Gość
Toshiro
Stanął na chwilę. Uśmiechnął się ukazując swoje zęby. Rozciągnął mięśnie wyciągając ręce do góry. Założył ręce za głowę i zaczął iśc po woli. Zatrzymał się jednak.
- Hm? - Mruknął pod nosem odwracając głowę ku dziewczynie. - N - nie jestem pewien co do tego! Sobie pobiegnę. - Zaczął biec. Nie miał chęci do podróżowania na wielkiej skale. Wolał się przebiec.
Sam
- Cóż... Będę pierwsza w Omashu. - odparła, a skała zaczęła się poruszać z niewiarygodną szybkością. Ćwiczyła to już wiele razy, a po "skoku mocy" w górę mogła to zrobić jeszcze lepiej.
Biedny Toshiro. On sobie biegnie... A ja? Ja tymczasem korzystam z wygody.
Offline
Gość
Toshiro
Szedł już normalnie. Nie chciało w prawdzie mu się na razie biec.
- Co mnie to obchodzi, sobie bądź. Gdzieś to mam. - Parsknął pod nosem i założył ręce. Nie wiedzieć dla czemu Sam zaczęła go denerwować. Kopnął jakiś kamyk i spuścił ręce, dłonie zaciskając przy tym.
Edit(24.12.2010) -
Wakai
Przeszedł połowę muru, nic nie robił. Najwyraźniej gdy skończył przechadzkę, wszystko ucichło. Ludzie jednak, nie byli za spokojni. Zleciał na lotni, na dół, leciał nad domami, wypatrując swoich towarzyszy. Udało mu się znaleźć Appe, no i, stojącego koło niego Karpio. Stanął na ziemi i zamknął lotnie, pokręcając nią.
- Nie jest tak źle, Karpio, wszystko ucichło... - Powiedział patrząc w ziemię, zaraz jednak ją podniósł. - A... Gdzie Admez? - Zaczął się rozglądać. Nie było go zaledwie chyba parę godzin, a ta już zwiała... Zaledwie, to chyba nie właściwe słowo. Nie był typem który nie przejmuje się 'zniknięciem' przyjaciółki... No cóż, nie znali się długo, ale można ją za tak nazwać.
Appa polizał go, przez co był cały obśliniony. Zaśmiał się i pogłaskał zwierza. Momo usiadł mu na głowie, bo podczas lotu na lotni, siedział mu na ramieniu.
Ostatnio edytowany przez Devil (2010-12-24 20:41:39)
Stał i opierał się o Appę. Zastanawiał się, dlaczego Admez zostawiła ich dla Styxa.
Nagle zobaczył lecącego Wakaia. Machnął do niego, a on wylądował obok.
Zaśmiał się kiedy Appa go obślinił.
- Widzisz... Ty sobie polatałeś, a Admez poszła z dowódcą najeźdźców z... nie wiem skąd. - powiedział.
- Widać chyba wolała się całować z nim niż z Tobą. - roześmiał się.
Offline
Gość
Wakai
Odwrócił głowę w stronę Karpio.
- Co ty gadasz... - Otworzył szeroko oczy. - Zgrywasz się chyba! - Klepnął go w ramię dosyć mocno. Oparł się o bizona z założonymi rękoma.
- I ty jeszcze żartujesz w takiej chwili?! Jesteś dziwny... - Dmuchnął w kosmyk włosów który opadł mu na prawe oko. - Przecież mogłeś ją zatrzymać... Jesteś beznadziejny, Karpio... Przecież on tam może ją zabić... - Zerwał się. Otworzył swoją lotnie, z zamiarem poszukania dziewczyny...
Admez
Kroczyła dalej ulicami Ba Sing Se w poszukiwaniach. Była osłabiona, więc przychodziło jej to z trudnością. Jednak determinacja jej nie opuszczała. Zauważyła lotnie.
- Wakai! - krzyknęła donośnie, machając do niego.
"Znam Wayne'a. Jeśli on jest Batmanem to, ja jestem królem Anglii!"
- Two-Face
Offline
Gość
Wakai
Gdy usłyszał swoje imię, obejrzał się w dół. Zleciał szybko na dół, dodając do tego podmuch powietrza. Stanął na ziemi, lewą nogę lekko zginając. Zamknął lotnie i puszczając ją, podbiegł do Admez.
- Admez! - Uśmiechnął się szeroko - Coś ty zrobiła?! Teraz chcesz nas pozabijać? - Jego uśmiech zniknął po czym cofnął się o krok. - Ale nie ważne... - Machnął niedbale ręką. Położył dłoń na jej lewym ramieniu. - Mam nadzieje że nie zrobić Ci nic złego, co?
