Hidoi
Kiwnął lekko głową. Odetchnął, bo nie mógł nabrać dużo powietrza. Wypuścił je buzią. Podniósł miecz i schował go. Zerknął na dziewczynę. Hipokryta... Nie znał i ch dużo, więc nie wdawał się w rozmowę. Odwrócił swój wzrok od nich, na las. Wypatrywał czy jego brat wraca z jego bluzą, zimno mu było, chociaż lekko się rozgrzał podczas walki. Przejechał lewą po swoich blond włosach i zaraz spuścił ją luźno.
Offline
Gość
Toshiro
-Nie... Nie boje się. - Powiedziałem. Ostatnie zdanie wywarczałem przez zęby. Mój wyraz twarzy nie wróżył nic dobrego. Byłem npoddenerwowany... Hipokryta. Co ona sobie myśli. Dmuchnąłem w swój biały kosmyk. Zacisnąłem lekko zęby i wstałem, wyciągając miecz. Wycelowałem w jej głowę, wyciągając go.
Osunęła się na ziemię, ten przeklęty miecz trafił w jej głowę. Zemdlała, ale znając Toshiro pewnie by go to nawet nie przeraziło. Po prostu została walnięta mieczem w łeb. Czy bolało? Kogo by nie bolało walnięcie mieczem w głowę? Chyba nie ma takiej osoby.
Offline
Gość
Toshiro
Podrapałem się lewą ręką w głowę.
- Uu... Musiało boleć. - Powiedziałem po czym syknąłem. Spuściłem rękę luźno. Zdjąłem pochwę przepiętą na plecach i schowałem miecz. Popatrzałem jeszcze przez chwilę na Sam, bez żadnych emocji. - Ej, Hidoi, czy ja ją zabiłem? - Zapytałem po czym podrapałem się znów lewą ręką w głowę. Zaśmiałem się cicho i podszedłem do chłopaka. Oddałem mu miecz.
Podniosła się z ziemi, po czym chwiejnym krokiem podeszła do drzewa i usiadła pod nim.
-Najpierw się ze mną całujesz, później walisz mnie mieczem w głowę. Jesteś niezdecydowany... - mruczała, gdyż strasznie bolała ją głową od uderzenia miecza.
-Ale mnie uderzyłeś. Gratuluję odwagi- powiedziała, uśmiechając się lekko. Uśmiech jednak prędko sobie poszedł z twarzy, a w jego miejsce pojawił się grymas i skrzywiona mina.
Offline
Gość
Toshiro
- Albo jednak go jeszcze pożyczę. - Powiedziałem i wyciągnąłem miecz. Podszedłem wolnymi krokami do Sam. Ostrze miecza skierowałem na klatkę piersiową dziewczyny, tak gdzieś 2 cm od niej. Uśmiechnąłem się szyderczo.
- Chciałaś walki? No to będziesz ją miała. - Po tych słowach zbliżyłem ostrze do jej gardła.
Kręciło jej się trochę w głowie, ale uśmiechnęła się szyderczo. Na walkę zawsze jest dobry dzień.
-Nie ta klasa, chłoptasiu- powiedziała do niego i złapała miecz lewą ręką. Po dłoni zaczęła spływać krew, a ona pociągnęła miecz od swojego gardła i wbiła go w drzewo, o które się opierała. Wstała z ziemi, nie zamierzała walczyć na siedząco... Tak! Wreszcie będzie mogła przyłożyć Toshiro bez żadnych skrupułów, używając wymówki pod postacią walki.
Offline
Gość
Toshiro
Straciłem swój szyderczy uśmieszek. Wyciągnąłem miecz i popatrzyłem na Sam przez ramie.
- Nie zamierzam czekać cały dzień, żebyś wyciągnęła miecz i zaczęła walczyć. - Powiedziałem i lekko zmarszczyłem brwi. Odwróciłem się do niej przodem. Przetarłem krew z miecza bluzą i znów uśmiechnąłem się szyderczo, podnosząc miecz.
