Upadał na ziemie ale w ostatniej chwili odbił się rękoma. Dotknął swego czoła, poczuł krew. Zachował żelazne nerwy mimo oszałamiającego uderzenia, to rzadki przypadek. Widać że ten mag był utalentowany jeśli chodzi o walkę wręcz, to był jego atut, w najgorszych sytuacjach, takich jak osłabiająca noc. * Mam nadzieję że kiedyś będę miał na ciebie zlecenie, to byłaby wspaniała walka.* pomyślał ocierając dłonią czoło.
-Co do...- spytał siebie widząc płomień, szybko go uniknął odskakując w tył, tuż przy swojej kartanie. Teraz dopiero zdał sobie sprawę że chłopak użył płomienia używając wydechu. Doprawdy ciekawi osobnik, szkoda że nie ma za niego nagrody....
- Zaimponowałeś mi Mortredzie!- powiedział głośno- Spotkałem wielu magów, ale mało który mnie zaskakiwał! Godny z ciebie przeciwnik! Styl wprawdzie amatorski- powiedział z wywyższeniem- jednakże twoja kontrola płomieni w połączeniu z walką wręcz czyni cię bardzo niebezpiecznym!- Wykonał przysiad dobywając w obu dłoniach oriony. Złożył swoje ręce niczym do modłów. Przymknął oczy łapiąc oddech.
- Pogratuluj nauczycielowi- powiedział ciszej, prawie niedosłyszalnie.
Offline
Mortred
No no, zdobył się na pochwałę. Mortred uśmiechnął się łobuzersko i zaśmiał lekko. Jednakże nie w pełni. Coś musiało być nie tak, no cóż.
- Ty również jesteś dobrym, nawet bardzo przeciwnikiem - powiedział. Taka była prawda. Otarł ręką czoło, co jednak nic nie dało praktycznie. Wytarł ją z krwi o trawę.
Offline
Na ustach najemnika zagościł ironiczny uśmiech.
- Ale...- powiedział cicho do siebie otwierając powoli oczy- zbyt spuszczasz przysłowiową gardę!- krzyknął miotając w stronę chłopaka sześc różnie ustawionych orionów. Czas ostatecznie sprawdzić chłopaka, niech wie że nie skończy tej walki na laurach. Wydobył ostrze z ziemi oraz pochwę która tradycyjnie wykopał. Schował swój miecz, przypinając go do pasa. Mimo tego ataku nie ruszył dalej, po prostu chciał sprawdzić reakcje chłopaka.
Offline
Mortred
Szybki atak. Nie spodziewał się tego. Szybkim ruchem ręki wytworzył przed sobą ścianę z ognia. Kilka orionów przez nią upadło, jednak kilka wciąż leciało. Zaraz po wytworzeniu ściany odskoczył szybko. Orion, lecący pionowo odepchnął w bok jedną ręką, pokrytą ogniem. Jeden uniknął, a ostatni nieznacznie otarł się o jego prawy policzek. Schylił się lekko i oparł rękami o nogi. Dyszał lekko, bo jakże nie, po takiej walce. Uniósł głowę i spojrzał w stronę Kamikaze. Uniósł jeden kącik ust, nie przestając dyszeć.
- Nieźle... - powiedział.
Offline
Powrócił do swego kamiennego wyrazu twarzy.
- W przeciwieństwie do ciebie nie podziękuje za komplement, gdy ostatni raz zrobiłem coś podobnego podczas pojedynku z magiem ognia naprawdę tego pożałowałem.- powiedział podchodząc spokojnym krokiem w stronę chłopaka, zatrzymał się jakiś dystans od niego chwytając z swój but. Na szczęście nie jest w takim złym stanie. Zwrócił się w stronę chłopaka.- Robi się coraz ciemniej, nie obraź się ale z reguły nie zdradzam zbyt wiele jeśli chodzi o taktykę walki, poza tym nie chcę uszkodzić mego ekwipunku- mówiąc to wskazał na swoje spalone haori.
- A przede wszystkim....- mówił podchodząc do chłopaka, przez chwilę patrząc na to co zostało z jedwabnego wyrobu, pochylił się tylko by wziąć nagrzany i powyginany kawał blachy który okazał się być naramiennikiem wojownika.- muszę zachować siły, gdyż muszę znaleźć robotę, by móc cieszyć się pieniędzmi.- skończył stając przed chłopakiem.
- Co powiesz na remis?- spytał oczekując odpowiedzi.
Offline
Mortred
- Może być. - powiedział z lekkim uśmiechem. Wyprostował się i spojrzał w górę. Jak już trochę wcześniej, była noc. Pewnie późna. Po północy było z pewnością. Dobrze by było się przespać, szczególnie że powiedział księżniczce, że jutro dosyć wcześnie przyjdzie. No nic, jakoś się wstanie. Mijając Kamikaze podszedł pod drzewo. Oparł się o nie plecami, zsunął, najpierw siadł i zaraz całkowicie się pod nim położył. Nie chciało mu się za bardzo spać, więc póki co, po prostu leżał.
Offline
Chłopak ponownie się odwrócił idąc w stronę swego spalonego haori. Pochylił się chwytając za wyniszczoną pochwę do miecza oraz cudem ocaloną, osmaloną gurdę. Wrócił do Mortreda chwytając za swoje wakizashi wbite drzewo. Przy użyciu większej siły udało mu się je wyjąć.
