Schowała instrument z powrotem do pokrowca i przewiesiwszy go przez ramię spojrzała na Sam.
- Cóż. W sumie, to też się tam wybieram. - powiedziała obojętnie - Jeśli wam to nie przeszkadza, to pójdę z wami.
Chciała jak najszybciej ulotnić się z tego miejsca, nie wiedzieć czemu. A skoro ci tutaj wybierają się do Ba Sing Se, to czemu nie skorzystać i nie pójść z nimi? Rzecz jasna, jeżeli się zgodzą. Spokojnie i cierpliwie czekała na odpowiedź.
Offline
Mortred
Gdy usłyszał muzykę, stał po prostu i patrzył jak dziewczyna gra. Wsłuchał się w muzykę. Smutna co prawda, ale przepiękna. Miała talent do gry...
- Naprawdę ładnie. - Powiedział nieco ciszej niż normalnie, gdy skończyła grać. Czyli pewnie obejdzie się bez miksturek. Pan "Mistrz" i tak nie bardzo się rusza. Podszedł do niego i złapał go za kołnierz.
- Jak chcesz, to chodź. - Odparł na jej pytanie. Nie robi to większej różnicy, czy pójdzie, czy nie. A po prostu jeden towarzysz więcej. Nie puszczając kołnierza zaczął iść w stronę Sam i Shiro. Z początku nieco pospiesznie. Gdy dotarł mniej więcej do Sam zwolnił kroku i szedł normalnie.
Offline
Nie chciała być niemiła, ale miała ochotę na samotny spacer. Nie pasowałoby jej to żeby musiała szeptać, ale kiedy wreszcie Mortred i Angel zapoznają się z Sigmą, będzie miała święty spokój.
-Jak chcecie to idźcie... Będzie ciekawie- uśmiechnęła się, po czym spuściła głowę i patrzyła w ziemię.
A ja chciałam tylko porozmawiać...
Ehh, Shiro nie był za bardzo złośliwy. Po prostu czasami nie wiedział co mówić, zresztą poczuła się tylko odrobinę zazdrosna.
Offline
Gość
Toshiro
Szedłem ze spuszczoną głową. Odwróciłem się na chwilę, stając. Popatrzałem na Sam po czym popatrzałem się w dół, w lewą stronę. Podrapałem się prawą ręką z tyłu głowy po czym znów obróciłem się i zacząłem iść w głąb lasu. Spuściłem rękę wzdłuż ciała, głowę miałem skierowaną ku ziemi, a oczy na prawą stronę. Obróciłem się znów w ich stronę, idąc tyłem.
-Ktoś wie gdzie idziemy? - Zapytałem. Sam nawet nie wiedziałem gdzie idę. Położyłem dłoń na ranie, którą miałem na brzuchu, zaciskając zęby, zamykając oczy i zginając się lekko. Otworzyłem oczy, nadal trzymając rękę na brzuchu i wyprostowałem się. Zamknąłem lewe oko.
Ostatnio edytowany przez Devil (2010-05-10 17:32:22)
Mortred
Szedł za nimi.
- No podobno do Ba Sing Se. - Odparł na pytanie chłopaka. Widział jego ból, a jakoś niespecjalnie ktokolwiek interesował się jego eliksirami które naprawdę by się przydały. Zresztą Shiro się stawia, no ale cóż. Po chwili spaceru ujrzał pewnego rodzaju roślinę i kilka krzewów rosnących w jednym miejscu, ku jego miłemu zaskoczeniu. To zmieszać, to otrzeć o to i będzie jak znalazł. Rośliny te były nieco przed nimi, więc Mortred, nie puszczając kołnierza mistrza podbiegł do nich. Musiało to nieco zabawnie wyglądać. Położył mężczyznę na ziemi i kucnął przy roślinach. Przyjrzał się im dokładnie. Tak, to były te odpowiednie. Co prawda nie utworzy z nich w pełni pomagającej mikstury, ale niewiele się różni, gdyż tak czy tak bardzo pomaga. A tu? Ha, zioła, które można użyć do środka nasennego. Co prawda nieco słabego i krótkotrwałego, bo koło pół godziny, jednak powinno starczyć. Teslin siadł przy nim i obserwował jego poczynania. Mortred siadł oparty o drzewo, prawą nogę zgiął, a lewą miał wyprostowaną. Urwał mały owoc z jednej rośliny i kilka liści z jednego krzewu, a zaraz kilka z drugiego. Owoce położył na lewej nodze wraz z kilkoma liśćmi. Te, które zostały mu w ręku przerwał na pół. Z wszystkich kawałków, kręcąc je w prostych dłoniach utworzył nieforemną kulkę. Ubrudził się na rękach nieco, liście zostawiły trochę koloru. Mężczyzna był na pół przytomny, więc zdołał mu otworzyć buzię. Z "kulki", naciskając na nią z całej siły, wycisnął bardzo niewielką ilość płynu, która wlała się do buzi bokobrodego. Wziął jeden mały owoc o kształcie małej, czerwonej kulki i również zgniótł ją, a z niej polał się sok, również do buzi mężczyzny. Powoli zasypiał aż po chwili, co można było zauważyć odpłynął całkowicie.
- Dobra, to teraz to... - Powiedział do siebie. Ujął w rękę dwa małe owoce i zawinął w konkretne dwa liście.
To było tak... Gdy sok z tych owoców będzie miał kontakt z tymi liśćmi, utworzy się całkiem dobra łagodząca substancja.
Zgniótł je w rękach, a z małego otworku wyleciał niewielki strumyczek soku. Polał go sobie na rany na lewym ramieniu i na te na prawym. Był też lekko zraniony na nodze, więc i tam sobie polał i na kilka innych miejsc, które mu dokuczały bólem.