-Musisz używać swojego mieczyka, żeby mnie pokonać? A no tak, zapomniałam że inaczej mały Toshiro by mnie nie pokonał- igrała z ogniem. Powinna być dla niego milsza. Ich stosunki staczały się praktycznie po równi pochyłej, ale póki co nie zamierzała się tym przejmować. Uśmiechnęła się szyderczo, opierając się dalej o drzewo. Bo co jej zrobi? Załaskocze na śmierć?
Offline
Gość
Toshiro
Straciłem swój uśmiech. Co ja mam wykałaczkami ją rzucać jak nie mieczem? Albo lepiej - szpilkami. Złapałem miecz obiema rękami i wbiłem go w ziemie, nie puszczając go.
- Tak, potrzebuje go. Ty możesz rzucać ziemią, a ja nie. Więc... - Tutaj popatrzyłem w bok. - Eh... Dobra, daj mi spokój, zgoda! - Krzyknąłem i póściłem miecz. Wsadziłem lewą rękę do kieszeni, a prawą położyłem na karku. Oczy zamknąłem do połowy. Wyjąłem miecz z ziemi i podszedłem do Hikar'iego. Oddałem mu go i poszedłem w swoją stronę.
Z jej oczu spadło kilka łez, prosto na ziemię. Machnęła ręką na pożegnanie do chłopaków i podążyła za Toshiro.
-Przepraszam... Ja przepraszam- powiedziała, wyjątkowo przeciągając wyrazy. Łzy lały się po jej policzku, a policzki poczerwieniały. To od tych głupich emocji... Czemu płakała? Miała już dość tej idiotycznej kłótni, nie chciała nikogo przecież ranić. Sama sobie wbiła sztylet w swoje i tak już zranione serce. Sama dążyła do kłótni...
Offline
Gość
Toshiro
Popatrzałem w niebo. Przejechałem prawą ręką po moich białych włosach. Spuściłem ją luźno.
- Po co za mną idziesz? Nie przepraszaj mnie. - Rzuciłem do niej przez ramie. Schyliłem się po kamyka, stając. - Masz kamyka. Możesz użyć go przeciwko mnie. Dobrej zabawy życzę. - Dodałem i rzuciłem jej kamyka. Otrzepałem prawą rękę o lewą po czym spuściłem je. Zacząłem ponownie iść. Patrzyłem w ziemie, z dopołowy zamkniętymi oczami.
-Wiesz dlaczego za Tobą idę... - obejrzała się za siebie. Uszli już całkiem spory kawałek. Rzuciła kamyczek za siebie, nie zamierzała Toshiro robić krzywdy. Wiedział doskonale, że ona tak łatwo się nie podda. O nie... Nie zamierzała popełniać jakiegoś głupiego błędu. Łza znowu popłynęła w dół jej policzka, zraszając ziemię.
Offline
Gość
Toshiro
-Nie i nie chce wiedzieć. - Machnąłem na to ręką i schowałem ją do kieszeni. Kopnąłem znów jakiś kamyk, który był akurat przy mojej nodzę. Kopnąłem go parę razy i wykopałem go w jakiś krzak. Schowałem również drugą rękę do kieszeni. Wypuściłem powietrze buzią. Zamknąłem na chwilę oczy, ale zaraz je otworzyłem. Wywaliłbym się znów o jakiś kamyk.
Nie szła już za nim, wystąpiła przed niego i wykonała taki fajny ruch jak stopień. Pocałowała go w usta, trzymając rękę na jego brzuchu. Dlatego za nim szła... Chyba zapomniał o tym co do niego czuła. Musiała mu więc to w łatwy i szybki sposób przypomnieć. Czekała aż on sam ją odgoni od swojej osoby, nie zamierzała sobie przerywać. Jak zrozumie, to przestanie go całować.
Offline