Po długich rozsterkach i rozważaniu różnych za i przeciw Kenji w końcu dotarł do miejsca które było opisane w liście. Oczywiście nie przybył sam towarzyszyło mu 4 Gwardzistów cienia byli njabardziej lojalnymi i przy okazji najlepszymi żołnierzami na służbie u Kenjiego. Po krótkiej podróży dotarli w okolice miejsca spotkania.
- Teraz poczekamy aż ktoś po nas wyjdzie jeśli nie to wracamy.- Powiedział Kenji do swoich gwardzistów.
Ostatnio edytowany przez Agrael (2010-02-14 19:21:31)
Offline
Gość
Off: Eee, wybacz, że pytam, ale ceremonia odbędzie się o zachodzie słońca, dlaczego, więc Agrael ze swymi ludźmi przyszedł na polanę, lub raczej w jej okolice, o wschodzie słońca i jeszcze oczekuje, że "ktoś" po niego przyjdzie?... Nie rozumiem tego. Proszę, jakbyś mógł wytłumacz.
Off: To mnie akurat za bardzo nie interesuje czy przyjdę teraz czy później zresztą to nie ma większego znaczenia. A jako gospodarz powinnaś mu wyjść na powitanie nie mówie o fanfarach i tych podobnych bzdurach tylko o normalnym przywitaniu to coś jak odwiedziny u kogoś w domu nie wchodzisz dopóki cie nie poproszą jaśniej już tego nie napiszę.
Offline
Gość
Off: No dobrze, niech tak będzie. Jak wolisz... Tylko to jest jak to ująłeś "jak odwiedziny u kogoś w domu", a na określone przyjęcie przychodzi się o określonej porze!! Wiem, że w naszym Świecie Avatara za bardzo nie ma wyznaczonego czasu, ale wyraźnie napisałam, że jest wschód słońca. Chcę Ci po prostu dać do zrozumienia, że Nickia jest zajęta i nie wyjdzie Ci na powitanie.
Off: A kto powiedział że to musi być ona przecież są jeszcze inni
Offline
Gość
Off: No chyba nie wyślę do Ciebie moich Dai lee bo się pozabijacie nawzajem
Możesz mi raz odpuścić i poczekać. Przecież Lordowi tytułu nie zabiorą jak poczeka. Prooooszę
Off: To poczekam w pobliżu a jak nadejdzie czas to mnie zawołacie i sprawa załatwiona ja będę pod drugiej stronie lasu
Offline
Gość
Off: Dziękuję. Ułatwiłeś mi życie
Zbanowany
Byłem zirytowany do granic możliwości.
Złapałem rękojeść miecza i przez chwile pomyślałem czyżby nie skrócić jej życia.
Jednak rozmyśliłem się i krzyknąłem:
-Myślałem że okażesz chociaż trochę litości. Wystarczy mi że śpię na starej spruchniałej gałęzi, całą noc muszę uważać na to żeby nie spaść i nie połamać sobie wszystkich kości. Tego co ja jem nie można nazwać żarciem, w nocy muszę się zakradać do farmerów i ukraść jakieś ważywa ale przeważnie jem glizdy i inne robale. Ale ty nie wiesz księżniczko co to cierpienie. Twój chłopak Jet dba byś miała co jeść i pić a ja muszę na to ciężko pracować. I jeszcze TY...nocami nie śpię i ukrywam się przed tobą bo mnie jeszcze zabijesz!
