Akunai/Layer
Słońce pięknie wschodziło padając na skarpę kanionu. Zwierzęta poczęły się budzić do życia, a ptaki szybować pośród chmur. Kanion, wyżłobiony przez ocean dawno temu, widzieć można z lotu tych stworzeń. Ale, w niebie szybowało coś jeszcze...
- Ah, wspaniały dzień na opis kanionu!- Rzekł Akunai.
Ale tu pusto!- Rzeczywiście, nikogo tu nie było.
- Schodzimy na dół! Uwaga!- Sterowiec zaczął opadać.
- Hmm... Cicho tu...- Akunaia zaczął badać kanion, a Layer wziął koc i rozłożył go na skale.
- Ah, ciepełko...- Layer rozłożył się na kocu...
Offline
Idiko
Odetchnęła spokojnie. Spojrzała na Wielki Kanion. Był szalenie imponującym cudem natury.
- Miejmy nadzieję, że dziś nie wydarzy sie nic nie pożądanego - szepnęła cicho.
Przysiadła obok Akunaia. Spoglądała jak opisuje Kanion.
- A może później opiszesz ten cud natury? Chodźmy gdzieś sie przejść - zaproponowała.
"Znam Wayne'a. Jeśli on jest Batmanem to, ja jestem królem Anglii!"
- Two-Face
Offline
Zip
Zip wyszedł ze sterowca. Siadł pod drzewem. Wiał lekki wiatr. Odłożył miecz. Uwielbiał to uczucie kiedy wiatr rozwiewał mu włosy. Zobaczył Idiko i Akunaia, którzy postanowili się przejść. Uśmiechnął się i zamknął oczy. ''Coś czuję, że Akunai nie przejdzie szybko do rozpoczęcia opisywania Kanionu.'' i zaśmiał się ponownie. Wyciągnął z sakwy ''wypociny'' Idiko. ''Nareszcie mam trochę czasu na przeczytanie tego. Zobaczmy...'' I zaczął czytać.
Offline
Akunai/Layer
- Możemy... Chodźmy tam.- Wskazał na małą ścieżkę. Schował księge.
- Więc... Ostatnio trochę się działo, mam nadzieję, że nie zniechęciłem cię do podróży...- Akunai był dalej zarumieniony.
- Lalalla...- Layer szedł sobie wąskim przesmykiem. - Nananana...- Layer nagle coś spostrzegł. - La... La...A... AAAAAA!- W kanionie rozległ się krzyk.
Offline
Idiko
Westchnęła głośno.
- Ależ skąd. Cieszę się, że z wami wyruszyłam - zarumieniła się. Usłyszała krzyk Layera.
- Znowu to samo - burknęła.
- Chodź musimy mu pomóc - ponagliła swego towarzysza.
"Znam Wayne'a. Jeśli on jest Batmanem to, ja jestem królem Anglii!"
- Two-Face
Offline
Zip
Siedział zaczytany. Z transu wyrwał go krzyk Layera. Szybko chwycił miecz i ruszył za głosem. Nie wiedział, w którą stronę się udać. Spojrzał na Idiko i Akunaia. Pobiegł tam gdzie oni. Musiał zaryzykować. Przedzierał się przez krzaki biegnąc sprintem. Przeskoczył nad wystającym korzeniem. Był już bardzo blisko.
Offline
Akunai
- Lay... Lay. Layer, gdzie ty jesteś?- Akunai szedł ścieżką, gdy nagle jakaś obrzydliwa substancja spłynęła mu na chustę.
- Co to do licha... - Spojrzał w górę.
- O, na tysiąc zwojów... Patrzcie do góey!- Nad nimi wisiał kokon. A w nim... Layer.
- Zaraz cię wyciągniemy!- Akunai nagle coś zaintrygowało.
- Ale, jeśli on jest w kokonie... To gdzie jest to coś, co stworzyło kokon?- Layer zaczął coś majaczyć.
- Co mówisz? Jakie lobą? Sobą? Żabą? Za tobą? Za mną?- Akunai odwrócił się.
- Oj... Wiecie co, chyba mamy dosłownie pecha!- Przed nim stał wielki włochaty pająk.
- Spróbujcie mu przeszkodzić, ja uwolnię Laya!- I Akunai rzucił się na kokon z nunchaku.
Offline
Idiko
Dziewczyna była przerażona. Postanowiła działać.
- No chodź do mnie pajączku - zawołała brawurowo. Użyła magi wody. Poczęła dusić pająka uformowanym węzłem. Po chwili stwór opadł bez życia. Odetchnęła ciężko.
- Już po pająku - rzekła cicho. Była dumna z swego czynu. Czuła jednak, że powinna być bardziej czujna.
