Oddaj mi wszystkie swoje pieniądze, a odejdę. - powiedział
Jakiś słaby ten Mag Powietrza myślałem, że byli dużo mocniejsi. - pomyślał
Cały czas był otoczony wodą. Nie ufał nomadowi.
Był przekonany, że ten go zwodzi.
Offline
Gość
Wakai
Zamknął oczy, zaraz je otworzył, nie chciał oberwać wodą.
- Sam mam ich nie wiele... - Powiedział, zaraz po tym otworzył oczy szerzej, bo powieki zamykały się same. - Tak, wiem, że mi nie ufasz, ale odłożyłem swój kij... Zwykle się z nim nie rozstaje, na czas walki. - Dodał zaraz i położył prawą dłoń na ranie. Nie bolała mocno, ale krwawiła.
Coś kazało mu zaufać temu nomadowi.
Opuścił broń, ale był cały czas czujny.
Za daleko to zaszło. - powiedział
Nabrał trochę wody. Zaczął się zbliżać do przeciwnika.
Wiedział, że ten długo nie wytrzyma.
Offline
Gość
Wakai
Chłopak podszedł do rzeki. Umył w niej zakrwawione ręce.
- Na prawdę nie chce nikogo atakować. Nie musisz się obawiać. Działam tylko w obronie własnej, jeśli jest taka potrzeba. - Odparł, po czym wstał. - Mam nadzieje, że Ty też okażesz się godny zaufania i nie będziesz mnie chciał zabić, dla moich nędznych pieniędzy. - Dodał, patrząc na chłopaka.
Wiedział, że to jest jego ostatnia szansa na godziwy zarobek.
Nagle woda na jego rękach zaczęła świecić na niebiesko. Przyłożył ją do rany chłopaka. Uleczył go.
Potem unieruchomił mu nogi za pomocą lodu, aby mieć pewność, że nie zaatakuje.
Udał się w stronę lasu.
Ostatnio edytowany przez Karpio (2010-08-27 18:30:39)
Offline
Gość
Wakai
- Dzię.... - gdy chłopak zamroził mu nogi, przerwał. - To się nazywa pomoc! - Krzyknął do niego. Wyciągnął gwizdek na bizony i dmuchnął w niego, raz, a porządnie. Appa chcąc, nie chcąc musiał wstać i przylecieć. Po chwili koło Wakai'a wylądował wielki, puchaty bizon, ze strzałką na głowię. Magią powietrza przyciągnął kij do siebie i rozbił lód na nogach. Wskoczył zaraz na bizona.
Udał się na polanę koło Jeziora Laogai, rozpalił ognisko i zaczął rozmyślać.
Czy, aby to był dobry pomysł. Czy może lepiej było to dokończyć? W sumie to chyba najlepiej było zostać w domu. - rozmyślał
Wyciągnął ze swojego worka instrument i tak oto grał:
Offline
Admez była niezwykle zmęczona po całym dniu pracy. Udała się wieczorem w okolice Jeziora Laogai. Rozmyślała nad dotychczasowym życiem i zastanawiał się jaki ma w obecnej chwili obrać cel. Tęskniła za dniami kiedy była kimś ważnym, wzbudzała respekt i coś znaczyła. Cóż mogła począć w obecnej chwili? Była jedynie szarym obywatelem, bez przywilejów. Wprowadzało ją to w ogromną frustrację. Z daleka ujrzała rozpalone ognisko. Postanowiła udać się w tamto miejsce. Po chwili dotarła na małą polankę. Ujrzała tam chłopaka grającego na jakimś instrumencie. Przyglądała mu się przez chwilę. Starała się jak najszybciej przeanalizować: kim może być owa postać? Był to skutek uboczny długotrwałego szkolenia. Ukryła się za drzewem.
Ostatnio edytowany przez Ibuki (2010-08-28 08:15:54)
"Znam Wayne'a. Jeśli on jest Batmanem to, ja jestem królem Anglii!"
- Two-Face
Offline
Gość
Wakai
Chłopak jednak nie odleciał... Coś kazało mu iść do tego chłopaka, mimo tego, iż owy chłopak nie darzył go zaufaniem.
Miał niezwykle czuły słuch, więc usłyszał jak ktoś gra na flecie, czy jakimś innym instrumencie, na których się nie zna.
Appa ruszył w stronę, z której dochodził dźwięk.
Położył kij na łbie swojego przyjaciela, po swojej prawej stronie.
Gdy już doszli, Wakai przyglądnął się chłopakowi, to bez wątpienia był ten, co go zaatakował. Zeskoczył ze zwierzęcia. Momo obudził się, nie wiedział co się dzieje, wystawił łepek spod koca, zaraz jednak ponownie się ułożył i poszedł spać.
- Wiem, że nie darzysz mnie zaufaniem, ale... Chciałbym Cię o coś zapytać... - Powiedział, podchodząc niepewnie do chłopaka.
O co chodzi? - zapytał
Grał dalej. Wiedział że przy jeziorze nic mu nie grozi. Zastanawiał się dlaczego tak źle mu się wiedzie. Nie wymyślił jednak odpowiedzi.
Offline
Gość
Wakai
Skinął głową.
- Skąd umiałeś technikę ośmiornicy...? - Zapytał, nieco przyciszonym głosem, ale tak, żeby usłyszał, stając kilka kroków od chłopaka. Lemur jednak postanowił wylecieć na świeże powietrze. Wyszedł spod koca i wzbił się w powietrze. Po krótkim locie usiadł na prawe ramię Wakai'a. - Jestem ciekawy, ponieważ moi rodzice używali tej techniki, a moja matka, powiedziała, że osobiście ją wymyśliła. - Dodał po krótkiej przerwie.
Nie jest to ważne skąd to umiem. Powiem tylko tyle, że się nauczyłem w swojej wiosce na południu.
Pomyślał, że wypadało by coś zjeść. Wstał i podszedł do jeziora. Użył magii i złowił rybę. Potem poszła na ognisko.
Offline
Gość
Wakai
- A więc... Mówisz, że nauczyłeś się jej na południu... - Jego wzrok skierował się w ziemię - Możesz powiedzieć od kogo się jej nauczyłeś? - Podniósł głowę i uśmiechnął się.
To tylko czysta ciekawość, nie związana z niczym. Ale, skoro nauczyłby się tej techniki od jego matki, będzie mógł mieć pretekst, aby go nie zabijał. Albo coś...
Chłopak pogłaskał lemura z uśmiechem.
Jeśli tak bardzo musisz wiedzieć to nauczyła mnie jej Katara
Sprawdził czy jego ryba już się upiekła. Zobaczył, że już doszła. Zapytał się gościa czy ma ochotę. Wyciągnął z torby talerzyk. Nałożył rybę i poczekał na odpowiedź chłopaka.
Offline
Gość
Wakai
- No popatrz, popatrz... - Powiedział, tak jak to mają zazwyczaj gadać policjanci, po powiedzeniu, że było się w sklepie, gdzie właśnie przeprowadzono napad. Oparł się o drzewo, z lewej strony chłopaka. Założył ręce, na siebie, a prawą nogę na drzewo. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, ukazując nieco swoich białych zębów. - Nie dziękuje, nie jem mięsa... - Odparł.
- I czego jeszcze Cię nauczyła...? Magii krwi..?