- Co za ulga- powiedział do siebie widząc odchodzącego wilka.
- I myślałeś po co walczyć? W życiu musi być jakiś sens. Ja wybrałem pieniądze, ty wybrałeś bliskich. Każdy człowiek ma swoje wartości, za które byłem gotów się poświecić.- mówiąc to zrobił kilka kroków w przód i ułożył się na kolanach.
- Jeśli chcesz być prawdziwym podróżnikiem, musisz wiedzieć co porzucić a co wybrać, tak samo jest z moim zawodem.- powiedział wykonując ukłon w stronę lasu i mamrocząc dziwne mantry.
- Tak poza tym- rzekł przerywając swoje czynności.- Nie wiesz może czy w tym królestwie znajdzie się jakaś praca dla sprawnego wojownika?
Offline
Mortred
- No raczej. - powiedział, jeśli chodzi o myślenie, po co walczyć. No jakiś cel w tym był. E... A co on teraz robił? Mortred nie wiedział, ale cóż.
- Praca... - założył rękę za głowę i przejechał po jej tyle kilka razy, powolnie. - Może by i się jakaś znalazła. - powiedział. - Poszukać po mieście, może jakieś ogłoszenia czy zlecenia są, a może i po jakichś miasteczkach.
Offline
Chłopak dalej wykonywał swoje mantry kłaniając się drzewom, doprawiając swoje modły dziwnymi gestami. Gdy skończył ostatnim pokłonem( przy którym pocałował ziemię) wstał i spojrzał na Morteda z uśmiechem.
-Nigdy nie modliłeś się do matki ziemi? Radze spróbować.- powiedział otrzepując się.- Umacnia nasze więzi z naturą i jest okazją by podziękować za wszystkie jej dary.- spojrzał w górę wzdychając ciężko.
- Niech to, chciałbym usłyszeć że jakiś bogacz poszukuje "pomocy". Za nic nie skończę jako sprzątacz,niech te stare lenie same ruszą swoje wątłe cielska. Wiesz o czym mówię. To nie praca dla mnie, ale może chociaż ktoś szuka ochrony? Tak poza tym, kim ty w ogóle jesteś?
Offline
Mortred
- Rozumiem... No to może ktoś w Ba Sing Se, w górnym pierścieniu. - powiedział, przy końcu patrząc na chłopaka. Rozciągnął się, podnosząc do góry ręce. Spuścił je zaraz luźno i po chwili znów założył. Spojrzał w górę, w niebo. Stawało się coraz ciemniejsze... Już za nie tak długi czas zapadnie noc. Oderwał od niego swój wzrok i popatrzył na wilka.
- W jakim sensie, kim? - spytał, patrząc już teraz w przód.
Offline
- Och to oczywiste, wiem że jesteś magiem być może dobrym być może nie... znam twoje imię.... ale co poza tym? Jesteś farmerem, żołnierzem, rzemieślnikiem? Na pewno nie jesteś podróżnikiem w pełnym znaczeniu tego słowa, gdyż masz bliskich i jesteś w pewnym sensie sentymentalną osobą. Więc kim dokładnie jesteś?- przymknął oczy w zamyśleniu.- hmmm, górny pierścień... zobaczymy czy szukają takich jak ja... pierwsze co to porządnie się najeść....- powiedział jakby do siebie.
- Ja na przykład jestem człowiekiem fortuny.- odparł kontynuując swoją wypowiedź.
Offline
Mortred
- Hm... - zastanowił się. - Nie jestem w stanie jakoś bardzo konkretnie Ci odpowiedzieć. - powiedział. - Mam sobie bliskie osoby... Przyjaciół. - dodał. No nie wiedział, co mu konkretnie odpowiedzieć. Nie miał jakiegoś specjalnie jednego zajęcia... Różnie to bywało teraz. Wsadził jedną rękę do kieszeni spodni, licząc czy ma tyle monet ile miał. Bez żadnego dźwięku starał się to zrobić i tak też wyszło. Gdy przestał, po krótkiej chwili wyciągnął rękę z kieszeni.
Offline
- Wielka szkoda.... to tak jakbyś mało o sobie wiedział... Lecz nie mnie ciebie oceniać...- rzekł odchodząc od chłopaka kilka kroków. Spojrzał na ściemniające się niebo.- Niedługo zapadnie noc, to wspaniale, nie ma to jak drzemać pod księżycem... no chyba że mowa o potańcówkach...- rozłożył się na ziemi.