- Masz szczęście że nie uszkodziłeś mi zbytnio ekwipunku. Niestety moje haori nie przetrwało tej konfrontacji, szkoda, dobrze się sprawowało.- powiedział kładąc się na ziemi obok drzewa pod którym leżał chłopak.- Najwidoczniej będę musiał kupić nowe. Ech co za strata pieniędzy...- powiedział zrzędliwie. Przymknął oczy w zamyśleniu.
- Wiesz że mogłeś wygrać tę walkę używając do pomocy swego wilka?
Offline
Mortred
Off: Zapomniałam o nim, choć już niedawno sobie przypomniałam... ><"
- Co poradzić... Walka to walka. - powiedział.
- Niekiedy jest moim towarzyszem broni... - odparł. Teraz był pewnie wilk z lekka senny... No ale cóż. I też trochę... o nim Mortred zapomniał.
Jeśli byłaby to walka decydująca o czymś naprawdę ważnym, jeśli zależało by od tego, czy wygram, czy nie coś ważnego, za pomocą błyskawicy również bym wygrał - dodał w myślach.
Offline
- Być może... ale w prawdziwej walce nie ma granic moralnych. Walczy się by zniszczyć przeciwnika.- powiedział beznamiętnie. Otworzył oczy by spojrzeć w niebo. Wprawdzie nie znalazł jeszcze pracy, ale stoczył całkiem niezłą walkę treningową. Teraz chciał tyko odpocząć przed ciężkim dniem jaki czeka go na pewno jutro.- Muszę odpocząć...- powiedział cicho do siebie rozluźniając swoje ciało.
Offline
Mortred
- Tak... - powiedział, patrząc w niebo. Ręce miał założone za głowę. Leżał, a powoli brała go senność. Jednak jak na obecną chwilę - słabo chciało mu się spać. Wilk leżał tam, gdzie leżał, nie zbliżał się do Kamikaze, żeby ten znów nie dostał ataku kichania... No cóż.
Offline
Wychylił głowę by spojrzeć na chłopaka. Z reguły wolał samotność ale teraz był zbyt zmęczony na głupie przetargi, jeżeli będzie próbował go okraść, po prostu go zabije. Ale lepiej być przygotowanym, jeśli śpi pod gołym niebem może znaczyć że nie ma pieniędzy albo jest podróżnikiem. Najemnik przyłożył swoje ostrza blisko klatki piersiowej, trzymając je mocno, zupełnie jakby odpoczywał przed walką. Ponownie ułożył głowę na ziemi. Oby ten kundel tutaj nie podchodził... *Powinienem zdrzemnąć się trochę... powiedzmy dopóki nie uznam że powinienem się obudzić* pomyślał. Czuł jak powoli bierze go sen.
Offline
Mortred
Zamknął oczy. Prawą ręką przetarł czoło, wytarł ją o trawę po czym założył znowu za głowę. Ma swój dom, prawda. Ale nie chciało mu się iść do niego... Przejdzie się rano, ma taki zamiar. Może jakimś cudem wygrzebie kawałek szynki, czy coś... Bo nic na razie nie kupił do jedzenia. No nic, zobaczy się. Kamikaze albo sobie pójdzie, albo tu zostanie i też będzie spać. Takie było założenie Mortred'a. No nic, jemu to jakiejś ogromnej różnicy nie robiło.
Offline
No cóż, ten cały Mortred chyba go nie zaatakuje ani nie okradnie, z resztą to nie ma różnicy. I tak by to wyczuł. Otworzył swoją gurdę nalewając na dłoń trochę złocistego płynu po czym otarł swoje czoło, naśladując chłopaka i wycierając ją o trawę. Odprężył się i pozwolił odpocząć ciału by popaść w sen, jednakże nie był to spokojny i głęboki sen, prędzej był to relaks dla Kesuke, umysł odpoczywał, zaś ciało czuwało, mimo swego rozluźnienia.
Offline
Mortred
Jeszcze nie udało mu się zasnąć. Przewrócił się na lewy bok. Zauważył przed sobą krzew z niczym innym, jak poziomkami. Były w zasięgu ręki, więc zerwał kilka. Starał się to robić w miarę delikatnie, bo łatwo mogą się zgnieść. Zaczął je jeść. Bardzo mu smakowały, bo lubił poziomki. Zerwał jeszcze kilka. Położył na prawej dłoni i wystawił ją w bok, tam, gdzie był Kamikaze.
- Chcesz?
Offline
Szybko otworzył oczy ściskając rękojeść katany. Podniósł się spoglądając na chłopaka... Ach, chodziło o poczęstunek? Czemu chce się z nim podzielić kiedy on sam musi coś zjeść? On naprawdę nie rozumie materialnych praw rządzących się światem, lecz jeśli dają to bierz... Chwycił delikatnie kilka spożywając je. Chwycił za swoją gurdę otwierając ją. Położył butelkę przed chłopakiem.
-Napij się, ostrzegam gorzkie.- powiedział dalej jedząc owoce. Postanowił się podzielić swoim napojem, gdyż wolał zrobić to niż podziękować za poczęstunek.
Offline