Przez chwile wachałem się czy nie uśmiercić Nickii
Offline
Gość
Przed oczami stanęła mi cała przeszłość. Teraz już wybuchłam żałosnych płaczem, podbiegłam pod drzewo, którym uciekł chłopak i pewna, że się tam ukrywa krzyczałam na całe gardło pełna bólu i dławiąca się swoimi własnymi łzami:
- Ja nie wiem co to cierpienie!!!? Jak możesz tak mówić?!! Nawet mnie nie znasz, a tak surowo oceniasz. Nie wiesz co ja przeszłam. Nie wiesz jak mnie okrutnie skrzywdzono, i bólu doznała, a ty mówisz, że mam przyjemność z cierpienia innych! Zastanów się co mówisz!! To ty jesteś nieludzki!! Patrzysz na dziewczynę, która uratowała Twoje marne życie, która nie pozwoliła na Twą śmierć, która choć nieznajoma, nie mogła patrzeć na twe cierpienie!! A ty jak się opłacasz?!?! Zdradzasz ja z jej wrogami, zostawiasz widząc jak cierpi!! I kto tu torturuje ludzi?!! Powiedz mi kto jest bez serca, kto nie zna litości, kto jest sadystyczny jak nie właśnie ty!! - Zamilkłam, wzięłam kilka szybkich oddechów, a zaraz po tym dodałam nadal krzycząc i płacząc - Jet, Katasuki i Garey nienawidzą i gardzą Long Fengiem, a mimo to pomagają mi... Dlaczego?! Bo są moimi przyjaciółmi, a przyjaciele nie znają słowa zdrada... A ty...? - zamilkłam. Nie wiedziałam od czego zacząć, aż w końcu odparłam, już cicho, spokojnie, lecz moje policzki nadal były mokre od łez.
- Jesteś głupcem Arturze... Myliłeś się sądząc, że to ja i Katasuki odmienimy twe życie. Przykro mi, ale taka jest prawda. Spróbuj znaleźć własną drogę. Nie chcę Cię znać, żegnaj. - Po tych słowach wyciszyłam się i stojąc w łzach, samotnie pod drzewem myślałam nad swymi słowami. Teraz już pewna, że chłopak ich nie usłyszał. Żałowałam...
Zbanowany
Westchnąłem i zalałem się płaczem.
-Wiem- odpowiedziałem do Nickii- trzeba było nie wchodzić wam w drogę.
Tu nie wytrzymałem i zeskoczyłem z drzewa.
Zalany płaczem odbiegłem od Nickii z wielkim poczuciem winy.
Teraz czułem że nie mam nic do stracenia.
Przybiegłem do najbliższej rzeki i w ubraniu weszłem do niej i zacząłem medytować w wodzie.
Łzy nadal ciekły mi po chudej twarzy.
Offline
Użytkownik
Oglądałam całą to dziwną historie z daleka, kiedy Nickia pobiegła pod drzewo przy, którym zniknął Artur usłyszałam jej krzyki. Powoli podeszłam do przyjaciółki.
- Chodź. - Powiedziałam biorąc ją pod rękę. - Pewnie nie jadłaś jeszcze śniadania... chociaż można powiedzieć już, że będzie to drugie śniadanie powiedziałam patrząc na słońce, które było już dosyć wysoko. A po za tym. - Dodałam troszkę ciszej. - To co o nas powiedziałaś było bardzo miłe. - Uśmiechnęłam się lekko.
Offline
Gość
- Dziękuję, Katasuki... - powiedziałam uspokajając się z nagła jakby dotyk najbliższej przyjaciółki był uleczający. Zamilkłam i zamyśliłam się głęboko po czym, jeszcze raz spojrzałam na trumnę pana Dai lee i bardzo mocno zastanowiłam się nad słowami Artura...
Jet spojrzał na dziewczynę, gdy tylko z płaczem wybiegłam do swego namiotu krzycząc, że chcę zostać sama.
Użytkownik
- Myślę, że chwila samotności dobrze jej zrobi. - Powiedziałam do zdziwionych chłopaków. I bez słowa wyjaśnienia zabrałam się do robienia drugiego śniadania. Zrobiłam też dla Nickii bo już od godziny dalej siedziała w namiocie, zaniosłam jedzenie do jej namiotu.
- Pomyślałam sobie, że może jesteś głodna. - Powiedziałam cicho i wyszłam. Kiedy jadłam śniadanie zastanawiałam się, czy jednak nie pójść do Nickii. W końcu doszłam do wniosku, że jeśli zdecydowała się zostać sama to powinnam uszanować jej decyzję.
Offline
Zbanowany
Pomimo długiego uspakajania się spokój nie przychodził mi wogule.
Wziąłem miecz i zacząłem rąbać drzewa.
Zacząłem budować małą tratwę.
Gdy była skończona wsiadłem na nią i odpłynąłem w siną dal.
Offline