Ostatnio edytowany przez Ibuki (2010-11-01 10:10:17)
"Znam Wayne'a. Jeśli on jest Batmanem to, ja jestem królem Anglii!"
- Two-Face
Offline
Zip
Zip podszedł do nich. Zaczął bić brawo z uśmiechem. Popatrzył na Layera.
-W porządku Lay?-zapytał podchodząc do nich bliżej. Zobaczył jak Akunai uderza nunchaku kokon.-Dasz radę, czy może potrzebujesz czegoś...ostrzejszego? Pająk się postarał, nie ma co. Szybko i dokładnie. Tylko, żeby Layowi nic nie było. Oby nie zdążył go ukąsić. To było spore bydle.
Offline
Akunai/Layer
Akunai zniszczył kokon i go odrzuciło.
- Lay, jesteś tam?- I nagle z kokonu wyszedł Lay.
- Gdzie... Te... Świnstwo jest!!!- Layer wstał.
- A MACIE!!!- Zrzucił magią ziemi kamienie na pająki. I nagle podskoczył, z całej siły uderzając w ziemię. Zablokował całkowicie pająki.
- Lay, może odpo...- Layer przerwał.
- Nie przestanę, póki one tu są... Wy idźcie, a ja tu zostanę na warcie...- Akunai zgodził się.
- T-To chodźmy...- I Akunai poszedł.
- On się źle czuje.- Przyznał pustelnik.
Offline
Idiko
Idiko poszła za pozostałymi. Westchnęła przeciągle. Znów przypomniała jej się matka. Dziewczyna zawsze w kryzysowych sytuacjach myślała co ona by zrobiła. Idiko pomyślała, że powinna przestać to robić. Była sama i nic tego nie zmieni.
- Cóż chyba on nie czuje sie dobrze - potaknęła. Nagle zrobiło jej sie bardzo słabo. Opadła na ziemię.
- Chyba muszę trochę odpocząć - szepnęła. Była wyczerpana.
Ostatnio edytowany przez Ibuki (2010-11-11 13:03:07)
"Znam Wayne'a. Jeśli on jest Batmanem to, ja jestem królem Anglii!"
- Two-Face
Offline
Akunai
- To teraz zróbmy sobie wolne, o ile Lay wytrzyma...- I wrócił do sterowca.
Zdarzało się tak, że były dni i spokojne. Ten dzień do takich należał. Layer ciągle stał przy skałach, pilnował wszystkiego, a Akunai podziwiał naturę.
- Fajnie tu... E, to idziemy na normalny spacer?- Zapytał się Idiko.
Offline
Idiko
Dziewczyna chwile odpoczęła. Poczuła się nieco lepiej.
- Z miłą chęcią - odrzekła zachwyconym tonem. Uśmiechneła sie promiennie. Ten chłopak naprawdę ja zauroczył. Na razie jednak nie dopuszczała tego faktu do swego umysłu.
- To gdzie idziemy? - spytała pewnym siebie tonem.
"Znam Wayne'a. Jeśli on jest Batmanem to, ja jestem królem Anglii!"
- Two-Face
Offline
Akunai
- Najlepiej w ciche miejsce.- Pokazał jej małą jaskinię w cieniu. Usiadł na ziemi.
- Opowiedz mi swoja historię, a ja ci opowiem swoją.- Akunai uśmiechnął się. Właściwie, to czuł pociąg do Idiko. Ale nie dawał sobie pozwolenia, żeby jej to wyznać. Nadal tęsknił za Klio...
Offline
Zip
Poszedł do sterowca powolnym krokiem. Wsiadł do niego. Ponownie położył miecz obok. Wolał być czujny, ale nie chciał przesadzać. Odgarnął spodnie. Oglądnął dokładnie swoją nogę. Blizna zostanie na zawsze. Przynajmniej tak mu się wydawało, ale mógł już sprawnie chodzić i biegać. Bał się jednak, że kolejnego uszkodzenia ta noga nie przetrzyma. Wyszedł ze sterowca. Miecz zostawił. Odpiął sakwę, z dziełem Idiko i zostawił ją obok miecza. Wyszedł ze sterowca. Zrobił kilka kroków. Zatrzymał się i westchnął. ''Gdzie mam się teraz udać? Zawsze to samo. Kiedy ktoś nas atakuje, przynajmniej mam co robić. Nie, lepiej nie wywoływać wilka z lasu.''-myślał rozglądając się. Poszedł przed siebie.-Poszukam jakiegoś miejsca, w którym zostałbym na chwilę. Tylko na chwilę.''
Znalazł jakieś miejsce, na którym był skalny występ. Nie było, trawy, krzaków i innych takich rzeczy. Usiadł na nim. Siedział patrząc jak głupi w jeden malutki kamień. Nie zastanawiał się nawet nad tym co teraz robi, gdzie jest i dlaczego.
Offline