Nie tylko ja, a jeszcze Sam i Shiro.
Po tych myślach wziął jeszcze kilka owoców i zawinął, zerwał jeszcze kilka owoców i liści gdy mu brakowało. Łącznie to tak z pięć "zawiniątek". Wziął je delikatnie na rękę, żeby się nie zgniotły. Trzymał je w prawej dłoni ostrożnie i wstał, podpierając się lewą ręką. Podszedł kawałek do Sam i Shiro.
- Jak widzicie ot takie... "kulki" lecznicze zrobiłem. Powinny złagodzić rany. - Powiedział stojąc w miejscu i patrząc na towarzyszy. Teslin złapał pyszczkiem za kołnierz "mistrza" i począł ciągnąć go do Mortred'a. Gdy już zaciągnął, przyglądnął się jego twarzy i go obwąchał. Od mężczyzny - zero reakcji, w końcu uśpiony.
Offline
-Skoro to nie Shiro eksperymentował, to z miłą chęcią- uśmiechnęła się, nacierając rany sokiem z tego owocu. Było to dość chłodne i doskonale koiło ból. Ucieszyła się na widok śpiącego mężczyzny.
-Improwizacja? Jeszcze lepiej. - szepnęła do jego ucha. Denerwowała ją obecność kogoś kto miał chrapkę na nagrodę za nią. W końcu kiedyś dotrą do Ba Sing Se, bo dłużej nie zniesie jego towarzystwa.
Offline
Uważnie przyglądała się poczynaniom chłopaka. Nie okazywała przy tym żadnych emocji. Gdy skończył i podał swoje "dzieła" Sam i Shiro, zapytała go.
- Jesteś może druidem? - w tonie jej głosu można było wyczuć nutę obojętności.
Offline
Mortred
Spojrzał na dziewczynę.
- Noo... Prawie. - Powiedział. Umiał sporządzać mikstury lecznicze, a i sam czasem mieszał je i stwarzał jakieś inne. - Można to tak ująć, chyba...
Podrapał się z tyłu głowy.
- No to teraz Ty, Shiro. - Odezwał się do niego i miał już podrzucić zawinięty owoc, jednak przecież może spaść, więc podał mu trzy na otwartej ręce.
Offline
Na słowo "druid" prawie wybuchnęła śmiechem, ale ostatecznie zasłoniła buzię, bo śmiech w takiej sytuacji był dość niegrzeczny.
Ogrodnikiem Sigmy... - przeszło jej przez myśl. Zbliżyła się do Shiro.
-Piękny tekst, Shiro- uśmiechnęła się złowieszczo, patrząc w ziemię. Mówiła tak aby tylko on słyszał, bo jakoś za specjalnie nie chciało jej się niczego tłumaczyć.
Offline
Mortred
Spojrzał kątem oka na nieco rozbawioną Sam. Podniósł prawą brew i westchnął, odrywając od niej swój wzrok.
- No nic, łap. - Powiedział i podrzucił w stronę Shiro te kilka 'kulek'. Odwrócił się od towarzyszy. Złapał, nie odwracając się do nich za kołnierz mężczyzny i dalej ciągnął go po ziemi. Szedł w przód nie odwracając się. Teslin szedł przy nim, z jego lewej strony.
Offline
Gość
Toshiro
-Ale ja nie chce. - Powiedziałem oddając owoce. Odwróciłem się w stronę Sam, zakładając ręce.
-Jaki? - Zapytałem po czym podniosłem głowę, tak aby patrzeć na Sam (-.-). Rozejrzałem się po czym podrapałem się prawą ręką z tyłu głowy. Spuściłem ręce wzdłuż ciała po czym popatrzałem w ziemie. Dmuchnąłem w kosmyk i przetarłem oczy.
-Myślałeś że jak będziesz mi tak robił na złość, to poczuję się zazdrosna?- spytała Sam, trzymając ręce w kieszeniach munduru. Jej wzrok przesunął się na Toshiro.
-Miałeś rację - westchnęła głęboko. Paranoja na punkcie kontaktów międzyludzkich właśnie tak się objawia. Jakby lęk wysokości był zbyt znośny...
Offline
Mortred
Odwracając się odebrał od chłopaka owoce.
- Tu to, tu tamto, byle coś tam trochę boleć przestało, ale widzę nie bardzo chcesz... No co ja będę. - Powiedział Mortred. Do pasa miał przypiętą niewielką kieszonkę, więc wsadził do niej oddane 'kulki'. Szedł jak szedł, nie zbaczając ze ścieżki i nie odzywając się póki co.
Offline
Gość
Toshiro
Popatrzałem w lewą stronę, na dół. Zamknąłem na chwilę oczy, ale zaraz je otworzyłem.
-Wiesz... - Powiedziałem drapiąc się lewą ręką z tyłu głowy. Westchnąłem po czym rozglądnąłem się. Spuściłem rękę wzdłuż ciała. - Nie chce żeby to wyszło jakoś tak... Nie grzecznie, ale ta dziewczyna w ogóle mnie nie interesuje... - Powiedziałem cicho po czym uśmiechnąłem się do niej. - Chociaż ma takie fajne włosy... - Dodałem cicho, do siebie, specjalnie, a mój uśmiech zamienił się w złośliwy uśmieszek.
Sam uśmiechnęła się do siebie, gdyż cieszyły ją słowa chłopaka.
-Cieszę się że tak sądzisz - dziewczyna przeczesywała ręką włosy i odwróciła twarz w inną stronę. Zagościł na niej rumieniec. Może czasami jego język był zbyt cięty, ale i tak był wspaniały jak na siebie. Nie było powodu, aby się na niego jakoś dłużej obrażać.
Offline