Avatar - Legenda Aanga

Sam
Kiedy usłyszała słowa Dorme, w których dziewczyna chciała ją obronić, uśmiechnęła się nieznacznie.
- Nie musisz mnie bronić. Poradzę sobie... - powiedziała Sam. Próbowała zatuszować tę pomyłkę, którą popełnił Mortred. Powiedział do niej "panienko". Cóż, to nie było wskazane. Aczkolwiek Dorme mogła wziąć to za zwykłą pogardę, niż za pomyłkę Mortreda.
- Sądzę, że nie musisz sobie iść. Być może się przydasz. - dodała dziewczyna. Dorme była cenna. Chyba umiała walczyć, a to mogło się przydać. Mortred i Shinju byli z lekka pogruchotani i walka w ich stanie mogła tylko owy stan pogorszyć.

Sam
- Jeniec? - Sam zrazu się ożywiła. Pocieszyła ją taka perspektywa. Cóż, dziewczyna była naprawdę chora psychicznie i raczej nie zapowiadało się na poprawę.
- Shinju... Masz genialne pomysły. Że na to nie wpadłem. - powiedziała Sam, uśmiechając się lekko. Musiała póki co udawać Eijiego. Co wyjątkowo nie szło jej na rękę.

Mortred

Usłyszał słowa Dorme, które padły pod jego adresem. Jakoś go irytowała - a powodów było kilka; sama ona, która ich śledziła, co mu się niezbyt podobało, oraz to, że był ogólnie lekko tym wszystkim poddenerwowany i to też na to oddziaływało. Wolał się na razie nie odzywać. Ciężko mu to przyszło, ale jednak dał radę.
Oczywiście... - mało brakowało, by zamiast pomyśleć, mruknąłby to z lekką złością w tonie, ale do tego nie doszło. Na słowa o jeńcu zdziwił się trochę, a okazała to tylko jego mina. Zaraz jednak lekko uśmiechnął się kącikiem ust, częściowo dlatego, jak zareagowała na to Sam. Obejrzał się za siebie również zatrzymując się. Patrzył na Dorme, której reakcja w sumie go nie dziwiła. Sam nie reagował, a czekał na to co powie Sam-Eiji albo Shinju.

Sam
Uśmiechnęła się lekko na słowa Shinju. Cóż, dziewczyna ją wprawiła ją w podziw swoim zachowaniem. Nawet bardzo...
- Raz, raz, raz! A jak tylko próbujesz zwiać, to Cię wypatroszę jak flądrę! - powiedziała donośnym głosem. Podobała jej się taka odrobina tyranii. Cóż, dawno nie miała okazji do czegoś takiego.

Mortred

Na temat tego wszystkiego się nie odzywał, ale w sumie to ona sama na początku za nimi szła. No i niby tak, zawsze mogła się przydać... Ale nie o tym głównie teraz myślał. Bardziej chciał iść do przodu, niż tu stać.
- A może się tak pośpieszyć? - odezwał się po jakimś czasie swojego milczenia. - My tu stoimy, a przecież atakują miasto! - dodał, podkreślając ostatnie słowa, między innymi podnosząc głos. Już chwilę ich postój trwał, kto wie, co tam się akurat dzieje...

Shinju

Westchnęła ciężko. Wcale jej się nie uśmiechało iść do miasta, które było oblegane. Ale reszcie się najwyraźniej spieszyło. Jeszcze Sam rozumiała, w środku znajdował się jej chłopak i pewnie się martwi. Mortred... No tak, on był z tych bohaterskich, co nigdy nie przepuszczą okazji, żeby się wykazać. Miało to jakiś urok, ale co jak co, ale ona najbardziej ceniła zdrowy rozsądek.
- No to idziemy! - zawołała ruszając za Sam. - Ale nie widzę powodu do panikowania, Ba Sing Se jest w stanie sporo wytrzymać, to i tak od razu nie padnie!

Sam
- Dobra! Cholera, drażni mnie twoje gadanie! Powiem coś na odczepnego, ja mam tam przyjaciela, który równie dobrze może teraz sobie leżeć martwy! Zapytaj się teraz ich, a mnie daj święty spokój! Cholera jasna! - Sam uniosła się niespotykanym gniewem. Starała się przynajmniej w najmniejszym panować nad emocjami. Teraz wyszło to wszystko spod kontroli. Przyspieszyła kroku, nie zamierzała oglądać ich twarzy ani słyszeć ich głosów. Była zirytowana całą sytuacją... Wybuchem, Reiko i atakiem na Ba Sing Se. Bolała już ją głowa od tych rozmyślań.
- Szlag was trafi! - krzyknęła na cały głos Sam.