- Masz gdzie nocować, podróżniku?- ostatnie słowo podkreślił jakby z kpiną.
Offline
Mortred
- Wiedzieć o sobie to dużo wiem, a jakże... No nic, różnie to bywa w każdym razie. - powiedział. Zjechał plecami po pniu i usiadł pod drzewem.
- Niby mam... Ale nie chce mi się tam iść. Najpewniej tu przenocuję. - dodał i założył ręce za głowę. Patrzył w górę, na niebo. Mimo, że niebo nie było jeszcze tak ciemne, bardzo słabo, ale jednak, widać było gwiazdy. Księżyc również dało się w pewnym stopniu zauważyć.
Offline
- Ostrzegam, zdarza mi się chrapać.-zażartował, odwracając głowę w stronę chłopaka.- W końcu nie wygonisz mnie stąd, prawda?- powiedział rozbawiony. Spoglądał na pojawiające się gwiazdy na niebie.
- Są naprawdę piękne... wystarczy na nie popatrzeć by chcieć się zdrzemnąć... o tak...- powiedział sięgając kieszeni w sprawdzeniu jej pojemności... chyba starczy na dobry posiłek. O tak...trzeba być w pełni sił przed nowymi robótkami....- Dopilnuj by ten kundel był z dala ode mnie, rozumiemy się?
Offline
Mortred
Zaśmiał się.
- No jasne, że nie. - powiedział. Popatrzył w niebo jeszcze przez moment. Całkowicie położył się przy drzewie, na plecach, wciąż patrząc w górę.
- A może tak wilk, co? - dodał na wypowiedź Kamikaze. - Dobra, dobra. - dokończył. Wilk leżał jak leżał, w miejscu nieco z dala od tamtego. Bo jeszcze by kichał całą noc. Mortred zamknął oczy. Nie był specjalnie senny, ale miło sobie tak leżeć. I i tak nie ma nic szczególnego poza tym do robienia.
Offline
- Dla mnie to może być nawet jeleń, bylebym nie kichał.- odrzekł ziewając.- Skąd ty właściwie go masz? Nie powiesz mi chyba głupiej historyjki o tym ze znalazłeś małego wilczura bez rodziny którego chciałeś przygarnąć. A z resztą, wnioskując po naszej rozmowie...- ostatnie słowa powiedział jakby do siebie. Miał zamknięte oczy, wciąż rozmyślając nad sobie znanymi sprawami.
- Wielka czwórka mi świadkiem, znajdę w tym mieście pracę- powiedział znów do siebie. Zrelaksował się oddając swoje ciało błogości odpoczynku.
Offline
Mortred
Uśmiechnął się lekko.
- Dostałem go małego od swojego mistrza... - powiedział. Uśmiech z jego twarzy nie znikał, gdyż wspomniał na tamte czasy. Leżał z zamkniętymi oczami, bardzo powoli stawał się senny. Zamyślił się nieco, był praktycznie odcięty od świata, wspominając sobie dawne lata. Z zamysłu wyrwał go śpiew jakiegoś ptaka... Najwyraźniej tuż nad nim.
Offline
Najemnik wstał szybko otrzepując się.
- Ech, nie mogę zasnąć w czyjeś obecności, potrzebuje ciszy i spokoju!- powiedział głośno. Zaczął chodzić w jedną i drugą stronę. Zatrzymał się nagle.
-Już wiem co mi nie daje spokoju...- powiedział cicho p[odchodząc do leżącego chłopaka, pochylił się nad nim mówiąc.
-Jak oceniasz swoje umiejętności, Mortredzie? Sądzisz że dąłbyś radę na polu walki?
Offline
Mortred
Otworzył oczy. Patrzył na niego, wciąż leżąc. Na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek.
- Tak. - powiedział. Podniósł się, podpierając się rękami i usiadł. Zaraz wstał całkiem. Wilk leżał, pewnie zasnął, a nawet jak nie, to nie miał zamiaru ruszać się z miejsca.
- A czemu pytasz?
Offline
- To proste, podróżniku stojący w miejscu- powiedział odchodząc od chłopaka by zrobić przysiad unosząc swój miecz( wciąż ukryty w pochwie). Znów odmawiał jakieś mantry całując tsubę swej broni.
- Po prostu....- przerwał kontynuując modły by ostatecznie pocałować końcówkę chowanego ostrza.- już jakiś czas z nikim nie walczyłem... masz siły na małą potyczkę?-spytał powstając.
Offline