Ling
Szedł sobie spokojnie po lesie, gdy nagle usłyszał pewną grupkę osób. Schował się za drzewem i zaczął się im dokładnie przyglądać. Zauważył dwie dziewczyny i dwóch chłopaków. Przyjrzał się starszej dziewczynie, nawet mu się spodobała. Uśmiechnął się sam do siebie.Nawet ładna, ale najpierw trzeba zobaczyć o czym gadają, bo raczej nie chce by napadła mnie jakaś banda zbójów. Jakoś nie mam ochoty na walkę.
Offline
Sam
Uśmiechnęła się lekko, patrząc na Toshiro i jego próby przekonania Mortreda do tych swoich zabaw z paniami. Oczywiście, Sam w całej swojej pewności siebie stwierdziła, że z takim 'młodziakiem' to żadna panna lekkich obyczajów nie chciała by się zabawiać.
- Zapominasz o kilku szczegółach. A dokładniej o czterech. Po pierwsze, jesteś niepełnoletni. Po drugie, wpadka przy pracy i niestety - zamiast się bawić - będziesz dzieci niańczył, po trzecie, jakoś tak słabo widzę te zabawy z kobietami, które mają minium dwadzieścia lat, a po czwarte... - przy punkcie czwartym urwała i wskazała palcem na siebie.
Nagle uśmiech z jej twarzy zniknął. Znowu zjawiła się kolejna osoba. Jak dla niej, to już było trochę za dużo. Westchnęła ciężko.
- Kimkolwiek jesteś, wyłaź zza tego drzewa i przestań się tak gapić. - dodała po chwili. Mówiła tak spokojnym głosem, jakim się tylko dało mówić. Wyszło jej nawet nieźle.
Offline
Gość
Toshiro
- Nie wiesz co tracisz, koleeś. Normalna kolej rzeczy w końcu to jest, no, ale jak to tam uważa... - Wzruszył ramionami i puścił Morta, zakładając ręce za głowę, palce dłoni splatając ze sobą. Spojrzał na Sam, nieco przekrzywiając głowę w bok.
- Po pierwsze, a co je to obchodzi. Po drugie, ja bardzo lubię dzieci, a po za tym - skąd będą wiedzieć, że to moje. Po trzeciee... Nawet jeśli tyle mają, to na pewno ładnymi są, a ja jestem bardzio przystojny i mnie na pewno zechcą! - Założył ręce na biodra, wyszczerzając zęby. Zaraz jednak, jego uśmiech zszedł twarzy. Przymknął oczy do połowy powiekami, lekko marszcząc brwi. - Po czwarte - Ty jesteś za młoda to ze mną tego robić nie będziesz. - Machnął ręką, niedbale, po czym spuścił ją wzdłuż tułowia, śmiejąc się pod nosem.
Gdy Sam kogoś 'wyczuła', skierował swój wzrok również, w stronę, w którą spoglądała.
Podszedł w tamtą stronę, stając za drzewem, tym, pod którym stał owy przybysz. Wyglądnął zza niego.
- To jakiś gwałciciel! - Powiedział, patrząc na twarz tego kolesia. Jego twarz nie miała żadnego wyrazu, po prostu - tak patrzył na niego, bo nie miał co innego robić.
Mortred
Ponownie uśmiechnął się z politowaniem do szarowłosego. Stuknął przynajmniej raz pięścią w jego głowę, nachylając się lekko.
- Ło patrz, echo! - powiedział tak złośliwie, jak tylko potrafił. Uważał słowa Shiro za śmieszne - raz dlatego, że był taki młody, dwa, że sam podchodził do czegoś takiego tak, jak to wcześniej wyraził w swojej wypowiedzi. Uśmiech zniknął z twarzy czerwonowłosego, kiedy Sam wyczuła czyjąś obecność. Zwrócił swój wzrok w kierunku kolejnego przybysza.
No ludziee... To jakiś żart jest? - przeszło mu przez myśl. - Tyle osób w jednym skrawku cholernie dużego lasu... Zdecydowanie robiło się to irytujące, a przynajmniej dla Mortred'a .Spojrzał z niechęcią na przybysza, garbiąc się lekko.
Jakbyśmy już szli, to byłby spokój...
Offline
Sam
Spojrzała na chłopaka z wyraźną dezaprobatą malującą się na twarzy. No tak, nie podobało jej się, to co powiedział Toshiro.
