześć lat) i odleciałam na nim daleko, daleko stąd.
Dalej snu nie pamiętałam. Obudziłam się i szepnęłam: - Yu, śpisz?
Offline
- Sama o tym zapomniałam. Jak ten czas leci. - odpowiedziałam, wyjmując cos z plecaka. - No gdzie ten głupi krzemień? Uwziął się, czy co? Trochę się zirytowałam. po 2 minutach znalazłam upragniony przedmiot. - Idę poszukać drewna. - Powiedziałam do Yutaki.
Offline
Poszłam po to drewno i wróciłąm cała zmoczona, ale z trofeum - Całą masą gałęzi. - Wpadłam znienacka w kałużę. - wyjaśniłam. Udało mi się wreszcie rozpalić ognisko i upiec naleśnika! Victoria!
Offline