Admez
Spojrzała na chłopaka pobłażliwie.
- Nic mi nie jest. O mnie nie trzeba sie martwić - odrzekła pewnym tonem. Zachichotała niedbale.
- Nie mam zamiaru nikogo zabijać. Skończyłam z tego rodzaju rozrywkami - wyjaśniła, dodając swej wypowiedzi ironii.
- Jak z wami? Też nic wam nie jest? Gdzie jest Karpio? Wybaczcie, że was pozostawiłam - udało jej się wykrzesać szczery, promienny uśmiech. Zjawisko to było prawdziwym cudem.
Ostatnio edytowany przez Ibuki (2010-12-24 21:25:34)
"Znam Wayne'a. Jeśli on jest Batmanem to, ja jestem królem Anglii!"
- Two-Face
Offline
Gość
Wakai
Pogłaskał lemura który usiadł mu na ramieniu.
- To dobrze... Wiesz nie chciałbym żeby coś Ci się stało! - Pokazał swoje zęby w łobuzerskim uśmieszku.
- A więc dobrze. - Skinął głową i zaraz dodał, otwierając lotnie - Karpio jest przy Appie. Żeby nie tracić czasu i w ogóle, można polecieć lotnią... - Wystawił przed siebie rękę, by dziewczyna ją złapała. Żeby polecieć, musiała mu się położyć na plecach, albo, na lotni, jednak trudno mu było by lecieć.
Admez
Uśmiech wciąż nie schodził z jej twarzy. Co było zadziwiające. Westchnęła ciężko. Spojrzała chłopakowi prosto w oczy.
- Bardzo mi miło - rzekła nieco zdenerwowana. Ujęła szybko jego rękę.
"Znam Wayne'a. Jeśli on jest Batmanem to, ja jestem królem Anglii!"
- Two-Face
Offline
Gość
Wakai
Uśmiechnął się kącikiem ust i gdy odskakiwał od ziemi, wrzucił ją sobie na plecy.
- Trzymaj się. - Powiedział. Z jego twarzy zniknął uśmiech. Zmarszczył lekko brwi, rozglądając się po mieście. Najwyraźniej ludzie sobie kradli ze sklepów. Westchnął. Po chwili zauważył Appę. Nie było tak trudno go znaleźć. Zrzucił z siebie Admez, a by nie upadła, postawił ją na nogach, za pomocą magią powietrza. Gdy już stanął, zamknął lotnie i spojrzał na Karpio.
- Znalazłem zgubę! - Uśmiechnął się ukazując swoje białe zęby.
Spojrzał na tą dwójkę.
- Admez! - krzyknął.
Podbiegł do nich i rzucił się Admez na szyję i... mocno ją uścisnął.
- Jak to dobrze, że nic Ci się nie stało. - powiedział.
- Czemu z nimi poszłaś? - zapytał się.
Offline
Gość
Wakai
Mruknął coś pod nosem i podał lemurowi kij, a ten, zaniósł go na siodło bizona który podszedł nieco bliżej nich. Appa też się cieszył że nic jej się nie stało, polubił ją trochę, tak jak i Momo bo jak tu takiej dziewczyny nie lubić.
- No no! Koniec tego miziania Appa czeka w kolejce... - Odciągnął go za kołnierz. Bizon nie bardzo się palił do tego przytulania chociaż łap miał sześć. - Appa nie wstydź się, teraz twoja kolej - Wskazał na Admez z szerokim uśmiechem. Bizon jednak położył się na ziemi i ryknął.
Admez
Była zdziwiona reakcją Karpio. Zamyśliła się, sama nie wiedziała dlaczego to zrobiła. Przypomniała sobie pewne słowa - "Oj, Admez, Admez. Wciąż jesteś moją marionetką." Pojedyncza łza uleciała jej z oczu. Już nie jestem twoją marionetką - szepnęła do siebie w myśli.
- Właściwie nie wiem - odpowiedziała na pytania - Tak to jest z taką osobą jak ja - zaśmiała się głośno.
Ostatnio edytowany przez Ibuki (2010-12-24 22:16:00)
"Znam Wayne'a. Jeśli on jest Batmanem to, ja jestem królem Anglii!"
- Two-Face
Offline
Gość
Wakai
Stanął za nią. Zaczął się śmiać, by nie zwracali uwagi na jego lekkie rumieńce na twarzy.
- Nie dramatyzuj! - Klepnął ją lekko w plecy. - Nic się nie stało wybaczamy! Appa Cię pocieszy! - Powiedział z entuzjazmem i wyszczerzył do niej zęby. Chcąc nie chcąc, bizon podniósł się i polizał dziewczynę swoim wielkim, mokrym jęzorem.