- Co z tego, że jesteś przystojny, jak masz pustkę w głowie? Jeśli sądzisz, że bym to z Tobą zrobiła, to się pomyliłeś. - powiedziała Sam. Miała w pamięci wpadkę jej rodziców, która miała dramatyczne wręcz skutki. Dlatego właśnie nie zamierzała robić TEGO z Toshiro.
Offline
Zua Wiedźma
Shinju
Roześmiała się widząc reakcję Mortred'a. Zdecydowanie chłopak miał zasady. Niby to dobrze, bo się nie będzie z żadnymi flamami. Z drugiej strony takie to trochę sztywne i w ogóle - jeszcze się gotów czepiać, że się trudni piractwem.
- Wszystko wyjdzie w praniu... - pomyślała sobie. - Zawsze go będzie można spróbować zmienić.
Odwróciła twarz w kierunku Sam, gdy ta powiedziała, że ktoś ich śledzi. Najwyraźniej wybrali sobie na ćwiczenia dość ludną okolicę.
- Nie że coś mi nie pasuje... - szepnęła do Mortred'a i Shiro - Ale chyba dobrze by zmienić miejscówkę, bo coś się tu dużo ludzi kręci...
Offline
Gość
Toshiro
- Bo jak Ci zaraz walnę, to nie będzie śmiechów. - Odparł do Mortreda, wiadomo, jakim tonem. Dla nie kumatych - niezbyt miłym. Coś zaczynali go wszyscy jechać... Pojawił się, i od razu.
- Oj weź, kurna, Sam. Nie aż tak pusto tam jest, w tej mojej głowie. A to drugie, to mówiłem na żarty... Jeejku... - Przewrócił oczami.
Wrócił zaraz po tym, jak zobaczył, co to za kolo. Stanął obok Mortred'a, rozglądając się. Wypuścił powietrze buzią i podszedł do Shinju, zciszając nieco swój głos.
- Noo, dobrze by było. Debil ma na Ciebie chrapkę. Można już iść.. - Powiedział do niej tak cicho, że nawet ona mogła czegoś nie dosłyszeć. Tak więc udał się, w przypuszczaną stronę, gdzie znajdowało się Omashu.
z/t
Mortred
Próbował stłumić śmiech na odpowiedź Shiro, co niezbyt mu się udało.
Taa... To masz łeb do żartów, chłopie, masz - przeszło mu przez myśl. Według Mortreda, jeśli mówił to dla śmiechu, to niezbyt mu wyszło.
Gdy Shinju się do nich odezwała, skinął głową.
- Dość dziwna sprawa, ano... Chętnie się stąd już zwinę - szepnął do dziewczyny, po czym skierował się w stronę, gdzie szedł Toshiro. Z racji, że stracił poczucie gdzie co jest, robił to dość powoli.
Offline
Sam
Spojrzała na Toshiro, rozkładając ramiona w bezradnym geście.
- Nie moja wina, że Connor twierdzi, że poczucie humoru nie jest mi potrzebne do życia. - pomyślała. Wspomniany wcześniej Connor był jej ojcem. No cóż, on miał swoje poczucie humoru, dość błyskotliwe. Niestety, nie przeszło na nią.
- Powinieneś wiedzieć, że moje poczucie humoru jest dość słabe. - powiedziała dziewczyna, uśmiechając się lekko. Zaczęła iść za chłopakami, stwierdzając, że nie ma sensu marnować czasu.
Offline
Zua Wiedźma
Shinju
- No, nareszcie! - westchnęła. Reszta się opamiętała i wyraziła chęć opuszczenia lasu. Jakkolwiek to był jej pomysł, żeby tu przyjść to jednak nie udał się za specjalnie. Za dużo ludzi w miejscu, gdzie ich wcale nie powinno być. Poprawiła paski przy torbie, zagwizdała na lisiurkę i ruszyła za resztą.
- No to idziemy! - zawołała zadowolona, że wreszcie wróci na statek.
z/t
Offline
Las wydawał się cichy i całkowicie opuszczony. Drzewa delikatnie poruszały się na wietrze, szumiąc swoja smutna piosenkę w kroplach jesiennego deszczu. Ptaki, ani żadne inne istoty nie wydawał z siebie żadnych dźwięków. Zbliżał się wieczór.
Jaskinia w której przebywała Pangari, wydrążona przez jakiegoś Maga ziemi dawno temu, była idealnym miejscem na odpoczynek. 'Przynajmniej do tego się przydają.. '- pomyślała z niesmakiem. Dziewczyna przed chwilą rozpaliła krzesiwem ognisko i zaczęła na nim piec królikogęś, którą upolowała nad ranem. Może nie były to duże istoty, ale dla niej to wystarczająca kolacja, tym bardziej, że i tak mało jadała. Ciemnoskóra siedziała na klęczkach przed ogniem, przodem do wejścia jaskini. Spokojne oddychała, mając zamknięte oczy. Jej ręce leżały na nogach, a przez głowę nie przemykała żadna niepotrzebna myśl.
Pełen relaks, mówisz, ale czy długo potrwa?
Offline
Claude
Przez las, przeleciało COŚ. To coś, było młodym chłopakiem, który pędził między drzewami jak strzała.
Czemu tak pędził? Bo goniła go dosyć duża grupka ludzi.
Zaczynało mu już brakować tchu, ale wciąż biegł i, nie zatrzymując się, rozglądał się za miejscem, w którym mógłby się ukryć. Znalazł w końcu jakąś jaskinię. Wszedł do niej, ale, jak się okazało, nie był jedynym amatorem leśnych jaskiń. Siedziała w niej również jakaś czarnoskóra dziewczyna. Spojrzał na czarnowłosą, po czym przyłożył palec wskazujący do ust, na znak, że 'ma być cicho', a sam ukrył się za skałami.
It's immortality, my darlings.
Offline
Pangari
Jaskinia wydawała się całkowicie cicha i opustoszała. Jedynym, słyszalnym odgłosem było trzaskanie ognia i ciche, równomierne bicie serca dziewczyny. W pewnym momencie, niespodziewanie usłyszała ona hałas pochodzący z zewnątrz. Jak się domyśliła, to.. czy raczej ten ktoś biegł w jej stronę. Szybko, jedną ręką chwyciła za broń, która przymocowana była do jej pasa.
Kiedy kroki były już dobrze słyszalne, jeszcze mocniej zacisnęła palce na rękojeści. Ktokolwiek zakłóca jej pobyt w tej jaskini, nie wie, z kim ma do czynienia. Czarnowłosa próbowała usunąć z umysłu wszystkie niepotrzebne myśli, by być gotową do walki. Cóż.. jakież to było jej zdziwcie, gdy do miejsca jej odpoczynku, niczym wiatr, wtargnął młody chłopak z blond włosami i jasną skórą.
'Co do..?' - pomyślała, z daleka słysząc odgłosy innych ludzi.
Gdyby tego było mało, nagle, błaganymi gestami i wymachiwaniem rąk, zabójca jej spokoju, zaczął błagać o ciszę.
'Zapowiada się ciekawy dzień.. ' - pomyślała, rozluźniając mięśnie i obserwując jak chłopak chowa się za skałami.
Offline
Claude oraz Role epizodyczne
Do jaskini wbiegła grupka dość potężnie zbudowanych mężczyzn. Zaczęli rozglądać się w poszukiwaniu chłopaka. Zaczęli mruczeć coś między sobą, a chwilę później jeden z nich skinął na Pangari głową i przemówił. - Ej, ty, nie widziałaś tu może takiego jednego gościa? Takiego z blond kłakami, co wygląda jak jakiś wampir. - Spytał się niezbyt inteligentnym tonem.
Schowany za skałami Claude modlił się w duchu, żeby dziewczyna go nie wydała. Miał nadzieję, że domyśli się jaka jest sytuacja.
It's immortality, my darlings.
Offline
Pangari
Dziewczyna uśmiechnęła się w duchu. 'Szykuje się niezła zabawa..' Spojrzała się bez wyrazu na 'przywódce' grupy, większych mężczyzn. Ten czekał, aż mu odpowie. Minęła chwila, nim postanowiła otworzyć usta.
"Tak.. zajrzał do tej jaskini.." - zaczęła, czując się wspaniale, mogąc kogoś przyprawiać o ból brzucha ze strachu, znów odczekała moment, delektując się chwilą - ".. ale gdy zobaczył, że jest zajęta, wybiegł stąd jak oparzony. Po odgłosie jego kroków, mogę uznać, że udał się na wschód.."
Offline